Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ufff...
16 lutego 2007
No jednak nie było dziś więcej na wadze niż wczoraj. Mimo tych pączków. Ale jednak zakupię nową baterię do wagi, bo chyba coś mnie oszukuje. I centymetr krawiecki, bo mam ciut za krótki i nie mogę ostatnio się mierzyć. Używałam metalowej taśmy mierniczej hihi. Ale to nic śmiesznego, do czego to doszło! Jeszcze trochę a musiałabym się ubierać w sklepie sportowym na dziale: namioty. Przecież w "normalnych" sklepach rozmiarówka kończy się na 46 i to jet numeracja chyba zawyżona. Rok temu wpadłam na wspaniały pomysł, żeby ubierać się na męskim dziale. Chociaż też się przeraziłam, bo to co na mnie pasuje, to już najwyższy rozmiar. Zatem nie mam wyjścia, muszę schudnąć. Przedwczoraj miałam śmieszne zdarzenie w "Housie". Wybierałam bluzę, a że mąż był ze mną i potrzebuje tego samego rozmiaru (dryblas 192cm), to sprzedawcy byli strasznie zdziwieni, gdy do przymierzalni to ja wkroczyłam a nie on. Mieli głupie miny, hihi. Cóż, gdy w normalnych sklepach moga ubierać się tylko szczypawki... A w innych w takich rozmiarach jest asortyment tylko dla babć i to bez gustu. :)
balbina
16 lutego 2007, 12:18opowiedz cos o swoim boxiu-czy to chlopczyk czy dziewczynka i ile ma lat i jakiej jest masci i w ogole, pewnie jest slodki :)))
balbina
16 lutego 2007, 12:16ja tez mam problem z ubraniami, moze teraz mniejszy, ale gdy wazylam 110 to byl koszmar - pozdrawiam :)))