To był impuls. Jak co niedzielę pojechałam na obiad do rodziców. W pewnym momencie wspomniałam, że bolą mnie kolana. Na co moja mama stwierdziła, że ostatnio bardzo przytyłam, że to z pewnością powód bólu... Przeraziłam się. Nie wydaje mi się, żebym była w aż takim stanie, żeby miało się to odbić na moich nogach, ale...
Wróciłam do domu i podjęłam od razu decyzję o zmianach. Tak się złożyło, że następnego dnia zaczęłam urlop. Tym razem nigdzie nie wyjechałam, dlatego miałam czas zadbać o siebie. Przekopałam internet w poszukiwaniu fajnych przepisów, wyliczyłam ile powinnam jeść kcal, żeby w miarę sprawnie schudnąć. Oprócz tego, jakiś czas temu koleżanka poleciła mi fitatu. Pomaga mi głównie w planowaniu posiłków. Każdego dnia staram się wysyłać przyjaciółce screena z wynikiem kalorycznym :) Ona odwzajemnia tę samą fotkę. To motywuje, jeśli widzę, że jej się udało, a mi akurat dziś nie.
Moim głównym środkiem transportu jest rower. Jak tylko zaczyna się robić ciepło, wsiadam na niego i pedałuję do pracy. W jedną stronę pokonuje dystans 10 km, więc suma 20 km to już coś :) gdy przyjdzie jesień, będę ćwiczyć w domu. Może spróbuję się zmotywować wcześniej?
Żeby postawić kropkę nad "i" postanowiłam wrócić na Vitalię. Już kiedyś tu byłam, ale wtedy nie miałam wystarczającej motywacji, ani planu. Teraz czuję, że się uda! :)
Mój urlop właśnie się kończy. W 2 tygodnie udało mi się schudnąć 2.5kg. Obawiam się jednak, bo w poniedziałek wrócę do pracy, przyjdzie stres, zabieganie... Muszę być twarda. Przede mną jeszcze 18 kg...
niebieska_bombka
29 lipca 2017, 11:59Rower fajna sprawa. Mi samej trudno się zmotywować, ale czasami razem z koleżanką wybieram się na przejażdżkę i to super aktywność. :) Gratuluję Ci już pierwszych sukcesów i życzę powodzenia! :)
akalia
29 lipca 2017, 12:39Dziękuję :*