Dzień pierwszy...
dzień pierwszy, a raczej tysiąc pierwszy...
tak się zaczyna zawsze dieta, a jak się kończy? Raz mi się udało żeby się skończyła, ale było to dawno, dawno temu... a dokładnie około 10 lat temu. A potem? Potem jedna ciąża, druga i wieczna walka z kilogramami, które zamiast ubywać - przychodziły.
Teraz podobno ma być inaczej, tak mi głowa mówi. A czy będzie inaczej to zobaczymy. Na razie zgodnie z radami chcę schudnąć do wagi z przed roku - czyli do około 106 kg, potem do 99 itd... powoli, małe kroki. Tak więc do 1 etapu zostało mi 8,6 kg do zrzucenia. Prawda, że brzmi to lepiej niż 50 kg do celu ?
Dieta jest ułożona idealnie, smacznie i kolorowo. Zawsze dużó piłam, ale te ilości wypijanej wody sprawiają, że jestem częstym gościem w toalecie :-)
Jutro zaczynam ćwiczenia, czyli walkę z orbitrekiem. Trzymamy kciukI!!
P.S. Zdjęcie obiadku mmmmm
kokosowa1000
24 czerwca 2014, 20:28Metoda małych kroczków najlepsza :) nieważne który to już raz ,grunt żeby był już ostatni i przyniósł wymarzony wynik, ten obiadek wygląda świetnie. Powodzenia
xx.mexx
24 czerwca 2014, 18:25powodzenia!!!
witaaminkaa
24 czerwca 2014, 18:11Ahh skąd ja znam tą historię ..... Obiadem mniam mniam