Doszlo juz do tego, ze kierownik zaklada mi skarpetki. Stekam strasznie, niezaleznie od siebie, gdy tylko musze sie pochylic, schylic, kucnac, a potem wstac. Masakra. Na dodatek rozwalily mi sie moje ukochane kozaki, ktore trzeba bylo tylko wsunac na noge i musze teraz wiazac sneakersy, co zwiazane jest znow: z pochylaniem sie, kucaniem, manewrowaniem, zakladaniem nogi na noge i strasznym cierpieniem generalnie, jak wszystko w srodku sie skreca z bolu.
A mala wali od srodka bez opamietania.
Bylam na akupunkturze. Podczas ostatnich dwoch wbija mi igly w male palce u stop. Auuuaa.
Oprocz tego musze sie umowic do fryzjerki i zrobie sobie chyba francuza na stopach.
B.O.N. to Baby ohne Namen, czyli bezimienne dziecko. Jak sie nie pozabijamy, to chyba sie nic nie zgodzimy. Niemalze wyrywamy sobie nawzajem wlosy z glowy, ale do porozumienia dojsc nie mozemy. Kierownik tylko mysli, ze ma na mnie sposob: dzien w dzien powtarza te same trzy imiona majac zapewne nadzieje, ze w pewnym momencie mi obrzydnie, sie poddam i powiem, ze dobra, niech ci bedzie. Figa z makiem. Okazuje sie bowiem, ze ja mam mozliwosc zarejestrowania dzidzi w szpitalu, wcale nie musi jechac do zadnego urzedu, tadam, tadam, i caly ten misterny plan pooooszedl, nie powiem gdzie.
Studnia bez dnia, to bardzo dobra okreslenie. Ja nie wiem, gdzie to wszystko sie miesci i gdzie to znika. Staram sie jednakze, jak juz opycham sie bez opamietania, wlozyc sobie do geby jakies warzywko czy inny jogurt, i w ogole zrobilam sie mistrzynia robienia cudnych kanapek, z marchewka, papryka, rzezucha, szczypiorkiem i innymi rzodkiewkami. Tylko ze nie zawsze chce mi sie robic, grrr. A na obiadek albo jakas patelnia po chlopsku, czyli warzywa z ziemniakami, albo szpinak z jajcem i ziemniakami, i tak tylko mam nadzieje, ze jakos jednak dorzucam sobie witamin do tego magnezu (w postaci siedemnastu tabliczek czekolady dziennie.)
I jak widzicie, znow mnie dopadlo niespanie, wcale nie chce tak trenowac, bardzo chcialabym sie wyspac, ale nie moge, bo albo zapchany nos i nie moge oddychac, albo sie przekrecam w lozku i moja kosc lonowa wyje z bolu, a ja razem z nia, albo zgaga mi podchodzi do czola niemalze, albo na siku musze isc... cud miod normalnie.
Ale ja generalnie nie narzekam:) Przyjmuje wszystko na klate, z calym dobrodziejstwem inwentarza.
Jade dzisiaj znowu do ginekologa. W czwartek z kierownikiem do szpitala, na kurs, a w przyszly czwartek malzonek moj musi sie udac do sadu, gdyz poniewaz nasi "bardzo dobrzy znajomi" postanowili wycyckac nas na prawie 8 tysiecy. Ojro. Dluga historia, nie mam sily, zeby o tym pisac, ale fajnie jest i wesolo ogolnie. Zadnych stresow :DDD
Milego dzionka, szczypiorki.
KaSia1910
28 lutego 2012, 15:23Ja z drugim dzieckiem miałam podobnie jak ty, w nocy "spałam" w pozycji połleżącej bo zgaga mnie męczyła straszna, nie mogłam zmienić pozycji w łożku bo kości miednicy mnie bolały a jak już jakimś cudem zasnęłam to zaraz musialam wstawać bo sikanie mnie wzywało. Ja wiem, że większość tych dolegliwości było związane z tym, że dużo przytyłam. W pierwszej ciąży bardzo się pilnowałam i nie przytyłam dużo ok.10kg i nie miałam takich dolegliwości. Na tydzień przed porodem byłam na parapetówie gdzie tańczylam i bawiłam się super. No ale druga ciąża to była masakra. Trzymaj się kochana do rozwiązania już niedługo, buziaki
asia0525
28 lutego 2012, 12:23Jakby nie było magnez jest bardzo ważny w diecie ciężarnej ;))) Ja za to śpię jak suseł, tyle, ze znowu muszę wcześnie wstawać bo ferie się skończyły :(
izulka710
28 lutego 2012, 11:45Wydawało mi się,że kilkanaście wpisów temu miałaś ustalone imię?A jakie są typy??Trzymaj się kochana jeszcze troszkę:))Francuz na stopach?????
lesson
28 lutego 2012, 09:47moze zrob jeden wpis z glosowaniem na najładniejsze imie, wypisz wszystkie Wasze propozycje, bez zaznaczania ktore czyje, a my pomozemy ;))
natalia1807
28 lutego 2012, 09:18mi tez juz ciezej zaklada sie skarpetki i wstaje:)
korbaaa
28 lutego 2012, 09:09Tobie tez zycze milego dietkowego dnia :)
karamija77
28 lutego 2012, 08:41Trzymaj się dzielnie, jeszcze troszkę i dolegliwości się skończą! Pamiętam końcówkę i też nie mogłam spać choć wszyscy mi mówili wysypiaj się póki możesz :) U mnie dopiero 24 tygodnie a nocki też już są coraz mniej ciekawe.