Jak zwykle zreszta. Poczatek jest cudny, pelen dobrych zalozen i postanowien, a potem bingo, im dalej w las, tym wiec czekolad. Ale co tam, pelna zapalu oczekuje uplywu czasu, gdyz poniewaz dzisiaj bede mocno walczyc ze swymi slabosciami.
Na sniadanko dwa kawalki bagietki z serkiem topionym i szyneczka, marcheweczka i ogoreczkiem konserwowym, z papryczka i innymi ziolkami. Jogurcik owocowy, panna cotta truskawkowa, no nie moge, uwielbiam ten jogurt, zreszta kazdy z panna cota, czy to truskawka, czy to mandarynka, czy inna brzoskwinia. Dzbanek herbatki zaparzony, juz prawie pusty zreszta.
A wczoraj, werble, werble, nie zjadlam nic czekoladowego. Owczem, zjadlam paczka do kawy, i tzw. kücherl, czyli ciastko z ciasta na paczki, ale duzo mniejsze i takie z wglebieniem w srodku, bo przyjechali szwagier ze szwagierka i wlasnie przywiezli te lakocie ze soba. Ale nic czekoladowego! Co, w moim przypadku przynajmniej, nie do pomyslenia jest. I dzisiaj tez tak bedzie, wytrzymam, nie poddam sie, zero chocolate, NIE MA MOWY kochana. Zapcham sie juz raczej moja mieszanka ukochana, z platkami owsianymi, mandarynka i orzechami, ot co.
W piatek bylismy na kursie pielegnacji noworodka:) Dobrze, ze razem bylismy, bo tak to kierownik uslyszal z ust Petry, a nie moich, pare waznych rzeczy i juz sie zastanawia, jak tu wszystko przeorganizowac, bo musimy male przemeblowanie zrobic. A oprocz tego powiedziala Petra, ze do kapieli to najlepiej dodac pare kropel oliwy z oliwek i ze absolutnie nie potrzeba wowczas zadnych kosmetykow do pielegnacji. Wyprobujemy:)
Na jutro zas, jako ze ostatni dzien karnawalu i kierownik ma wolne, zaplanowalismy wypad na zakupki, wynalezlismy kuchenke w internecie i chcemy ja obejrzec na zywca, i jak bedzie oki, to od razu kupic, bo naprawde juz nie moge na tej starej gotowac.
A w ogole naszlo mnie na majsterkowanie, takie dekoracyjne, zamowilam sobie pare rzeczy i bede dzialac i dekorowac jak szalona, a jak mi wyjdzie, to wstawie zdjecie, tadam:)
Milego dzionka, kochane. Ja musze wstac i sie przejsc, bo mala znowu mnie uwiera, grrr.
weltoklady
20 lutego 2012, 20:31Hehe... mnie tez zadne inne slowo jak wicie gniazdka sie nie chce nasunac:) Zycze Wam duzo radosci przy tym:)
izulka710
20 lutego 2012, 15:10Mówisz wijesz gniazdko dla rodzinki?Ponoć to typowe,mnie też nie ominęło:))Aha...fajnie,że cie rozbawiłam swoim wpisem,mnie nie było do śmiechu:(Ale było minęło jest ok:DBuziaki:*