Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Lubię wtorki!

Cześć dziewczynki!

Dzień zaczął się ponuro, ale jakoś wyjątkowo mam siłę do działania.

Co dziś robiłam i co dziś przeżyłam.

Rano pospałam trochę dłużej bo jechałam przed pracą do mojej promotor. Poprawiła moją I część pracy  jest trochę poprawek ale nic szczególnie trudnego więc dobrze że nie powykreślała pół pracy :) Dowiedziałam się też że moja kochana (na prawdę kochana kobieta) chciałaby żebym broniła się w czerwcu z jej pozostałą grupą i moją zresztą dobrą koleżanką ze studiów już 17 czerwca! Prawdą jest że planowałam +/- bronić się wcześniej ale nie brałam tego za pewnik...a teraz chciałabym zrobić jej tą przyjemność i faktycznie biedną zapracowaną kobietę odciążyć, tylko że ja jestem w połowie! :) No może troszkę dalej :) No nic, mam bicz nad sobą, perspektywa wolnych 4 dni bożego ciała jest dla mnie bardzo mobilizujące :)

Potem pojechałam do pracy gdzie było pełno roboty więc nawet nie miałam czasu myśleć o jedzeniu. W sumie zjadłam dość mało (tyle ile chciałabym jeść) i być może ta zajętość jest pozytywna :) W pracy zrobiłam dość duży błąd który kosztował firmę 600 zł :/ Nie lubię takich sytuacji, a to wszystko przez drobny błąd, moje roztrzepanie :/ W ogóle w kwestii wyjaśnienia oprócz dietetyka jestem również (w sumie od dużo dłuższego czasu bo od 7 lat) grafikiem komputerowym. Pracuje sobię w firmie rodzinnej więc nie narzekam. No ale jako grafik czasami jedna literówka, lekkie przesunięcie w pliku...co colwiek czasem bardzo błahego powoduje że produkt który kosztuje np. pare tysięcy robi się nieużyteczny np. literówka w numerze telefonu w katalogu to są kolosalne koszty a ja jestem ostateczną osobą która to robi, nikt mnie już niestety nie sprawdza. No więc to też jest stres. Były okresy w pracy gdzie myliłam się dość często przy składach, yło to najczęściej spowodowane osobistymi problemami. Od dłużnego czasu robię trochę inne rzeczy i mniej się myliłam a teraz znów, przez to że myślę czasem 1000 myśli na minute i czasami nie o pracy a wszystko jest pokryte pośpiechem i stresem. No ale cóż... na szczęście (jeszcze) nie mamy kar finansowych :)

Potem do domu. Aha...zapomniałam napisać że jechałam do pracy i na uczelnie i do domu na rowerze :) W sumie wyszło pewnie ok. 55 km :) Niestety coś popsuło się w liczniku i nie liczy :)

Wróciłam, kupiłam truskawki po drodze i nektarynki co mnie bardzo ucieszyło, achhh te owoce jak one mnie cieszą :)

W drodze powrotnej zadzwoniła mama która dziś miała wyniki badań. Okazało się że zmiana niezłośliwa czyli już mamy po kłopocie. Ufff...teraz dopiero czuję jaki to był dla mnie ciężar.

Wróciłam i poćwiczyłam Mel B (brzuszki) i porozciągałam się. Zjadłam truskawki i piszę do was :)

Mam w planach dziś usiąść do pracy i pracy mgr (w końcu już ostatni miesiąc!!) a potem chill out z moim ukochanym przed TV.

Znalazłam w sobie chyba taki spokój i równowagę w ćwiczeniach, żywieniu i odpoczynku. Nie bronię sobie już słodyczy, obiadu w standardowej formie itp. Te ograniczenia które sobie sama nakładałam chyba najbardziej mnie frustrowały. Jedzenie może być pyszne i zdrowe, to wiem! Ale jakoś nie wiem czy to po prostu kiedyś mi się już wyrobiło w tej głupiej głowie że jeśli nie będę cierpieć to nie będę mieć efektów. Dieta musi być ciężka, trudna, ćwiczenia mordercze, muszę czuć głód i go przezwyciężać - wtedy tylko osiągnę swój cel! Wiem, wiem ze tak nie jest. A co najlepsze widzę to na co dzień w pracy a i tak na swoim przykładzie w to nie wierzę. "Oni schudli ale ja nie schudnę tak łatwo" - nie wiem czemu tak mam :) Teraz przestawiłam się na myślenie, że chcę ćwiczyć i odżywiać się zdrowo do końca życia bo uwielbiam owoce i warzywa, uwielbiam zdrowe dania i uwielbiam ćwiczyć. Uwielbiam też słodycze więc nie będę sobie ich zakazywać Zakaz zakazów!. Jeśli nie schudnę - trudno! Często mówię pacjentom:"Niech dieta będzie sposobem stylu życia który ma na celu lepsze zdrowie i jakość życia, a chudniecie będzie wtedy efektem ubocznym".

Zobaczyłam też fajne zdjęcie 

To mnie motywuje!

Ale się rozpisałam :)

  • OnceAgain

    OnceAgain

    14 maja 2014, 08:15

    Same pozytywne wiadomości u Ciebie :). W sumie najważniejsze że wyniki mamy są ok i nie trzeba się więcej nimi martwić. Niezłą miałaś przejażdżkę rowerową :) - tyle km to co najmniej 1400 kcal spalonych więc miałaś spory zapas :)

  • winter_beats

    winter_beats

    13 maja 2014, 20:50

    myślę, że do takiego myślenia też trzeba dojrzeć. kiedyś też sądziłam, że jak nie będę głodować, to nie będzie efektów, a teraz dieta jest dla mnie czystą przyjemnością! :) pozdrawiam i owocnego pisania pracy :)

  • Angess

    Angess

    13 maja 2014, 20:10

    Masz rację, ja też tak podchodzę do diety. Zero zakazów! :D A kiedyś ciągle liczyłam kalorie i miałam napady obżarstwa. Teraz to sobie tego nie wyobrażam. :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.