Kolejny dzień mojej walki ze słabościami, ale równocześnie jest to kolejny dzień kiedy osiągam sukcesy, te mniejsze bądź większe. Coraz mocniej czuję, że mój apetyt na słodkie się normuje i z łatwością jestem w stanie odmówić sobie pokus. Jak chociażby dzisiaj rano. Wczoraj mama upiekła ciasteczka na święta, jest ich naprawdę dużo, bo około 5-6 misek. Zajmują cały blat. Weszłam do kuchni, żeby zacząć przygotowywać sobie śniadanie i poczułam ich piękny zapach, a dopiero zaraz zaczęłam im się przyglądać. I wtedy naszła mnie pewna refleksja o naszej psychice podczas odchudzania. Jest ona niezmiernie często poddawana próbą, ale każda próba zakończona sukcesem sprawia, że nasza psychika się wzmacnia. I skupiłam się na mechaniźmie myślenia. Pierwsza myśl po zobaczeniu ciasteczek, było (ale bym je zjadła) Jest ich tak dużo, że na święta może być problem. Jednak zastanowiłam się i doszłam do wniosku, że przecież będzie dużo gości więc ciasteczka zostaną 'podzielone', a przecież nie muszą być one zjedzone za jednym zamachem. Mogą starczyć na kilka dni i to byłoby lepsze. I wtedy poczułam taki spokój w środku, że dojście do tego samej sprawia, że naprawdę zaczynam odnajdować się w tym trudnym świecie pokus. Że jestem w stanie zapanować nad swoimi słabościami. Bardzo chciałabym spróbować tych ciastek, ale raczej będę musiała upiec pare dla siebie, zależy czy co będzie innego jeszcze. A z tej racji, że są one z mąki pszennej, a ja staram się unikać tej mąki i jej produktów, gdyż po nich boli mnie brzuch i sprawiają, że mam budzi się we mnie ten apetyt.
Dziś na razie bez siłowni, bo bez energii. Ale jeszcze tyle może się zmienić. Ruch jakiś będzie!
ewela22.ewelina
12 grudnia 2013, 22:49fajnie ze dajesz rade kochana:)
RudaMo
12 grudnia 2013, 18:06no bo o to chodzi :) nie ma co się katować, albo rzucać się "bo slodycze" :PP
naajs
12 grudnia 2013, 17:59Kochana, ja ostatnio małą czekoladę jadłam przez tydzień haha :) z czego połowę oddałam siostrze :)
jimmy.
12 grudnia 2013, 17:05Jejku. Jesteś taka kochana! Nawet nie wiesz jak wiele pozytywnej energii przekazałaś mi w swoim komentarzu! :) to takie miłe, że chcesz czytać to co piszę i potrafisz się do tego tak pięknie odnieść! Dziękuję Ci za wspracie i chyba masz rację, czasem nie warto szukać odpowiedzi. Bo one przychodzą same, w toku nawarstwiających się zdarzeń. Co do pokus i pięknie pachnących ciastek jeszcze tych domowych, prosto od mamy .. podziwiam Cię! Ale jesteś naprawdę dzielna i niesamowita w swojej sile. Ja mieszkam sama, tzn bez rodziców, zakupy robię sama dla siebie i w ten sposób łatwiej jest mi się hamować od słodyczy, ale gdybym była na Twoim miejscu to z pewnością gloryfikowałabym każdy zwyciężony dzień :) powodzenia w dalszej walce, świetnie jest odkryć swoja siłę, prawda? ja postaram się ulepszyć kolacje, ściskam!
RudaMo
12 grudnia 2013, 16:02ja mam nadzeje, że w święta wytrzymam ze słodyczami, nie ogranczę sę do 0, ale do mnimum :) i poza tym zamierzam sporo ćwiczyc w swięta, nic mnie nie powstrzyma!
szabadabada
12 grudnia 2013, 15:46otóż to! Siła woli i pytanie- czy naprawdę tego potrzebujesz. Czy coś się zmieni jak nie zjesz tego głupiego przykładowego ciasteczka. Okazuje się że nic. I że to wcale nie boli :D