Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nareszcie ruszyłam z kanapy.
21 listopada 2013
Co prawda nie umyłam podłogi, ale przynajmniej poćwiczyłam całe 52 minuty, pierwszy raz w tym tygodniu . Jutro zapowiadają się goście, więc na ćwiczenie nie będzie szans. Chyba że... ale wątpię. Dzisiaj ograniczyłam już trochę słodkie i zjadłam 3 pralinki i 2 krówki :) W porównaniu z poprzednimi dniami to ogromny sukces. Zwłaszcza, że łapałam dzisiaj doła. Przed wczoraj musiałam zapłacić ubezpieczenie za auto, dzisiaj kupno i wymiana opon na zimowe i jeszcze M. obwieścił, że mam w aucie tarcze do wymiany. Masakra, święta za pasem. A w grudniu jeszcze Mikołaj i osiemnastka. Nie wiem skąd na wszystko brać pieniądze. Chyba zwariuję...mózg mi się grzeje od myślenia o tym. Najgorsze prezenty pod choinkę, dzieci, my, rodzice jedni i drudzy, szwagier z żoną, dziadkowie jedni i drudzy, chrześniaczka i chrzestna z mężem. A ceny oszalały Czy tylko ja tak mam , że się o wszystko martwię?
AnonimowyObzartuch
22 listopada 2013, 21:55Szał świateczny.... Ja też wybieram pomiędzy sprzątaniem, a ćwiczeniami.... :-(
malinowa12
22 listopada 2013, 00:16Dasz sobie ze wszystkim radę! Głowa do góry.