Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Z tego mojego odchudzania to nic nie będzie.
20 listopada 2013
Mój apetyt na słodycze osiągnął dzisiaj apogeum. Tabliczka czekolady + pół paczki ciastek + inne słodycze. Nie wiem co się ze mną dzieje, w ogóle nad sobą nie panuję. Zaraz wrócę do wagi wyjściowej jak tak dalej pójdzie. Do ćwiczeń mam zupełny awers. Wolę prasować, czyli robić coś, co nienawidzę najbardziej na świecie. Chyba już zawsze będę gruba, nie zdołam schudnąć, nie przy moim apetycie na słodycze. Tak dobrze mi szło, choróbsko rozwaliło mnie doszczętnie. W dodatku non stop się martwię, o dzieci że ciągle chore, że nie je córcia w przedszkolu, o kasę na grudzień, o opony na zimę, czyli znowu kasa i o milion innych rzeczy, ciągle. No i jeszcze to moje cielsko, zrobiłam zdjęcie, za chwilę skasowałam, nie mogłam na nie patrzeć, bałam się że jeszcze ktoś je zobaczy. Masakra. Nie mogę na siebie patrzeć i z chęcią wzięłabym kolejną czekoladę dla osłody.
emiiily
20 listopada 2013, 20:29Nie musisz codziennie rezygnować ze słodkości, spróbuj dawkować sobie po trochę każdego dnia- nie dopadną cię wyrzuty sumienia i nie pochłoniesz całej tabliczki:) Ja potrafiłam zjeść dwie tabliczki czekolady na raz, serio. dalej jak mam ochotę to sobie kupię czekoladę, ale jest to raz na 2-3 tygodnie. Jak nie kupuję to nie jem, nie ma w domu? to nie pójde kupić bo mam zachciankę. Musisz myśleć w ten sposób- mniej a rozsądniej. I zaspokoisz apetyt na słodkie, a nie pochłoniesz torby słodyczy:)
AnonimowyObzartuch
20 listopada 2013, 19:48Ja mam podobnie... może razem popróbujemy? Ja próbuję od soboty ... co Ty na to?
grubas002
20 listopada 2013, 19:30miałam kiedyś tak samo z słodyczami wystarczy silna wola a ze słodyczy całkowicie rezygnować nie trzeba, ja codziennie podjadam troche czekolady a efekty jakies sa :) powodzenia