Normalnie nie mam kiedy ćwiczyć. Waga w górę, apetyt w górę. W dodatku jestem przed okresem. Kolejny trening niezaliczony. Teraz córcia poszła spać no i o treningu mogę zapomnieć, bo orbitek stoi właśnie w sypialni. Gdzie indziej nie mogę go postawić. Zaraz będę ryczeć z tej bezradności. Moja kasa idzie na marne. Jak już mam chwilę czasu żeby poćwiczyć to nagle muszę coś zrobić, bo ten chce to, a dzisiaj przyjdzie szwagier w gości, a to godzina nieodpowiednia, a to kolacja itd. Zawsze coś. Żadko kiedy mam spokój w czasie ćwiczeń. Rano praca, popołudniu córcia śpi, więc stoję z robotą, później ona wstaje więc muszę się nią zająć + do tego 100 różnych rzeczy + jeszcze jedno "duże dziecko" mało chętne jak już jest w domu do pomocy. Takim sposobem to nigdy nie schudnę. Płakać mi się chce poprostu.
sylwik1989
9 grudnia 2011, 22:03oj przepraszam za literowki, jakas roztargniona jestem dzis ;) oj wiem jak to jest... w takich chwilach pomaga mi gleboki oddech i przypomnienie sobie, że to tylko życie... świat się nie zawali jak nie zrobię tego, co planowałam na ten dzień... tu chodzi o Twoje szczęście i dobre samopoczucie. Nieudany dzień? Hm, trzeba ochłonąć, nabrać dystansu i spędzić resztę dnia przyjemnie jak się da! Następny dzień zaplanować ładnie i ruszyć pełną parą! :) Powodzenia!
sylwik1989
9 grudnia 2011, 22:00oj wiem ja kto jest... w takich chwilach pomaga mi gleboki oddech i przypomnienie sobie, że to tylko życie... świat się nie zawali jak nie zrobię tego, to planowałam na ten dzień... tu chodzi o Twoje szczęście i dobre samopoczucie. Nieudany dzień? Hm, trzeba ochłonąć, nabrać dystansu i spędzić resztę dnia przyjemnie jak się da! Następny dzień zaplanować ładnie i ruszyć pełną parą! :) Powodzenia!