Bardzo ale to bardzo bardzo bałam się tych świąt...Dlaczego? Bo obawiałam się, że wszystkie moje blokady i hamulce przed objadaniem się, nie wytrzymają próby świąt.... No i owszem....pozwoliłam sobie na to i tamto, ale reasumując po świętach waga stoi w miejscu ;) niestety nie schudłam 1 kg w tygodniu, tak jak było wcześniej, ale i nie przytyłam. A jestem szczęśliwa bo jadłam to co wszyscy i wcale nie zrujnowałam swojej diety :)
Święta spędzałam u rodziny męża. Nie macie pojęcia ile pochwał tam na mnie czekało. Nie widziałam się z nimi od stycznia i każdy chwalił mnie że schudłam i ładnie wyglądam. Najlepsza nagroda za trud i wysiłek to taka, gdy ktoś to zauważa :D Oczywiście wszystkie pochwały zadziałały jak jedna mega motywacja do dalszego działania. Powyciągałam stare spodnie w rozm.38. Trzy pary weszły i dobrze w nich wyglądałam. Jedne tylko nie chciały się dopiąć...eh ten brzuch ( ale nie można mieć wszystkiego od razu). No i mam jeszcze kilka par w rozm.36 kiedy ważyłam 52 kg. Czekają :) Niektóre ubrania pozabierała mi moja siostra, ale już kazałam jej odłozyć je na boczek i przygotować do zwrotu ;) Tak więc w dalszym ciągu ograniczam kalorie każdego dnia. I biegam 3 razy w tygodniu. Będzie dobrze.