Sobota i niedziela to jednak kaplica.
Wyjechałam z mężem do teściów i najadłam się jak małpa kitu.
Było tyle pyszności, że poległam ale ok, wróciłam do domku i walczę dalej.
Dzisiaj było prawie wzorowo.
Prawie bo od wejścia do domku zgodnie z tradycją powędrowałam do lodówki mimo, że wychodząc z pracy biłam się w piersi, że tego nie zrobię ale czy to ja weszłam do domku?
Raczej ta druga, która we mnie siedzi.
Musiałam jednak wysłać pocztą elektroniczną zdjęcia z mojego pobytu w Ustce z przed miesiąca.
I jak się napatrzyłam na siebie to jedzenie utknęło mi w gardle.
Nie wiedziałam, że tak koszmarnie wyglądam.
Łakomczuch pojawia się u mnie gdy wchodzę do domku więc od dzisiaj po wejściu oglądam zdjęcia z Ustki i oby działało.
Pozdrawiam ;)
BasiaR.
28 września 2010, 18:04Działa, przynajmniej na początku.
sikoram3
28 września 2010, 12:54caly dzien nic nie jesz a w domu masz napdady na lodowke .. No trzeba to zmienic .Pozdrawiam.
linda.ewa
28 września 2010, 10:03Ja zaklejam czekolady taśma klejącą na około - zanim ją odwinę zdążę pomyśleć (choć czasem biorę nożyczki...)
gzemela
28 września 2010, 09:23Tak sobie myślę, że Twoi teściowie pewnie wiedzą, że próbujesz się odchudzić. Dlaczego więc szykują "tyle pyszności" Uważam, że to nie fair. Powinnaś wyłożyć karty i poprosić rodzinkę o pomoc, a nie o utrudnianie zadania. Pozdrawiam!
Gaila
28 września 2010, 05:35Powieś te zdjęcia na lodówce. Ja też po powrocie wędruję do lodówki, ale na szczęście zazwyczaj nic "ciekawego" tam nie ma. Staram się też mieć napięty harmonogram, żeby nie mieć czasu na takie rzeczy.
kasaig
27 września 2010, 23:49A może to zdjęcie z Ustki powiększyć i powiesić na lodówce? Dobrej nocy.