Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
PIĘKNIE
7 maja 2013
Dziewczynkiii cudownie!!!
Byłam w niedzielę z szefową na fitneessie i trenerka dała nam popalić. Najpierw rozgrzewka (u mnie do czerwonosci) potem ćwiczenia z hantelkami. Myślałam, że mi ręce poodpadają. Następnie milion brzuszków (już prawie umarłam), ale musiałam jeszcze wykonać kilka serii ćwiczeń na posladki+udka. Ooooaaaale się umęczyłam. Ale dobrze mi było. Po ćwiczeniach poszłyśmy na chwilę relaksu w saunie... Ooo jak dobrze. Cuuudownie się czułam.
W poniedziałek za to troszkę byłam zdegustowana. Jak wspominalam wcześniej, poniedziałki to istny hardcore. Najpierw poszłam na ABF. Ćwiczenia ogólnorozwojowe. Suuuper! Już przed wejściem się troszkę zlękłam, bo usłyszałam, że trenerka prowadzi bardzo intensywnie cały trening. No ale dałam radę. Po ćwiczeniach godzinka odpoczynku i na JOGĘ. To był błąd. To zupełnie nie dla mnie. Babka mnie tak powyginała i kazała tkwić w tej pozycji (mi się zdawało) godzinami... No masakra. Wyszłam po tym jakaś taka zła i obolała. Wieczorem FitDance. Porażka. Chodziłam na to półtora roku temu i to była świetna zabawa przy muzyce, jakiś układ taneczny, bardzo rytmiczny i można było się nieźle spocić. Na koniec drobne ćwiczenia na mięśnie brzucha, ud i pupy, rozciaganie i koniec. Wczoraj to była katorga. Szczególnie, że odczówałam ból w mięśniach, babka cwiczyła głównie na mięśnie pupy (ok 25min) i brzucha (jakieś 15min) potem się spytała czy coś dziś tańczymy (?!) no szkur** mać!!! To ma być FitDance czy fitness? Zła byłam. No ale co zrobić. Wiem tylko, że na jogę już więcej nie pójdę. Jutro czeka mnie PILATES. Zobaczymy. Ale mimo wszystko czuję, że żyję. Wszystkie mięśnie mnie bolą, ale to jest przyjemny i strasznie satysfakcjonujący ból. Wiem, że coś robię, coś dobrego, co sprawi, że moje życie stanie się lepsze... BARDZIEJ FIT! A to powód do dumy :-D
Pokerusia
7 maja 2013, 10:01OMG;-) ale dajesz czadu;-D przy tak intensywnym fitnessie będziesz już wkrótce mega laska;-) trzymam kciuki,miłego dnia