Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ogarniam się...
5 kwietnia 2013
Nooo... To dobre słowo "ogarniam" się. Pomalutku ale do przodu. To co Ewka (Chodakowska) ze mną robi... No katorga, ale jak to ciągle powtarza mi mój mężczyzna "nie załamuj się, nie od razu Rzym zbudowano". A ja po treningu zamiast naładowana endorfinami cieszyć się- marudzę, że jestem beznadziejna, bo nie nadążam za Ewką. I odpowiadam na jej tekst płynący z telewizora "nie zostawiaj mnie, cieszę się, że jesteś ze mną". NIE JESTEM- krzyczę! NIE NADĄŻAM! NIE MOGĘ! BOLI! Ale staram się wytrwać. Tych ćwiczeń, których poprostu nie jestem w stanie wykonać, robię jak poprzednie. Nie idę krok dalej, ale staram się ćwiczyć.
Dieta... No tu mam większe pole do popisu. Jem 5 posiłków w ciągu dnia z częstotliwością co 3 godziny, ale... No właśnie! Zawsze musi być jakieś ale! Nie wyćwiczyłam sobie jeszcze odruchu picia dużej ilości wody. Wiem, błąd. Ale to jest do nadrobienia ;-)
może i postępy są, ale narazie nie ważę się, nie mierzę się i nie przeglądam w lustrze tak dokładnie. Zrobię to dopiero po miesiącu moich wypocin ;-)
A teraz jeszcze jedna ważna, dobra informacja. Dowiedziałam się, że u mnie w zakładzie pracy dostępne są karnety na siłownie, fitnesy, baseny i inne takie za rozsądną cenę :-D Już się zapisałam ale to dopiero od maja. Teraz jeszcze sama muszę sobie radzić :-) DAM RADĘ, BO KTO JAK NIE JA?!
Pozdrawiam!!!
chubbyann
21 kwietnia 2013, 08:22Może zmień ćwiczenia? Trenera? Ja też próbowałam i wymiękłam. I raczej nie chodziło o ćwiczenia, tylko o Ewke, bo jest drętwa i słabo motywuje. Życzę powodzenia i wytrwałości :)
redemera
5 kwietnia 2013, 09:50Przede wszystkim nie obwiniaj się tak, Twój chłopak dobrze mówi! Musisz być dzielna, 3mam mocno kciuki za postępy :)