Pewnego dnia (po raz kolejny) coś doszło mi do głowy, że pora wziąć się za siebie. Szczerze powiedziawszy zaczynałam (zaczynam?) popadać w depresję, były nawet momenty kiedy myślałam o samobójstwie. Myślałam, że jestem brzydka, gruba, nikt mnie nie chce, tak naprawdę nie jestem warta by być ważną dla kogokolwiek. Nie obchodziła mnie świetna rodzina, idealna przyjaciółka czy nawet to, że mam dopiero 18 lat i wszystko przede mną. Dużo myślałam o samobójstwie, najczęściej nocami ryczałam i użalałam się nad sobą.
Dokładnie tak czuła się ta wewnętrzna ja, która powstała z popiołów. Chciałam ruszyć tyłek, nabrałam motywacji (schudłam kiedyś do 72kg, niby nie jest to świetna waga, ale w porównaniu do tego...
No cóż, masakra!
Tak czy inaczej, postanowiłam zacząć pracować nad sobą. Dla siebie. Dla żadnego dennego faceta, tylko po prostu dla siebie. By być pewną siebie, seksowną dziewczyną, którą czuję się w głębi duszy. Jedna rzecz jakiej mi brakuje do pewności siebie to właśnie odpowiednia waga i prawidłowa samoocena. Nie mam zastrzeżeń do swojej twarzy, dręczą mnie tylko kilogramy.
Otrząsnęłam się z tego dołka, przynajmniej tak mi się wydaje i z dumą mogę powiedzieć:
No cóż, masakra!
Tak czy inaczej, postanowiłam zacząć pracować nad sobą. Dla siebie. Dla żadnego dennego faceta, tylko po prostu dla siebie. By być pewną siebie, seksowną dziewczyną, którą czuję się w głębi duszy. Jedna rzecz jakiej mi brakuje do pewności siebie to właśnie odpowiednia waga i prawidłowa samoocena. Nie mam zastrzeżeń do swojej twarzy, dręczą mnie tylko kilogramy.
Otrząsnęłam się z tego dołka, przynajmniej tak mi się wydaje i z dumą mogę powiedzieć:
Zawsze spadałam na cztery łapy i dążyłam do różnych celów, naprawdę je osiągając. Wystarczyło tylko to bym naprawdę chciała i stawałam się mistrzem w pewnych ukochanych dziedzinach. Czemu mam nie być mistrzem ćwiczeń i za kilka miesięcy nie czuć się świetnie w swoim ciele? Pfff, musiałabym nie nazywać się Iksińska by się poddać.
O dziwo dużą podporą stała się dla mnie postać serialowa. Jak zapewne widzicie jest to Katherine Pierce, grana przez Ninę Dobrev w serialu The Vampire Diaries. Mimo iż jest to postać fikcyjna, podziwiam jej siłę i tak naprawdę jej siła daje mi kopa w dupę i mówi "ty nie możesz? zrób [im] na złość". Być może ktoś uznałby mnie za świrniętą na budowaniu pierwszych szczebelek motywacji na postaci z serialu, ale lepsze to niż siedzenie i płacz, prawda? Marzę o tym by mieć piękne ciało i mówić sobie przed lustrem:
O dziwo dużą podporą stała się dla mnie postać serialowa. Jak zapewne widzicie jest to Katherine Pierce, grana przez Ninę Dobrev w serialu The Vampire Diaries. Mimo iż jest to postać fikcyjna, podziwiam jej siłę i tak naprawdę jej siła daje mi kopa w dupę i mówi "ty nie możesz? zrób [im] na złość". Być może ktoś uznałby mnie za świrniętą na budowaniu pierwszych szczebelek motywacji na postaci z serialu, ale lepsze to niż siedzenie i płacz, prawda? Marzę o tym by mieć piękne ciało i mówić sobie przed lustrem:
Chcę dobrze czuć się w swoim ciele i być wreszcie prawdziwą osobą, nie tym workiem tłuszczu, który boi się żyć przez zbędne kilogramy. Możliwe, że mnie to zmieni, ale mam dosyć udawania, bycia "tą dobrą" i uszczęśliwiania całego świata na siłę. Chcę wreszcie skupić się na sobie, żyć dla siebie i martwić się o siebie. Jedyną cenną wartością są dla mnie moi przyjaciele i moja rodzina. Tak naprawdę całą resztę świata mogę odstawić na półkę.
Kilka dni temu zaczęłam dietę, zgubiłam już 2,5 kg (ważyłam się co prawda prawie tydzień temu) i cieszę się z tego mojego sukcesu, chociaż to zapewne tylko woda. Ćwiczę, jem 5 posiłków dziennie, zdrowo się odżywiam (nie głoduję się, uznałam, że lepiej jeść zdrowo niż przerwać dietę po 2 tygodniach z powodu zniszczenia organizmu). Wolę dojść do celu wolniej, ale skuteczniej i z radością żegnać kolejne kilogramy.
Moja depresja nie brała się też tylko z powodów czysto estetycznych. Ponad trzy lata temu zmarła mi młodsza siostrzyczka (w wieku 4 mscy) i to mnie niesamowicie załamało. Była dla mnie całym światem - istotką, na którą przelałam całą swoją miłość, centrum wszystkiego. Z każdym takim dołem myślałam również o tym i cała machina tylko się nakręcała.
Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać w diecie, jestem dzielną osóbką i spróbuję na nowo o siebie zawalczyć. Nie mam pojęcia czy ktoś nawet będzie czytał moje wpisy, ale będę pisać dla siebie (bo to kocham, że hoho). Zapewne wylądują tu później jakieś obrazki motywacyjne, cytaty i inne różne przemyślenia. Zapewne nie zabraknie tu gifów i wlepek z Niną Dobrev, która jest moim kobiecym ideałem, poważnie.
Tak czy siak - wam wszystkim życzę mnóstwo silnej woli i jeszcze więcej motywacji. Aby nam się udało i przestały żyć w cieniu społeczeństwa!
I mam też coś dla tych smutnych Vitalijek, które trapią pewne nawet sprawy nie dotyczące diet:
Na każdego przychodzi czas by być szczęśliwy. Może to właśnie mój?
Tak czy siak - wam wszystkim życzę mnóstwo silnej woli i jeszcze więcej motywacji. Aby nam się udało i przestały żyć w cieniu społeczeństwa!
I mam też coś dla tych smutnych Vitalijek, które trapią pewne nawet sprawy nie dotyczące diet:
Na każdego przychodzi czas by być szczęśliwy. Może to właśnie mój?
klaudia22ck
1 grudnia 2013, 16:11haha niezłe animacje :) wyuczone kwestie przez aktorów a jakże prawdziwe:)
-stay-strong-
1 grudnia 2013, 10:48Nie sądziłam, że ktokolwiek zobaczy mój wpis. :D Ale dziękuję wam ślicznie, dziewczyny x33 W kupie siła! xD
iwannabegood
1 grudnia 2013, 10:24motywujący wpis ;) powodzenia !
Zozolinda
1 grudnia 2013, 05:56Powodzenia :D :*
Patrycja..
1 grudnia 2013, 01:18Bardzo motywujący wpis. Z takim dobrym nastawieniem i motywacją na pewno sobie poradzisz! Powodzenia :*
nowyplan
1 grudnia 2013, 00:32Dasz radę. Jesteś naprawdę silną osóbką. Gratuluję spadku i mądrej dietki a nie głodówki. Trzymam kciuki za wytrwałość.
iwa0801
30 listopada 2013, 23:52powoli ale do celu ;) powodzenia i wytrwałości ;)