Cześć Kochani! Jak minął dzionek? Pięknie u mnie świeciło po prostu mega energetycznie:-) Co prawda stopni na plusie niewiele, ale pogoda i tak cudna:-) Dziś dzień jak zwykle ostatnio szybki. Zrobiłam pasztet z kurczaka z żurawinką:-)
przed pieczeniem:
Wyszły mi dwie blaszki z 1 całego kurczaka (2kg) i 1 kg wątróbki, plus 2 jaja, 6 średnich cebul, 4 marchewki, 2 łyżki kaszy manny. Tłuszczu dodatkowego nie ma tu prawie w ogóle (kilka łyżek oleju rzepakowego do usmażenia wątróbki z cebulką przed mieleniem). Może nie super dietetyczne, ale na pewno zdrowsze niż wieprzowinka;-)
W smaku boski, co potwierdził mąż i moja mama
Poza pasztetem oczywiście był obiad, sprzątanko i inne- wiadomo domowe krzątaninki:-)
Z aktywności to udało mi się godzinę z Jasiem na świeżym powietrzu pośmigać, wzięłam też mamę, która skarżyła się na moje tempo:-))) Niom cóż, ślimakowo to mi waga spada, ale poruszam się jak perszing;-) Właśnie- mama dotarła, co prawda wybrała autokar, i tłukła się 4 godziny ponad, ale jej wybór Chyba te ataki w Belgii ją wystraszyły, chciała ominąć dworce, zwłaszcza Centralny ... Poza spacerem 30 minut ćwiczyłam na rehabilitacji, i to ostro, do mokrego podkoszulka:-)Ale to moje ostatnie ćwiczenia z Panią, jutro mam tylko pole magnetyczne i jonoforezę. Miałam też ostatni masaż i pierwszy raz mnie nie bolał, co oznacza poprawę:-))))))))))))))))))) Po rehabilitacji śmignęłam jeszcze zakupy spożywcze, nie wiem ile jeszcze razy będę i po co jeździć - dobrze, że sklepy mam 1000m od domu:-) (te większe). Ale piechotą i tak nie dodźwigam, muszę autem ;-) Zamawiać już przed świętami nie będę, także śmiganie mi zostaje;-) Na jutro planuję porządki, pranie większe (pościele), może okna ze dwa machnę - jak będzie słońce, poza tym porządek w szafie (mojej) - priorytet! Babcia z Jasiem a ja układanko:-) I mam nadzieję, na rower i te sprawy;-))) Zawsze dużo planów, a potem życie weryfikuje... poza tym jeszcze na godzinę na rehabilitację jutro:-)
W piątek już gotowanie i pieczenie na maksa...
Także tak to u mnie. Zdrowsza jestem w lędźwiach na pewno:-))) (Alleluja!), natomiast katar jeszcze mnie męczy i pewnie będzie przez święta męczył, ale przeżyję:-) Najważniejsze, że Antoś w domu:-) I moja mama:-) Niom super:-)))
A jadłam grzecznie, nawet nie za dużo dziś (uff), pominęłam podwieczorek, gdyż pojechałam na rehabilitację (nie zdążyłam zjeść przed) i przepadło jedzenie:-)))
78 gram razowego z 2 jajkami z papryką:-)
na obiad ziemniaczki z wody, 90 gram kurczaka przyprawionego musztardą, zawiniętego w papier do pieczenia i duszonego na patelni plus surówka:sałata lodowa, jabłko, marchewka,olej na kolację 2 razowe kromki z moim pasztetem z żurawinką:-))) Także dziś fajny dzień:-) Oczywiście piłam dużo wody, plus herbatę pu erh, i herbatę białą:-) Mam nadzieję, że Wy też mieliście dobry dzień:-) pozdrawiam ciepło i życzę udanego czwartku Ania
doloress1988
23 marca 2016, 22:37Widać że dzionek udany ;)) buźka!
Anulka_81
23 marca 2016, 22:58Oj tak:-)))
Nejtiri
23 marca 2016, 22:29Przepysznie wyglada ten pasztet! az zatesknilam za domem i rodzinnymi swietami, bo my na obczyznie tylko we 2 bedziemy.. :( buza i oby zdrowko Cie juz nie opuszczalo!
Anulka_81
23 marca 2016, 22:58Kochana to do dzieła:-) pasztet jest prosty, potrzebuje tylko troszkę czasu:-) buziaki!