Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
EFEKTY ĆWICZEŃ PO ROKU I 7 MIESIĄCACH WYLEWANIA
POTU NA MATĘ :)


Trajla lajla, to sem ja, wasza okropna, nie bywająca wcale na Vitalii  Monia :p

No bo ja nie mam czasu, przecież jestem na wychowawczym i nic nie robię :?

Ale dzisiaj jest Wasz szczęśliwy dzień, bo dzisiaj postanowiłam uczynić wpis (impreza)

W zasadzie to już tak długo mnie tu nie było, chyba ze 3 dni, że nie wiem, od czego zacząć, więc zacznę od początku. Urodziłam się w 1936 r.... tfu.... 1976 jako Monika S. Dzieciństwo miałam ciut zjeb....ne, ale kto nie miał? Oj oj, to chyba nie jest portal patologiczny... ;)

No dobra. Zaczęłam ćwiczyć 1 lutego 1914... hehehe.... 2014 r. i nie przestałam, bo mi się to spodobało. Nie przypuszczałam, że aż tak mi się to spodoba. Uwielbiam zapach potu (tia... zapach, co?) i jak mata jest mokra, a ja czerwona i szczęśliwa, że kolejne 45 minut "katorgi" za mną! Ćwiczę 5 razy w tygodniu, weekendy mam wolne. Obecnie moim ulubionym treningiem jest Gym Break z Szymonem Gasiem i Kasią Kępką. Mam 2 płyty i uwielbiam je! Oczywiście z Chodakoską też nadal ćwiczę, ale nie ograniczam się tylko do jej treningów. Sama też układam sobie treningi, takie po 40 minut i ćwiczę sobie. Przez całe wakacje ćwiczyłam 5 razy w tygodniu. Nawet 2-tygodniowy wyjazd na Kanary nie przeszkodził mi w ćwiczeniach.

Byliśmy całą naszą zwariowaną rodzinką na Lanzarote, to jest taka Wyspa Kanaryjska, takie tam ciepłe kraje, prawie tropiki. :D I tam w hotelu była siłownia, ale godziny otwarcia miała ni w pic ni w cyc: 10.30-18.30. Normalny człowiek to w takich godzinach na plaży leży plackiem albo kopie dołki w piasku, żeby dzieci tam zakopać albo robi babki z piasku albo zamek albo pływa se w oceanie. Ale zdarzało się tak, że wracaliśmy z plaży wcześniej, żeby Monia mogła sobie na siłownię skoczyć i 40 minut poćwiczyć. Nawet nie korzystałam z tych sprzętów siłowniowych. Rozkładałam ręcznik na podłodze, uruchamiałam aplikację HIIT Interval w moim płaskocienkim wszystkomającym super wypasionym prawie 3-letnim telefonie i ćwiczyłam. I dziwne było to, że niektórzy gapili się na mnie, jakby to było dziwne, że na siłowni się ćwiczy. Bo inni przychodzili tam "turystycznie", tzn. 30 sek.na rowerku, pół minuty na bieżni, 40 sek. podciągania się i do domu. A ja bite 40 minut wylewałam pot na podłogę, aż mi się nogi rozjeżdżały, gdy robiłam podpór bokiem na łokciu z unoszeniem bioder.  Powiem Wam teraz w sekretnej tajemnicy, że jak się zobaczyłam tam w tych lustrach na siłowni, to normalnie nie wierzyłam, że to ja. Bo ja w domu ćwiczę bez luster i nie widzę się podczas ćwiczeń i nie wiedziałam, że to tak wygląda. Tzn. moje ciało, że tak fajnie wygląda i tak się wszystko fajnie napina. Jejciu, to było naprawdę fajne. Mówię Wam laski nebeske, ja marzyłam zawsze o takiej sportowej sylwetce i zawsze takie kobiety mi się podobały. Więc jak już pomału zaczynam nabierać takich kształtów, to jaram się tym strasznie. Bo ja byłam gruba. I mam w sobie takiego wewnętrznego grubasa. I np. jak idę kupować ciuchy, to sięgam najsamwprzód po M-kę. I dopiero tak patrzę, że to za duże na mnie przecież i idę po XS-kę. Tak tak, bo ja noszę już XS/S. Zależy co i jaki sklep. A najfajniejsze jest to, że jak mam na sobie obcisłe dżinsy w rozmiarze 25, to żadne boczki mi nie wyłażą i nic się nie wylewa. I to jest boskieeee!!!!!! Bo mi się kiedyś wylewało, ale już się nie wylewa. A niech tam, zrobię zdjęcie, to same zobaczycie. Momencik, idę cyknąć se słt focię :p


To żem się nachwaliła. Ale ja tak bardzo się cieszę z tych moich efektów. Bo wiecie, ile mnie to kosztuje wyrzeczeń? Może ćwiczenia to nie jest wyrzeczenie, bo uwielbiam to. Gorzej z jedzeniem. A raczej z niejedzeniem. Z niejedzeniem słodyczy. Bo ja jestem słodyczoholikiem i uwielbiam ciasta, ciasteczka, czekoladki, cukiereczki i wogle! A nie mogę ich jeść zbyt często, bo bym się roztyła w trymiga!!! (szloch) I cierpię katusze omijając słodycze szerokim łukiem. Ale życie jest tylko jedno, więc czasem coś słodkiego wpadnie do mej paszczy. Np. wczoraj (niedziela) robiliśmy 4. urodziny Majeczki i zjadłam kawałek tortu, ciasteczka, wafelki, herbatniczki, cukiereczki..... Oj było tego trochę. A wieczorem podczas oglądania Masterchefa obżarłam się chałwą. A dzisiaj na wadze 52,4 kg :< SKANDAL!!!!!

Moje kochane Niunie!!! Naprawdę postaram się bywać na Vitalii częściej. Wiem, że to samo mówiłam ostatnim razem, ale obiecuję poprawę.

A tymczasem kończę na dzisiaj mój wpis. Całuję Wasze śliczne mordeczki i ściskam cycuszki!!! :*


Wasza na zawsze

Monisława von Pszygłup de la Schajba

  • basiczka27

    basiczka27

    7 września 2015, 14:06

    Noo jesteś wreszcie :) Wylaszczyłaś się jak talala ! Samozaparcia do ćwiczeń zazdraszam !!!

  • justagg

    justagg

    7 września 2015, 13:56

    Super:)

  • DominikaSW

    DominikaSW

    7 września 2015, 13:38

    Zawsze zatyka mnie i robie wielki wdech jak patrze czego dokonalas!;)

  • wiola7706

    wiola7706

    7 września 2015, 13:10

    Uwielbiam Cie Monia .wygladasz super. Pisz czesciej bo człowiekowi od razu mordka się cieszy jak Cie czyta. Buziaki szalona.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.