No i jest syf na maxa. Kupiłam wagę - zważyłam się w sobotę. I jedyne co mogę powiedzieć to syf na maxa. Jak przystało na porządną kbietę użalałam się cały weekend. Bo jasna cholera naprawdę nie wiem jak to się mogło stać. Już nawet stwierdziłam ,ż powinnam się wymeldować z Vitalii bo co ja tu niby robię? Najwyraźniej oszukuję sama siebie i was ... fuck i tyle. No i takie mazgajstwo trwało jeden dzień :) Bo może i jestem znowu grubasem ,ale napewno już nie jestem mazgajem. Jestem tu gdzie jestem bo właśnie wzięłam i przestałam być mazgajem dość długi czas temu. Popłynęłam - to się zdaża. Choć faktem jest ,że jasna cholera niby tyre pracuję nad sobą i co? I pstro ... w 11 tygodni prztyłam 4,5 kg. No niby to się nie wydaje tak dużo. Ale dotarło do mnie w sobotę jak wiele wysiłku kosztowało mnie osiagnięcie tego co osiagnęłam ,i jak cholernie łatwo można całą tą pracę wypieprzyć w kosmos. Nie będę się usprawiedliwiać ,czas po prostu mocniej zacisnąć poślady. Motywacji wbrew pozorom mi nie brakuje. Wnerwa mam takiego ,że tej chwili mogę wyjść z biura i zacząć biegać. Mam mega postanowienie żeby do końća roku zjechać do 70 kg. Ach bo jeszcze się nie pochwaliłam ile mi się udało uzbierać - 79 kg :))) Zatem zakładma pozbycie się 9 kg w 4 misiące - moim zdaniem do zrobienia. Jedyne co w tym cały fuckupie jest piękne i wręcz bajeczne ,że tym razem przyłączył się do mnie mój mąż. Też się zważył w sobotę - i musiał ujrzeć coś strasznego bo nie chciał powiedzeć co :(. No tak czy tak ,coś jakby spełnienie kolejnego marzenia - wprawdzie nie ma mowy o wspólnym bieganiu ,ale póki co wspólne spacery mi w zupełności wystarczą. Strasznie chaotyczny ten wpis ,bo jestem zła na maxa ... ale w sumie od tego ,że byłam zła zaczęła się cała zabawa z odchudzaniem. Musi być jakiś totalnie silny biodziec bo inaczej gubi się drogę. Postanowiłam wykupić cały Vitaliowy zestaw ,czyli dietę i fitnesy on-line. Z racji całkiem nowego miesjca nie wiem gdzie tu mam fitnessclub itp. więc rozwiązanie on-line mi narazie bardzo odpowiada. Z dobrych wiadomości - znalazłam grupe biegową w mieście gdzie teraz mieszkam :))) I chyba w środę ruszę na pierwszy trening. Let's rock na maxa i tyle.
monka78
25 sierpnia 2014, 14:59skąd ja to znam, ja po tyg. miałam 2 kg. do przodu ale teraz już prawie grzecznie i próba ich pozbycia się jest. Powodzenia i dobrze że twój mąż też chce się odchudzać.:)
Mileczna
25 sierpnia 2014, 15:59będzie dobrze! tu przynajmniej człowiek nie jest z tym sam :))
Pokerusia
25 sierpnia 2014, 14:36a bo waga to samo zło! he,he...jak Ty to robisz, że wynajdujesz co raz to kolejne grupy biegowe:-))) moja się rozpadła niestety i żadnych opcji w pobliżu;-) powodzenia!
Mileczna
25 sierpnia 2014, 15:59no fakt ,gdzie się nie rusze to grupy biegowe :))))
AtomowaKluska
25 sierpnia 2014, 13:04ja nie polecam tego fitnessu vitaliowego, mnie nie przekonał, ale moze tobie pójdzie lepiej :D
Mileczna
25 sierpnia 2014, 13:16no zobaczymy :) muszę wytoczyc juz wszystkie działa :)
malinkapoziomka
25 sierpnia 2014, 11:44popłynęłaś? No to teraz zawracaj :) pzdr!
Mileczna
25 sierpnia 2014, 12:36zawracam zawracam :))
ar1es1
25 sierpnia 2014, 11:43Dziwne,ze przy takich treningach tyjesz.No chyba,ze nie cwiczylas a jadlas ponad CPM?Moze warto zaczac cwiczyc silowo-super pobudza metabolizm-polecam.Trzymam kciuki abys szybo rozprawila sie z nadprogramowymi kg.
Mileczna
25 sierpnia 2014, 12:37przerwę w ćwiczeniach miałm tylko w lipcu ,nie wazyłąm się od czerwca ...innego zabardzo wytłumaczenia ni ma ,w sensie ,że za dużo jadłam i tyle
cambiolavita
25 sierpnia 2014, 11:38Wystarczy chwila nieuwagi i plyniemy... Straszna prawda. I tak sie szybko ocknelas. W pore mozna powiedziec. Szybko odrobisz, wierze w to.
jovanka28
25 sierpnia 2014, 11:30wrócisz do regularnego biegania i kilogramy zaczną znowu spadać. niestety stare nawyki łatwo wracają, wystarczy chwila nieuwagi, wiem po sobie ;) grunt to się nie poddawać i ciągle próbować dalej :)
moniaxxxxx
25 sierpnia 2014, 11:04Ja też się ocknęłam z prawie 4-ma kg więcej:( odstawiłam basen, spacery , orbiego i zaczęłam jeść wszystko i waga a w górę! walczymy dalej, powodzenia;)
Mileczna
25 sierpnia 2014, 11:05o kapitulacji mowy nie ma - tylko jasna cholera jak się to mogło stać?
azoola
25 sierpnia 2014, 10:46Niestety- tyje się tak łatwo ;/ Dobrze,że kupiłaś wagę i masz silny bodziec teraz ,niz dopiero jak ubrania stałyby się dziwnie za ciasne :) Czekam na relacje :)
Mileczna
25 sierpnia 2014, 10:50oj będą będą ... no właśnie dokładnie tak - tyje się tak łatwo :((((