No wychodzi na to ,że ja się zdecydowanie z tą siłownią zaprzyjaźnię :))) Wczoraj to nie był mój pierwszy raz ,było to podejście nr 4. Ale pamiętajmy ,że miałam spora przerwę od ćwiczeń w ogóle oraz fakt ,że poprzednie 3 razy w ogóle mi się nie podobały. Wczoraj było cudownie. Miałam być 45 minut ,a po 1h30' sie zorientowałam że przekroczyłam czas. Tzn. nie chodziło o kase czy coś tylko takie miałam założenie ,że jestem pierwszy raz po dobrych paru tygodniach i w ogóle. I jak zwykle to co tym razem zmieniłam to zwyczajnie moje podejście do tematu. Oprócz tego ,że juz od zeszłego tygodnia sie nastrajałam na ta siłownię. Nastrajałam czyli w kółko sobie powtarzałam ,że tam chodza także takie osoby jak ja, dopiero zaczynające. Nie każdy recytuje z głowy anatomie oraz przypisane nazwy ćwiczeń do patii mięśni. Znowu ta chora ambicja ,że jak coś zaczynam to od razu mam być mistrzu - kurde już to tyle razy przerabiałam i za każdym razem to samo :))) Na fitnesie nie miałam takich rozterek ,bo bardzo dawno temu po prostu uczyłam się i nauczyłam się jak to wszystko działa. Ale tak po prawdzie gdybym tego nie wiedziała to napewno po tych zajęciach ,na które chodziłam moja wiedza by się nie zwiększyła. Bo niestety trenerka ma czasami ponad 30 osób na sali więc jak ona ma każdemu tłumaczyć prawidłowa postawę ,jaki mięsień pracuje itp. Czułam się na tych zajęciach bardzo komfortowo bo ja to już wszystko wiedziałam. I jak już mi to Eli84 wyjaśniła ,moje wszelkie obawy i złości na tą siłownię wynikały zwyczajnie z niewiedzy. Bo faktycznie najprościej jest wyjść z domu i pobiegać. Fakt wypada jakieś podstawy przyswoić ,ale jest ich zdecydowanie mniej na poczatek niż przy treningu siłowym. Sporo mi czasu zajęło przepracowanie tego w sobie. Ale chyba się udało :))) Wczoraj pierwszy raz poszłam z takim nastawieniem na tą siłownię ,że nawet jakbym miała 45 min na skakance skakać to by mi się i tak nieziemsko podobało. No ale akurat na skakance nie skakałm :) Absolutnie ja się tego wszystkiego dopiero zaczynam uczyć ,ale to mnie właśnie tak nakreciło - UCZYĆ. Dziękuję bardzo maniaa123 oraz gruszkinowi kochanemu - dostałam piękną kapsułe wiedzy ,która uprzyjemniła mi piewszą udana wizyte na siłowni ,a jednocześnie uruchomiła już bezpowrotnie zapał do wiedzy na ten temat i do ćwiczeń!! Jestem nakręcona jak cholera :) I jeszcze mi sie taki akcencik na koniec tej wizyty trafił. Jak już wychodziłam z szatni weszła dziewczyna ,raczej sporo młodsza odemnie ,szczupła tez raczej. W każdym razie do mnie przestraszona się zwraca jak tam jest bo ona pierwszy raz. Oczywiście na wszystkie pytania odpowiedzaiłam. Ale nie to najważniejsze jest ,tylko to że dzieki niej uświadomiłam sobie że to nie jest nic dziwnego że zaczynasz. Czy ja sobie o niej coś dziwnego pomyślałam - NIE. Było mi niezmiernie miło ,że mogę pomóc. I tak już później doszłam do wniosku ,że to ona mnie bardziej pomogła jak ja jej :))
Uff ... dziś bedzie odpoczynek ,czyli basen. Generalnie mam przyjemniuszkie zakwasy mniej więcej we wszystkich partiach mięśni. Przyjemne bo wyczuwalne ,ale nie przesadziałam - czyli moge się swobodnie poruszać :))) Na jutro mam znowu ekscytujące plany ,a mianowicie pierwszy mój grupowy trening biegowy z Truchtaczami :))) Co prawda oni biegaja w czwartki 11 km ,ale postanowiłam nie pękać. Ustalę z nimi trasę i po prostu się w którymś momencie odłączę ,bo chyba nie dam rady tyle zrobić. Ale nie można wiecznie od tego uciekać. Zresztą jestem tak na to wszystko mega pozytywnie nastawiona ,że grzechem było by zmarnować ten zapał :)) Bałam się jeszcze tydzień temu ,że ja już takiej zajawki i szaleńczej ekscytacji żadnymi ćwiczeniami nie złapię. A złapałam jak cholera!
papuniaa
15 stycznia 2014, 09:53wiedziałam, że dasz radę. Zobaczysz, że ćwiczenia siłowe mogą dać tyle samo frajdy co bieganie. Jesteś bardzo dzielna!
grubelek1978
15 stycznia 2014, 09:27oj dzielna koleżanka- uważaj tylko i się nie pretrenuj, bo zapał zapałem ale najważniejsze jest zdrowie! niestety nie wszyscy trenerzy na siłowni czy fitnesie są fachowcami i faktycznie dobrze jest być przygotowanym również teoretycznie, ja nie byłam i będę za to płaciła do końca zycia - mój błąd...
minobreesmi
15 stycznia 2014, 09:14Woow zazdroszczę powera :-) Gratuluję takiej mocy :-) i trzymam kciuki by ta moc już ni zawsze pozostała!
Martyna30
15 stycznia 2014, 09:12najważniejsze to się przełamać do czegoś. W niedzielę pierwszy raz założyłam łyżwy i poszłam na lodowisko! I nieważne, że trzymałam się bandy:))))ważne, że spróbowałam i nie zamierzam przestać! Dziel się tutaj z nami wiedzą na temat ruchu, bo takie osoby jak ja bardzo dużo korzystają z Twoich wpisów:)
MargotG
15 stycznia 2014, 09:04eeeeeee, Ty nie dasz? jakoś nie się nie chce w to wierzyć.. chyba dasz :) co t dla Ciebie 11 km? przecież to nie będą wyścigi , tylko truchtanie?