Wczorajszy dzień, koszmar.
Inwentaryzacja zrobiona ekspresowo, ale przerw nie robiłyśmy prawie wcale.
Nie było czasu, ani spokojnie coś zjeść, ani się napić.
Na koniec dnia czaszkę mi rozsadzało, para szła uszami i cyferki latały przed oczami, a jak przy wyjściu włączałam alarm to się nad kodem zastanawiałam, tak mi się wszystko pomerdało że bałam się ze wstukam kod z alarmu domowego, albo swój pin do bankomatu.
Najważniejsze że spis wyszedł dobrze i na najbliższy rok mamy spokój.
Dieta wczoraj to mi wyszła kiepsko, raczej głodówkę miałam. Rano w domku wszamałam owsiankę, a w pracy tylko jabłuszko i wodę, na kolację ochoty po całym dniu za specjalnie nie miałam i zjadłam tylko plasterek pasztetu.
Dziś rano w pracy, liczę już godziny do weekendu i trzy dni wolne.
Po południu w planach orbi.
Miałam tydzień WO zacząć od jutra, ale zaczęłam już dziś.
Po świątecznym jedzeniu nie podoba mi się ani moja waga, ani moja cera.
Jednak dużo warzyw i owoców, a mało pieczywa i mięsa to dla mojego organizmu najlepsza dieta.
Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
*Dziękuję za wszystkie komentarze.
ewela22.ewelina
3 stycznia 2014, 09:34o matko no niezle zawsze pocztaki roku sa takie ale juz masz za soba a tu znow długi week:)