Tak, właśnie takie miałam marzenie na rok 2013 :doczekać chwili kiedy zdrowy styl życia będzie stylem bycia :)) I wiecie co: TO JUŻ SIĘ STAŁO! A dowodem na to ,że poszło zgodnie z planem są efekty jakie osiągnąłam oraz to ,że nie wiem nawet w którym momencie zaczęłam komponować swój jadłospis bez kartki i od kiedy dokładnie w mojej lodówce rezydują wyłącznie zdrowe składniki. Jednak co najmniej pierwszy kwartał roku przetrwałam tylko dzięki mojemu notesikowi :)
Ale faktycznie zapisy w notesiku kończą się w kwietniu i mniej więcej od kwietnia komponowanie menu przychodziło mi już samo. W pracy nie pytają mnie co mam dziś do jedzenia, tylko co ZDROWEGO mam dziś do zjedzenia. Ulubione potrawy zupełnie bezwiednie przygotowuje w wersji fit (bigos, spagetti, gołąbki). W łikend całkowicie się upewniłam w tym ,że oduczyłam sie jeść mieso wieprzowe. Zrobiłam takie "szaszłyki" z mięsa mielonego. Stwierdziłam ,że odpuszcze tym moim gościom i dodam wieprzowiny - choć nie była naprawdę tłusta. Piekłam w piekarniku ,więc jeszcze się ten tłuszczyk wytopił. Wszyscy się zachwycali - szczególnie mąż ,że ma dyspenze na wieprzowinę ... tylklo mnie nie smakowało. No oczywiście nic nie powiedziałam - w końcu nie będę krytykować sama siebie :))) Ale uznałam to za ostateczny dowód na to ,że przestała mi wieprzowina smakować. Z 2 tyg. temu robiłam indykowe pulpety i nasmakować się nie mogłam. W moim jadłospisie często goszczą ryby - tutaj to już akurat zależy od finansów:))) Tak czy tak menu mam bardzo urozmaicone - co chyba w tym nowym życiu odpowiada mi najbardziej. Chciaż w moim przypadku urozmaicenie to rzecz względna bo jak mi coś posmakuje to często to jem :) Jednak można urozmaicenie interpretować jako brak przymusu do jedzenia w kółko tego samego :) Miałam kilka odkryć kulinarnych w tym roku ,których napewno nie dokonałbym gdybym nie szukała coraz to nowych pomysłów na zdrowy mój styl. Np. łosos marynowany - niebo w gębie ,ktorym się zajadałam wiosną...i juz chyba czas do tego wrócić. Kolejnym niesamowitym dla mnie zjawiskiem jest świerzy ,surowy szpinak - brak tego rarytasu w mojej dotychczasowej diecie uważam za straszna stratę. I na koniec dwa niesamowite warzywa strączkowe czli soczewica i ciecierzyca - pyszne groszki nie obciążone skrobią!
I przy takich rozważaniach zazwyczaj dochodzę do wniosku ,że to wielkie szczęście że tak przytyłam. Dzięki temu odkryłam jak wielka drzemie we mnie siła. Że potrafię dotrzymywać sobie danego słowa. Że konsekwencja nie jest łatwa ,ale daje niewyobrażalne zadowolenie z siebie. Gdybym miała jednym zdaniem powiedzieć co mi dało to całe odchudzanie to nie zgubione kilogramy były by pierwszą myślą. Ale właśnie to ,że bardzo siebie za te wszystkie trudy polubiałam. Nawet teraz na tym fitnessie ciągle siebie zaskakuję. Dawniej jak mnie tylko coś w mięśniu kujneło bo w końcu zaczał pracować natychmiast odpuszczalam mysląc "nie ma co przesadzać". Tylko wiecie nie chodzi mi o katowanie się aż do potwornych kontuzji. Na zajęciach w których uczestnicze kobieta naprawde dobrze dobiera ilość powtórzeń tak aby poćwiczyć ,a nie się zmasakrować. Ale dawniej zazwyczaj po pierwszej 8ce dawałam spokój - teraz nie ma o tym mowy.
A dziś ćwierkam od rana bo w końcu wybrałam sobie cel na pierwszy kwartal przyszłego roku. A mianowicie 7 Poznański Półmaraton w kwietniu. Wiem ,że od stycznia oznacza to dla mnie wypełnianie już naprawdę konkretnego planu ,ale mentalnie już podjęłam decyzję aby wziąść udział w półmaratonie i od razu ze szczęścia chce mi sie skakać. AAAAA!!!!!
gruszkin
4 grudnia 2013, 14:32Ps. cudny dzienniczek.
gruszkin
4 grudnia 2013, 14:32Marynowany łosoś? pierwsze słyszę. A jakie masz sposoby przyrządzania soczewicy i ciecierzycy? Kiedyś zrobiłam zupę z soczewicy na pomidorach i sama musiałam ją zjeść... Jak ćwiczę na zumbie to nie ma mowy żebym odpuściła, ale jak ćwiczę sama to mam momenty, że przerywam i wtedy gadam sama do siebie, że to przecież głowa mnie hamuje, a ja dam radę, bo mięśnie jeszcze nie są tak zmęczone i daję radę, zdarza mi się czasem cofnąć video żeby nie odpuścić. Dzięki za teorię z głową, nie raz bym się przez nią wycofała. Dziś np. po podstawowym treningu przyszła myśl żeby odpuścić, zrobiłam pięć minut przerwy i ruszyłam z brzuszkami i hip hopem. Dzięki!!!
CoSiePaczysz
4 grudnia 2013, 14:27przy diecie faktycznie można odkryć wiele wspaniałych potraw smaków ;)
Martyna30
4 grudnia 2013, 13:58oj ale sobie powspominałam czytając Twoje zmagania. Też pisałam w zeszytach, kalendarzach i też najlepiej wspominam to, że tyle rzeczy posmakowałam pierwszy raz w życiu odkąd zaczęłam się odchudzać. Dla wielu jest dziwne, że można ugotować np.smaczną zupę nie wkładając do środka pół kilo wieprzowiny. Ale ja musze się kontrolować cały czas z ilością zakupów, bo tak po troszeczku mi w lodówce przybywa i niby zdrowo, a za dużo . Grudzień sprzyja podjadaniu, przynajmniej w moim przypadku. Chyba ta atmosfera tak na mnie wpływa:) Pozdrawiam.
holka
4 grudnia 2013, 13:49Jesteś bardzo skrupulatną osobą i Twój dzienniczek wygląda bardzo profesjonalnie :) Cieszę się razem z Tobą twoim sukcesem :D i musze spróbować w końcu tych "groszków" :) A cele na nowy rok ambitne wciąż rozwijasz skrzydła :)
Niecierpliwa1980
4 grudnia 2013, 13:21też dopiero teraz odkryłam szpinak i jestem stanowczo ZA! :-) Odkryłam wiele rzeczy-podobnie ,jak Ty dopiero przy odchudzaniu. Oczywiście najlepszą z nich jest bieganie ,ale również to,że potrafię i w końcu coś mi wyszło ! Poczucie ,że robię coś dla siebie i nie marnuję czasu na depresje,smutki i nicnierobienie-jest niesamowitym mobilizatorem moich działań.