Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
byłam na zumbie :))) ... czyli naprawdę patrzę
teraz na świat innymi oczami!


Pierwszy raz na zumbe trafiłam prawie 2 lata temu - zupełnie przypadkowo. W tedy może jeszcze nie ważyłam 90 kg ,ale napewno byłam blisko. W każdym razie kondycji prawie zero i ogólny taki smutek w oczach. Już pewnie wspominałam ,że prawie z płaczem z tamtąd wybiegłam. Generalnie trafiłam przypadkiem bo nawet nie sprawdziłam na jakie zajęcia idę ,po prostu wlazłam na jakąs godzinę i już. Napewno nie byłam przygotowana psychicznie na te zajęcia ,ale przedewszystkim fizycznie. Wczoraj się po prostu dobrze bawiłam! Ale kurcze po 1 h fatburningu z lux_torpedą byłam już nieźle przymęczona i w połowie tej zumby przestałam zapamiętywać kroki :))) Stwierdziłam ,że nie będę robić siary i wszystkim mylić kroków ,podziekowałam i wyszłam - ale na pewno wrócę! Najbardziej lubię wywijanie bioderkami :) Zumbe też prowadziła lux_torpeda ,ale zdecydowanie zwolniła tempo - uśmiech pozostał. Tak czy tak konkluzja jest prosta: gruba ja dwa lata temu zupełnie innymi oczami na te zajęcia patrzyła. Dlaczego ja wtedy nie pojeła ,że nie da się tak z ulicy pyk zacząć super ćwiczyć? Odpowiedź jest raczej prosta. Ponieważ starałam się nie zauważać ,że mam spory problem z nadwagą nie ogarnełam także tego ,że moja dobra forma fizyczna tez już nie istnieje. Dlatego bardzo zachęcam wsztsrkich ,którzy sa na poczatku drogi żeby nie rzucać się od razu na podnoszenie ciężarów. Ja zaczęłam od prawie 4 miesięcy nordick walking. Początkowo chodziłam tylko 30 minut. Ale to 30 minut było codziennie. Kiedy doszłam do 2 h, po których nie byłam specjalnie zmęczona dopiero przyszedł czas na bieganie. Fitness w tym roku tak naprawdę zaczęłam gdzieś od maja. Kilka razy zrobiłam słynny Skalpel. Latem zaczełam chodzić do klubu ,ale tu też nie od razu pełna parą. Najpierw było raz w tygodniu. Potem dwa razy ,trzy razy... a w tym tygodniu byłam już 4 razy :) Przyszły zapowiada się równie aktywnie. Miałam możliwość kupienia extremalnie tanio karnetu i zamierzam go do ostatniej kropli wykorzystać :) Łikendzik relax ... obowiązkowy jest tylko trening perfekcyjnej pani domu. A'propos sprzatania to nie doczekałam się łikendu i już pierwsze rzeczy wyleciały z szafy. Niestety dwie ulubione koszule. Ale rozmiar 44 to w tej chwili zdecydowanie nie mój rozmiar. Gdyby ktoś był ciekaw to już jestem pełne 42 ,ale bardzo blisko 40 ... a zaczynałam od 46 będącego blisko 48 :)

Dostałam dzis od koleżanki do spróbowania pastę z ciecierzycy. Po prostu cudo. Wersji tej pasty jest pewnie tyle co kucharek. Ale zasada jest jedna ,zblendowana cicierzyca (gotowana lub konserwowa) z odrobina oleju i przyprawami. Koleżanka zrobiła wersje z pasta curry i szaleństwo: olej arganowy. Niesamowicie sycące. Ja po prostu zrobiłam z nia kanapeczki. Chlebek razowy od męża, liśc sałaty ,drobiowa wędlinka i na to ta pasta - no niebo w paszczy a do tego samo zrdowie!

A na deser super artykul od Wróblik1981 - no ja muszę się staranniej do niego stosować :)))) W sumie przeplatam trening cardio /treningiem siłowym ,nie pracują te same grupy mięśni. Ale plan na przyszły tydzień obejmie masaż albo bulgoty w środę.

http://www.kobietkibiegaja.pl/trening-biegaczki/artykul/trening-regeneracja-sukces 

  • Maaaargo

    Maaaargo

    22 listopada 2013, 10:43

    Uwielbiam zumbę od 3 lat i wiem o czym mówisz :)

  • Maaaargo

    Maaaargo

    22 listopada 2013, 10:43

    Uwielbiam zumbę od 3 lat i wiem o czym mówisz :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.