Po pierwsze mnie te zajęcia jakos uskrzydliły ,a po drugie i bardziej zaskakujące w końcu się sama przed sobą przyznałam dlaczego ja np.2 lata temu zrezygnowałam z fitnesu - co m.in. w niedługim czasie mnie doprowadziło do wagi 90 kg. Odpowiedź na skróty brzmi: bo nie biegałam :))) Wczoraj nie było moich zajęć o rzeźbie ,ale koleżnaka mnie zachęciła do cardio + brzuch. Ogólnie cardio nie chciałam ,bo biegam więc aerobów mam sporo w swoich aktywnościach. Ale ... ale te zajęcia prowadziła kobieta wulkan! W dodatku pięknie zbudowana ,tzn. może i ja nie chciałabym aż tak mieć zbudowancyh mięśni ,ale zdecydowanie jest kobita chodzącą reklamą zajęć które prowadzi. Do tego dynamiczna i wiecznie uśmiechnięta - no po prostu git! A ja tuż po rozgrzewce byłam w szoku ,że daje rady ze wszystkimi powtórzeniami. Było dużo kopania i boksowania ,a pamietam jaka wyszłam kiedyś zniesmaczona po takich zajęciach. Zniesmaczona tym ,że mi toralnie nie szło powiedziałam wtedy że to głupie i w efekcie w końcu przestałam. I wczoraj normalnie byłam zaskoczona własna formą. Nie myślcie sobie ,że wszystko wykonuję na luzie - bzdura. Jestem czerwona ,oddech głeboki ,mięśnie palące ,pot sie leje. Ale nie odpuszczam ani na chwilę! I wiem ,że te 2 lata temu odpuściłam ,bo ja w ogóle nie miałam kondycji. Po za tym juz panuje nad swoja głową. Tzn. troche panuję bo wiadomo jak to z nią jest ,i ciągle nad tym pracuję. W każdym razie ,przynajmniej w zakresie zajęc fitness, potrafie nad tym zapanować. I ten fakt pcha mnie do przodu. Od wczoraj bardzo wyraźnie czuję gdzie mam pośladki i brzuch :))) I już doczekać się nie mogę jakie jeszcze mięśnie odkryję w tym tygodniu :)))
I oczywiście postękuję troszeczkę od zakwasiorków - ale naprawde niewiele. Mąż wczoraj jak wychodziłam na fitness rzucił "znowu sie idziesz katować" ,ech - no cóż moge powiedzieć. Ale zamiast się złościć na niego uśmiechnełam się ,podarowałam całus i odparłam "przyzwyczaj się ,bo tak to będzie co najmniej do końca roku wyglądało" :))))
Generlnie jak tak sobie czasem analizuje ten rok to jednak wpadam w podziw ,że tak mi to wszystko wyszło racjonalnie. Zachwyt bierze sie z tąd ,że ja tak naprawdę nie siadłam w styczniu i nie zrobiłam planu na cały rok z racjonalną analizą mojej kondycji itp. Zaczęłam spokojniutko od nordick walking (styczeń - kwiecień) ,bo stwierdziłam że troszkę jestem hipciem więc easy. Po tych prawie 4 miesiącach już mnie to NW nie męczyło tak jak początkowo i był to pierwszy argument do rozpoczeciaq przygody z bieganiem. Najpierw marszobiegi ,a po niecałym miesiącu pierwszy ciągły bieg na 4 km. Potem na 10 km ,aż się to skończyło zeszłoniedzielnym biegiem. A od wczoraj ostry fitness!!! Ale gdyby mnie ktoś zapytał w styczniu "jak planujesz to odchudzanie" odpowiedziałabym z przerażeniem ,że nie wiem! I generalnie do większości mądrych decyzji skłoniły mnie albo Vitalijki ,albo artykuły podesłane przez Vitalijki :))))
A co wy na to?
anuszka1981
20 listopada 2013, 11:59No to mowię, że masz szczuplutką łydkę :)
Skania79
20 listopada 2013, 11:06Oczywiście :) Czas pobić swój rekord- 20 km i zrobić 30 km :))) A Co! W końcu było kiedyś obiecane- nie zapomniałam:)). Trasa gotowa, czeka tylko na siły i czas :)))
Labilna
20 listopada 2013, 10:53nie no Ty to jakiś terminator jesteś w sporcie. Przestanę Cię czytać bo mnie dosłownie zawstydzasz.
Kenzo1976
20 listopada 2013, 10:24Masz swoją pasję , pozdrawiam .
Mafor
20 listopada 2013, 10:15może warto Twojego męża w to "wciągnąc"?
Mafor
20 listopada 2013, 10:14fanie, mój tez ćwiczy jak widzi że ja ćwicze :)
majeczka1166
20 listopada 2013, 08:58ja tez ja tez WYMIATAM
monka78
20 listopada 2013, 08:50i tylko tak trzymaj,zwłaszcza jak coś nam odpowiada nie warto tego odpuścić.A mąż nie chce z tobą zacząć chodzić? Oni tylko tak mówią aby nas zachęcić do dalszej walki nad sobą:)
ulawit
20 listopada 2013, 08:40Mąż też się niech trochę pokatuje, to zobaczy w czym rzecz :)
beatka2789
20 listopada 2013, 08:34super :) tak trzymaj nawet dłużej niż do końća roku
VitaEmma
20 listopada 2013, 08:28Miluś... zamiast siebie tak katować to weź ze sobą męża niech katuje się razem z Tobą! A co! Jemu też należy się trochę od życia:)
malinkapoziomka
20 listopada 2013, 08:13no i super! PZDR!