Dziwne jakieś mam teraz uczucia słuchając koleżanek ,które się oszukują. Oczywiście oszukują pod kątem swojej wagi i kondycji. Co gorsza ja wiem ,że byłam dokładnie taka sama. Mam w dziale conajmniej 25 kobitek. Do tej pory uważałam ,że wszystkie sa szczuplutkie - bo ja generalnie chyba byłam najgrubsza z nich wszystkich. Więc oczywiste jest ,że starałam siż nie zwracać uwagi na wygląd innych i generalnie omijać temat nadwagi szerokim łukiem...żeby to umnie była nadwaga jeszcze ,a nie regularna otyłość. Jestem raczej baba z jajem więc na przytyki co do mojej wagi potrafiłam odgryść się takim tekstem ,że nikt dwa razy tego tematu przy mnie nie podejmował :))) No niebardzo jestem teraz z tego dumna. W każdym razie nawet dobijając do 90 kg zawzięcie twierdziłam ,że ja się w swoim ciele czuję świetnie i basta. Wczoraj mieliśmy w pracy takie pierdybajki pt. badanie cholesterolu ,dietetyk itp. Oczywiście to wszystko w formie zabawy. Chociaż byli panowe z pogotowia z manekinem do resuscytacji i goście z PZU z samochodem do symulowania dachowania - fakt uśmiałyśmy się wszystkie przy tym setnie ,ale temat same przyznacie poważny. mniejsza z tym. Jak cały czas powtarzam ,ja mam jeszcze sporo pracy przed sobą ,ale na całą kolejke kobitek do dietetyczki (notabene była to ta dietetyk co do niej chodziłam) i tego jej urządzenia byłam jedyną laską podjaraną na maxa. Bo wiedziałam ,że napewno mi się parametry przez dwa tygodnie poprawiły - i się nie myliłam :) Ale w sumie nie o tym chciałam. Oczywiście ja nie uważam ,aby takie "spotkanie" zastępowało konsultacje lekarskie i normalne badanie ,ale... Ale myślę ,że daje to jakiś obraz ,a przedewszystkim powinno być impulsem do zabrania się za siebie. I z niemałym zdziwieniem obserwowałam jak moje koleżanki odchodziły od tego stanowiska załamane - te same ,które od 9 ciu miesięcu z mniejszą lub większą intensywnością drwiły z moich sałatek ,odmawiania ciasta itp. I powinnam chyba być zadowolona - na zasadzie ,że miałam rację. Ale niestety było mi ich niesamowicie szkoda. Nawet próbowałam coś tam opowiadać o tym co ja robię, ale nim wróciłyśmy do swojego budynku doszły do wniosku ,że dietetyczka to hochsztaplerka i nabija ludzi w butelkę. No generalnie już się przestałam odzywać. Bo nie trzeba mieć laserowego mieczyka żeby odróżnić osobę szczupłą od otyłej. No ,ale znowu nie czuję się w mocy żeby je oceniać - bo byłam taka sama. Szkoda tylko bo te babeczki mają zazwyczaj tak max 10 kg tej nadwagi - więc w porównaniu do moich co najmniej 20 kg to nie dużo. Ale chodzi mi o to ,że jak teraz odpuszczą to dojda sobie spokojnie do poważnej nadwagi i w tedy jest płacz. I niestety stara prawda : że jesli nie sięgniesz dna to się po prostu nie odbijesz. Kurcze...naprawde powinnam świętować zwycięstwo ,a jestem bardzo zasmucona. No nic - nie zbawię nikogo na siłę. Tyle ,ze wczoraj pierwszy raz popatrzyłam na ten cały nasz dział bardziej krytycznie - czyli pierwszy raz od 3 lat nie z perspektywy osoby z ogromna nadwagą. Sam ten fakt był przyjemny :)) Generalnie przestałam widzieć same laski...tych szczuplutkich jest najwyżej 30% i większości nie maja wiecej niz 26 lat - no po studiach to ja tez była laska. I tak sobie myślę ,że w moim życiu prywatny dokładnie tak samo patrzyłam na świat. Że składał się dla mnie wyłącznie z szczupłych wysportowanych ludzi do których ja rzecz jasna nie należałam. Ja się chyba nawet nie przyglądałam ludziom - ale nie z dobrego wychowania ,czy coś tylko po prostu nie chciałam widziec tych zgrabnych tyłków...siłą rzeczy nie widziałam także tych otyłych. Pokrętnie zmierzam do tego ,że jak już człowiek wpadnie w tą nadwagę to się wyprowadza całym sobą do jakiejś samotni ,twierdzy wręcz w której trzeba się bronić przed przytykami o otyłości. Do której nikogo się nie wpuszcza - bo sie jest otyłym. Z której na nikogo się nie patrzy - bo się jest otyłym. Niestety jednak zanim doprowadzi się juz do takiej lekkiej tragedi przechodzi się przez etap ,sama nie wiem - wyparcia , jako moje koleżanki czyli juz powinny się za siebie zabrać ,ale uważają że wszystko jest ok i świetnie czują się w swoim ciele. Jasna cholera jakbym siebie słyszałam z przed 2 lat. Gdybym wtedy byla mądra w niewięcej niz 6 misięcy doprowadziłabym się zarówno do odpowiedniej wagi jak i nie straciła całej sprawności fizycznej jaka miałam. Ale nic to - teraz medal dla mnie ,że sie w ogole opamiętałam. To przecież takie proste - podjąc decyzje i się jej trzymać!!! I m.in. dzięki wam mnie sie to udaje. I jestem dumna ...i szczęśliwa. Tylko pomalutku dostaję palmy na temat sportu - mam nadzieję ,że codzienne obowiązki jakoś mnie w granicach zdrowego rozsądku zatrzymają :))))
Czy półmaraton to już jest odpita palma? Może troszeczkę...ale spokojnie to dopiero marzenia na przyszły rok. Póki co jestem podjarana czerwcowym biegiem na 10 km ,tylko bardzo bym chciała polepszyc swoje wyniki - bo póki co jest tak raczej słabo. Kurcze kiedy zaczynałam te moje marszobiegi i doktoryzowałam się w treningach dla super poczatkujących ,a teraz jakieś biegi mi w głowie...jestem taka podjarana ,że zaraz bym poszła biegać. I dziekuję wszystkim wprawionym biegaczkom za rady. Już przeszukuję net i pomalutku będę wprowadzac zmiany w "terningach" ...no w sumie nie powinnam się już tego słowa bać. Jak by nie było trenuję samą siebie!!!
I jeszcze ostatnie słówko o tych wczorajszych zabawach z dietetykie itp. W ramach tej akcji był poczętunek dla każdego. Nic wielkiego :kanapeczki ,owoce...i szarlotka. Dziewczyny stwierdziły ,ze jestem nienormalna że nie jesm szarlotki :) Wierzcie mi miałam ochote bo naprawde ładnie wyglądała - jak wiadomo ja za słodkim nie przepadam więc jak mówie ,że wyglądała ładnie to musiała wyglądac super. Ale pomyślałam - czy ten prostopadłościan z kruszonką i jabłkiem jest wart wszystkich moich wyrzeczeń? Odpowiedź jest prosta : N I E !!!!
Agnes2602
18 września 2013, 10:47Super,fajny artykuł napisałaś aż miło poczytać.Już nie mogę się doczekać aż mi przeziębienie minie i biegam!!!!!Motywujesz Kobieto!!!!!
fitness.poznan
18 września 2013, 10:39To świetne, że masz tyle energii i zapału do biegania, a Twoja świadomość siebie i swoich priorytetów i celów jest niezwykle motywująca! Kiedyś też moim marzeniem było przebiec półmaraton, od wiosny zamierzam wznowić treningi biegowe,a takie wpisy jak ten, jeszcze bardziej mnie motywują! Pozdrawiam!
zjemcie
18 września 2013, 10:29dwa dni temu za cel przyszłoroczny postawiłam sobie...półmaraton! :D więc piąteczka :D
ar1es1
18 września 2013, 10:29Mam jedno pytanie do Ciebie-czy Ty nigdy nie masz wylamu w diecie?No w swieta nie jesz nic"normalnego"typu ciasta,smazone,itd?