Łosiem tytułowym jestem ja. Łosiem jestem.
Łosiu! Tak napisała do mnie jedna vitalijka próbując przywołać mnie do porządku
A dokładniej: nie żryj słodyczy łosiu, to szybciej będą efekty
I ja już wiem, że ona miała rację. Że jestem najbardziej łosiowatym łosiem. Bo łosiem się jest, gdy cały boży dzień pilnuje się diety i ćwiczy a następnego wsuwa całą paczkę piegusek na raz. I tak w koło Macieju. Łosiem się jest, gdy się ogląda serial o chudnących grubasach i myśli: Kurdeee jacy oni są grubi, są mega tłuści, nie umieją nawet wejść po schodach, jednak tak źle ze mną nie jest. Więc usprawiedliwia się swoje durne wybryki-czipsiki tym, że "nie jest tak źle".
Zrozumiałam wreszcie to, co próbowała mi chyba przekazać moja mama całe życie.
We wszelkich życia sferach (i ja tak sobie myślę że w diecie również) wzrokiem, zapałem i zamiarem zawsze należy sięgać trochę wyżej.
Dlaczego porównywać się do miernika niższego, poklepywać się po własnym ramieniu w myślach i mówić "nooo nie jest tak źle, może być, inni mają gorzej" skoro wszystko można wziąć w swoje ręce i pomyśleć "stać mnie na więcej, mogę więcej"
Byłam łosiem, bo mimo, że ćwiczyłam dość dużo, miałam beznadziejne napady obżarstwa. Albo myślałam- dobra, dzisiaj najem się słodyczy to już jutro mi się nie będzie chciało. Gówno prawda. Zmiana nawyków nie wygląda tak, że już za dwa dni wszystkie pokusy znikną, zmiecie je Armaggedon Twoich zaciśniętych pięści i metra krawieckiego, którym codziennie próbujesz odnaleźć postępy w swojej talii. Że będziesz tylko Ty i zielona, szpinakowa ścieżka zdrowia, którą biegniesz i spalasz kalorie przez całe swoje życie nie martwiąc się o nic i będac fit na wieki wieków amen, wśród tych którzy ciągle się zmagają i w ogóle jojo.
Niestety moje drogie, przecież wiecie jak to wygląda. A wygląda tak, że się chce wciąż. Że pokusy nie znikają. Że one są w plecaku z drugim śniadaniem. Że będziesz czuła ich słodki czekoladowy oddech na swoich zroszonych potem plecach (bo przecież starasz się, ćwiczysz) Cała sztuka to opanowanie swojego umysłu. Tak, będzie Ci się chciało nażreć ciastek, jeśli całe życie jesteś takim "sweet tooth". Ale nie, nie zrobisz tego bo postanowiłaś się kontrolować. Tak, wybierzesz coś innego, bo całe 20 lat jakoś wsuwałaś te ciastka a nie przyniosły Ci nic dobrego. Przyniosły Ci tylko płacz i zgrzytanie zębów i próchnicę :D
Żartuję, nie mam próchnicy
Dobra. Więc chodzi o to, że od poprzedniego pomiaru z 1,5 miesiąca temu nic mi nie przybyło. Nic mi nie ubyło. Waga stoi. Przed świętami, po świętach, tak samo.
Ćwiczyłam owszem. Gorzej z jedzeniem. Efekt jest taki, że efektów brak. Z mojej winy.
Odczyniłam rytualną mea culpę i wymyśliłam, że 7 kwietnia będzie początek.
Że 7 ładna i magiczna liczba. Że dziewczęta zaczynają "od poniedziałku" więc ja przekornie zacznę od niedzieli. No i zaczęłam znów. Tym razem bardziej mi się chce niż kiedykolwiek. Tym razem wiem, że nie chcę być łosiem.
Plus tych całych zmagań od stycznia jest taki, że mam kondycję.
Odkryłam to, gdy trzy tygodnie temu byłam ze znajomymi z uczelni na eskapadzie w górach. Jednego dnia 7 h wędrówki z plecakami, wdrapywanie na szczyt brodząc po kolanach w śniegu. W tym także stromo pod prąd stoku narciarskiego- mina zjeżdżających narciarzy, którym nagle przez dziurę w ogrodzeniu wysypuje się na stok 20 luda z ciężkimi plecakami i zapierdziela w górę- nie do opisania
Widoki były warte świeczki:
Zasapana i spocona wchodziłam zawsze jako pierwsza dziewczyna. Kilka facetów niezależnie od siebie mówiło mi "Wow, dziewczyno ale Ty masz kondycję" a ja wtedy klasycznie rżnęłam głupa "Co? Ja? Nieeeee, tak sobie wchodzę, normalnym tempem" I brnąc w tę niewłaściwą skromność uświadomiłam sobie, że chyba faktycznie coś we mnie drgnęło. Zewnętrznie wyglądam jakbym miała się rozsypać- twarz w wyjściowym odcieniu buraka, nyjący ból mięśni ale wewnętrznie czułam się doskonale. Mogłabym jeszcze iść i iść.
Podejrzewam, że niemała w tym zasługa Jillian. Ona zahartowała nie tylko moje uda, ale i ducha!
A i jeszcze jedno! Dziś po raz pierwszy od zeszłego roku poszłam biegać.
W zeszłym roku, kiedy założyłam tu pamiętnik (w kwietniu) pierwszego dnia przebiegłam niecałe 20 minut i byłam dumna. I myślałam, że mogę przenosić góry. Teraz wiem, że jeśli wtedy przenosiłam góry, to chyba Świętokrzyskie :d
Tego roku będę przenosić co najmniej Beskidy :D
Bo dziś, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły mi się rozbijać o szybę pomyślałam- dzięki Ci, Boże. I poszłam biegać. I przebiegłam całe Błonia. I nie zatrzymałam się na chwilę.
W domu zerknęłam na zegarek- 43 minuty. A to dopiero początek :)
Chcę też powiedzieć, że czytam Was dziewczęta namiętnie. Czytałam Was przez cały czas, kiedy mnie nie było tu piszącej. I znam wasze perypetie i raduję się i smucę was z waszymi wpisami.
O zmaganiach z wagą i z konikami mili80 i sercowo-uniwersyteckich przebojach obecnie Kokosanki2020, niesamowitej ilości ćwiczeń liliany200 wiem o wszystkim, o was wszystkich dziewczynach pamiętam, czytam i w duchu wspieram.
Nie dajcie się złosiować. Nie bądźcie łosiami! Łosie ładnie wyglądają tylko na norweskich sweterkach, nie na polskich plażach ;) A przecież wiem, że wszystkie chcecie na plażę
Chudnijcie i zabijcie w sobie łosia. Zabijcie albo znajdę Was i zrobię to sama. :PPP
Taritt
12 kwietnia 2013, 22:46Re: Z opóźnieniem, ale rippuję. Jutro ostatni ripp! :D Trzeba coś nowego szukać.
Taritt
12 kwietnia 2013, 21:35Myślę, że niemałe łosiowe vitaliowe stado (łącznie ze mną) mogłoby się tu zebrać i zaklaskać kopytami (racicami?) na znak zgody. 43 minuty? To już z Ciebie nie łosica :D
holka
12 kwietnia 2013, 20:09Ooooo ja jestem łosiem takiego samego gatunku włącznie z "nie mam próchnicy" :) .....Zabić go trzeba mówisz...hmmm morduję go i morduję ale cholernie twardy jest....będę mordować go już tak do końca moich dni...;)...A jak to mówią mądrzy ludzie mięśnie brzucha przede wszystkim buduje się w kuchni czyli dieta najważniejsza plus ćwiczenia...Gratuluję kondycji! Widok przepiękny!
liliana200
12 kwietnia 2013, 19:23Super!!! Kolejny przystanek to Gabon a potem zwiedzamy Kongo ! Cała Afryka nasza!!!!
marie16
12 kwietnia 2013, 16:20A jak czesto robisz te cwiczenia ?
ibiza1984
12 kwietnia 2013, 15:34Australia to moje marzenie, a górom oddałam część swojego serducha. Co do książki to mam nadzieję, że ona nie będzie łosiem i pomyśli tak samo jak Ty :D
liliana200
12 kwietnia 2013, 11:34Bardzo się cieszę, że ktoś chce skakać razem ze mną. Tylko pamiętaj o rozciąganiu przed i po skakaniu :)) Po pierwszym podejściu myślałam, że ducha wyzionę ale wczoraj jak zrobiłam 1000 podskoków to było super. Mam nadzieję, że dziś będzie tyle samo albo więcej! Więc skaczemy :)))
mili80
12 kwietnia 2013, 10:43łoł!!! Jestem wśród wybrańców wymieniona heheh :**** Strasznie się cieszę, że nas czytasz, ale mniej, że tak rzadko piszesz!!! Trzymam za Ciebie kciuki kochana, biegaj co najmniej 3-4 razy w tygodniu, bo sama wiesz jakie efekty daje jogging :) A z jedzeniem łatwo nie jest, ale trzeba się zaprzeć i słodycze odsunąć no i fast foodziki, mimo, że pyszne też, powodzenia miśka :***
liliana200
12 kwietnia 2013, 10:10Masz bardzo mądrą mamę :)) Ukłony w jej stronę. Niezła kondycja, super a i widoki piękne :). Wychylając moją skromną osobę za drzwi mojego mieszkania tutaj mam widok na góry. Jeszcze pokryte białym puchem ale widok jest niesamowity . Łosią mówimy stanowcze nie!I chcemy na plażę :) P.S. Miło mi znów Ciebie czytać:) I ty tak poważnie z tą skakanką, że to przeze mnie?
PaniCapulet
12 kwietnia 2013, 09:18Świetny wpis! Bardzo motywuje do tego, żeby jednak nie ulegać pokusom, bo to do niczego nie prowadzi. No i Twoja kondycja jest świetnym dowodem na to, że jednak systematyczne ćwiczenia przynoszą efekty. Tak trzymaj! Ale nie bądź już łosiem :)
HarleyQuin
12 kwietnia 2013, 06:02Tęskniłam do tego pamiętnika :D A jeśli chodzi o słodkie to serio można o tym zapomnieć, ja kiedyś tyle tego żarłam, napadowo, teraz już ponad 3.5 miesiąca bez słodyczy i... muszę lecieć do szkoły, powodzenia :P
Suri91
12 kwietnia 2013, 01:18Na główną to sie Ty nadajesz! :D
Suri91
12 kwietnia 2013, 00:04Moze i waga stoi w miejscu, ale zyskałas kondycje! A jesli poprawisz jeszcze nawyki żywieniowe to bedzie rewelacyjnie. :) Wez Ty czesciej cos pisz, bo fajnie piszesz, lubie Cie czytac! :)
gwenlouie
11 kwietnia 2013, 23:46Bardzo fajny wpis:)
ibiza1984
11 kwietnia 2013, 23:30Jejuuu Ty nawet nie masz pojęcia jak ja Ci tych gór zazdroszczę! A łosie? Łosie są fajne, ale słabo widzą :D