Kurde. Obżarłszy się.
Wsunęłam właśnie misę fasolki po bretońsku i mój brzuch zaczyna rozumieć prawo grawitacji, ciągnąc uproczywie w dół.
Ale jestem już po ćwiczeniach, więc niech to będzie moim małym usprawiedliwieniem :)
Ale nie o fasolce miało być! Jest sprawa. Czerwona herbata.
Piję ją pierwszy raz, piję i myślę- o kuźwa, ale daje. Czym to cholerstwo smakuje? Co śmierdzi tak bardzo jak to brązowe coś w kubku. I już wiem.
Otóż herbata ta smakuje ni mniej, ni więcej, tylko piwnicą dziadka.
Taki też kryptonim natychmiastowo przyjął się w naszym mieszkanku- piwnica dziadka. Śmiejemy się z dziewczynami, że "Pu-erh" to po chińsku znaczy pewnie "stara, zatęchła szmata" albo coś bardzo, bardzo podobnego.
Ale! Dzisiaj współlokatorka przynosi mi kubek pełen piwnicy dziadka, piję go i myślę, że nastąpiła tu jakaś zmiana, obwąchuję ten kubek, mlaszczę tę ciemnobrunatną ciecz i coś mi nie pasuje. Otóż, stało się niemożliwe. Nieoczekiwane, jak pierwiosnki wtedy, kiedy myślisz że zima już nigdy sobie nie pójdzie. Przyzwyczaiłam się! Ktoś przewietrzył piwnicę.
Czerwona stała się niemal smaczna.
Wiem, że inne herbaty są zazdrosne. Melisa patrzy na mnie smutno, kiedy już po nią sięgam, ale ręka zbacza lekko w lewo i znów chwyta za czerwoną torebkę. Odrzucenie nie grozi jednak na pewno zielonej. Ona pojawiła się w mym brzuchu dawno temu i rozgościła się w nim całym swoim aromatem. Jesteśmy z sobą zżyte jak bliźnięta syjamskie. Podejrzewam, że krew też mam koloru słomkowego zielono herbatowego.
edit: jednak nie, jest czerwona. Przed zacięłam się rozbitą filiżanką
(serio, how it's even possible )
I ostatnia rzecz.
Zainspirowana najnowszym wpisem Nualki poleciałam migiem do szafy po moje eksperymentalno-wyznacznikowe dżinsy. No cóż. Zapiąć się zapięłam, ale proszę państwa, co to był za wyczyn! Pierwsze miejsce we wciąganiu brzucha, złoty medal w zaciskaniu zębów. Więc obiecuję wam zapiąć się w nich jak człowiek w marcu. I że nie będą trzaskać na dupsku. Obiecuję także zdjęcie. Ale medal pozwólcie mi zachować, oki? :D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
panikrowa
5 lutego 2013, 19:24Czerwona smakiem zawsze przypominała mi raczej nie piwnicę, a grunt (a piachu raczej nie wcinam, tak samo jak podejrzewam, że Ty piwnicy też nie). Ziemisty, ale bardzo przyjemny smak, teraz nie znam bez niej życia :)
Suri91
5 lutego 2013, 19:00Polubiłam czerwoną, choć nasze początki były trudne... :)) Będę czekać na zdjęcia! :D
ejsenioritka
5 lutego 2013, 18:57Czerwona ??? Moja ulubiona
HarleyQuin
5 lutego 2013, 18:56Czerwona? Co Wy! Raz jeden w życiu piłam i zdała mi się boskim napojem! (Który przy przypływie funduszy, koniecznie zakupić muszę). Ja też żem wielkim smakoszem herbat i bywa, że w jednym czasie mam w szafkach pięć różnych smaków (+3 rodzaje "zwykłej") i nie ma mowy o ukochaniu jednej i porzuceniu innych! -> Zwłaszcza jak się pije min. 5 kubków dziennie...
morella
5 lutego 2013, 18:44Jak to możliwe?! Ja ZA NIC nie potrafię wypić czerwonej bez obrzydzenia!!