Sybaryta z Sybaris.
Sybaris - legendarne greckie miasto. Do dziś nieodkryte. Nieodkopane. Istnieje tylko w zapisach i zabytkach. Wiadomo, że było naprawdę.
Miasto tak bogate, że już od prawie półtora tysiąca lat nazwa jego mieszkańca jest na całym świecie synonimem rozleniwionego bogacza, otaczającego się luxusem z najwyższej półki.
Dla mnie miasto jak najbardziej rzeczywiste. Wszak Turms Nieśmiertelny pochodził z Sybaris.
Czy jedno z żyć mojego kota pochodzi z Sybaris?
Przecież jeszcze jesienią był normalny !
Rozbestwił się. Rozkaprysił. Zbeszczelniał.
A taki był niekłopotliwy kotek. Owszem, czasem odstawiał numery, ale takie. . . hmmm . . zrozumiałe
Kot córczęcy.
Rozbestwił się pokarmowo.
Jeszcze 2 lata temu na FiBi opisywałam koci experyment pokarmowy "ile łiskasa zje w jeden dzień kotek karmiony dotychczas kitkatem" . . Okazało się, że bardzo dużo! Pierwszego dnia zjadł półtorej puszki, drugiego tylko jedną niecałą. Smakowało małemu kotkowi
Teraz grymasi! Ale - chyba sami jesteśmy sobie winni. W święta kot dostał od każdego prezenty, niestety, żywnościowe. Wypasione karmy, bardzo drogocenne pasztety, chrupki lecznicze i chrupki luxusowe.
Nie chce jeść normalnej karmy.
Ulubionego dotychczas tuńczykowego łiskasa w galaretce .. . Ach, to całe przedstawienie jest ! Pierwszą o poranku osobę, zdążającą do kuchni, oplątuje kot, tańczący w ósemkach wokół nóg. Odgłosy wydaje dziwne, coś pomiędzy pytającym gruchaniem gołębia a kocim sennym mruczomiałkaniem. Najpierw robi sfinksa przy misce i tylko wodzi oczami. Potem zaczyna się stawianie kociego słupka, oparty przednimi łapami o szafki miauczy pytająco i coraz bardziej nagląco. A gdy się osoba poranna opiera albo jest za śpiąca, to kot wytacza armaty. Robi nagle umierającego kota, bezwładnie się wywraca na bok w pobliżu miski, łapy wyprężone i włącza ochrypłą syrenę, wycie, które resztę śpiących na nogi podnosi. "Jak to??? Kot tak strasznie umiera z głodu i nikt go nie poratuje??? Nie zlituje się??? Okruszka kotu żałujecie???"
A gdy dostanie mokrą karmę, ulubioną dotychczas, w galaretce - to najpierw robi skulonego sfinksa nad krawędzią miski, potem długo i z wahaniem wącha. I na człowieka podejrzliwie patrzy. A potem ostrożnie tylko galaretkę wylizuje. Reszta obsycha.
Świnia, nie kot! Niewdzięcznik!
Cholery można dostać!
I siedzi godzinami pod lodówką, wypatrzył, że na jej szczycie jest jeszcze maleńka puszeczka gurmonta. Między oczyma kota a tą malutką puszeczką rozpięta jest świecąca sieć pożądania.
I jeszcze, pieron, wie gdzie jest ta luxuśna sucha karma! Tylko czyha na otwarcie szafki pod zlewem! I znowu włącza ochrypłą syrenę.
Przecież nie będę go karmiła tylko tym drogim kocim żarciem, bo z torbami bym poszła !
Jedno tylko kota ratuje. Źle sypiam ostatnio.
Bywają złe, tak normalnie złe sny. Wczoraj na przykład byłam mikrofonem w kamerze przyrodnika, który filmował kwiatek od dołu. A na tym smacznym/pachnącym kwiatku siedziały pluskwiaki brązowe. Głos przyrodnika tłumaczył biologicznie (nagrywanie głosu i obrazu jednocześnie) czemu te robaczki tam siedzą. Zbliżenie, najazd kamery na spód kwiatka. Jeden z tych robali SPADŁ na mnie, brr. Brrrrr do obudzenia, ale po takim śnie z powrotem zasnąć można od razu.
Ale też prawie każdej nocy odwiedza mnie koszmar senny w towarzystwie potwora adrenalinowego. Spać potem nie mogę, bo co mi powieki opadną, to zaraz je strach otwiera, strach przed powtórką.
Kot to jakoś wyczuwa. Słyszy moje bezsenne obracanie się na łóżku. Przybiega. Łapami drepcząc magicznie wydeptuje potwora, wygania z mojego pobliża. I mruczy! Mruczy tak głośno jak młode kociaki tylko potrafią, mruczeniem koszmary odpędza. Zasypiam z kotem pod pachą, z futrem włażącym do ust. Bezpieczna.
Dobry kot.
Ale tam !
Dobry czy nie dobry - nic to, jutro córczę przylatuje, już skończyła sesję. Niech ona się z wybrednym jedzeniowo kotem handryczy.
Vitaliowo bardzo ok.
Wystarczy konsekwencja i samokontrola. Wystarczą godziny spędzane z dala od osobistej lodówki. Wystarczy mieć przygotowany posiłek na późny i głodny okropnie powrót do domu. By się wewnętrzny łasuch nie rzucał na bułę i ser i dżem i słodkie i majonez i śmietanę prosto z pojemnika.
Wczoraj 57,7
Dzisiaj o zbyt wczesnym poranku 57,0. Przedśniadaniowo się nie ważyłam, nie miałam czasu.
Wczoraj ze skarbowego na Jagiellońskiej wracałam tańcząc. Hehe, nie z radości. Tylko w słuchawkach zaplatał mi się Marc Anthony ze swoim I nned to know. (linki do posłuchania TU albo TU ). Naprawdę, trudno tego słuchać i chodzić nietanecznym krokiem.
Wieczorem też potańczyłam, na kompie puściłam Anthony'ego w kółeczko i obserwowałam, jak Panu i Władcy nogi i ramiona zaczynają się poruszać. Wykorzystałam go tanecznie.
Kot leży mi na kolanach, grzeje i mruczy. W misce zostały obsuszone grudki łiskasa.
agnes315
17 stycznia 2013, 20:03Rozbestwiony jedzeniowo kot powiadasz? ha, ha, ha, szkoda, że mojego świętej pamięci Mietka nie widziałaś, nie dość, że najdroższe Gourmety, czy jak im tam, to jeszcze codziennie inny smak musiał być, broń Boże ten sam dwa razy pod rząd :)) A Ty Jola znowu jakieś prochy bierzesz, że takie sny masz? Wiesz, ja i fruwałam, i rybą byłam, i wróżką i duchem nawet ale mikrofonem w kamerze przyrodnika, to jeszcze nigdy :))))
agusia70
17 stycznia 2013, 19:53Baja pisze o kocie, który otwiera drzwi - mój otwiera wszystkie, tylko nie wejściowe, bo się zacinają;) do tego otwiera szuflady szczelnie zamknięte i zdejmuje maskownice z szafek. Uwielbia wytrzeć kurz pod szafkami, a później wytrzeć się o Pańci czarne spodnie lub spódniczkę. Teraz jest na służbie u moich rodziców, bo źle znosi podróże, i obawiam się, że wróci rozbestwiony jedzeniowo. Moi rodzice mają zwyczaj przekarmiać zarówno dzieci, jak i zwierzęta.
kitkatka
17 stycznia 2013, 18:51Twój sybaryta to dopiero początkujący. Mój sierściuch jest już weteran rowydżenia i rozpuszczenia więc numery z jedzniem też są bardziej dotkliwe, hi hi hi. Sytuację ratuje zawsze gotowana z jarzynkami pierś kurczaka jako zapychacz głodnej, rozdartej paszczy. Ostatnio zażyczył sobie karmienia w nocy ale ten numer już nie przeszedł i oberwał poduszką kilka razy. No i u mnie to kot ma strachy i to ja muszę go bronić przed nimi. Dom wariatów na własne życzenie. Pozdrówka
baja1953
17 stycznia 2013, 18:39Świetne kocisko, jestem wielką wielbicielką kociego rodu, niestety, mąż kotów nie toleruje, ale..nie tracę nadziei, że na późnej , późnej emeryturze i ja będę mieć kota w domu...Póki co z kotami się zbliżam u siostry... jeden potrafi poinformować siostrę, że pies chce wejść do domu..., drugi potrafi otwierać drzwi zamykane na klamkę, a oba są po prostu cudne... Twój opis jest świetny, zaczytałam się zazdrośnie...
mikrobik
17 stycznia 2013, 18:24Tak cudnie opisałaś (drugie takie opisanie kota, bo to pierwsze to oczywiście Szymborska), że widziałam, przypominałam sobie moją Kotę, której już nie ma. Chyba wiele temu kociemu sybarycie można wybaczyć skoro tak skutecznie potrafi rozprawić się ze strachami nocnymi, skoro potrafi uspokoić najpiękniejszą kocią muzyką czyli mruczeniem.
deepgreen
17 stycznia 2013, 18:02Raczej ciezko mi wsrod tych wszystkich kocich kuwet ludzka znalezyc,a do kocich nie wdepnac:-)
deepgreen
17 stycznia 2013, 17:46Malaga,tiki.taki i kasztanki..to produkt Wawela.Tu kroluje Lind i Milka...Jak juz mam niedietetycznie grzeszyc,to wole po polsku:-)PS moi rodzice maja czetry koty ( w bloku)-koty maja czetry miski,cztery kuwety itd...Jak ide do nich do WC,to musze uwazac ,coby sama sie nie pomylic....
Insol
17 stycznia 2013, 17:22chciałabym zobaczyć opcję zdychającą z łapami do góry; kocie mruczenie :D pamiętam w duecie, rzeczywiście ze wszystkiego wyleczy
parla32
17 stycznia 2013, 17:20Ja mam szczeniaka. mA 10 m-cy. Tez sie rozbestwil,a wlasciwie to mysmy..go...,bo, samej suchej karmy nie zje. Musi byc z czyms. Tunczyk wiedzie prym. Kazda rybka zreszta. Hmmm moze w poprzednim wcieleniu byl kotem.? Miesko tez idealne,oby nie same kulki. Jak go przeglodze to i kulki zje,ale tylko do zaspokojenia pierwszego glodu i miska dalej pelna. Pozdrawiam:))
asia0525
17 stycznia 2013, 17:08Pumka też tak tańczyła z rana pod lodówką, tu człowiek ledwie na oczy patrzy a kicia pod nogami szaleje ;)
deepgreen
17 stycznia 2013, 16:39Diety poswiatcznej mu trzeba.Glodowki! I profil na Vitalii :-)A dla Was stoppery do uszu:-)
marta6054
17 stycznia 2013, 16:24A niech siedzi i czeka, pomocujcie się jeszcze!
LeiaOrgana7
17 stycznia 2013, 16:18Ja chcę kota! Niech mi wyje i miauczy, kot mi potrzebny do życia!
Azis.80
17 stycznia 2013, 16:15O Jolka myślałam że już nie istniejesz :)))) jak to dobrze że jesteś!