Ufff, wreszcie się jakoś obrobiłam po wyjeździe integracyjnym klas pierwszych. Mój syn słusznie mówi, że jestem wafel - imprezę dla 187 osób zorganizowałam sama i za darmochę. Pół wakacji myślenia telefonowania, mailowania i ciężar odpowiedzialności! Od dyrekcji "dziękuję" nie usłyszałam. Zostaje jednak smak satysfakcji, że wszystko udało się świetnie. Nawet samowolka wzbudziła aplauz, samowolka, czyli koszulki z nowym, wymyślonym przeze mnie logo szkoły. Nad projektem pracowałam z małżonkiem jeden cały wakacyjny weekend. Mówcie nam: Państwo Waflostwo!
Z obozu przywiozłam kilo więcej (cóż zrobić - karmili nas rewelacyjnie!) i kolejną opowiastkę o córce kolegi, czteroletniej Oli, tej samej, która beeeee-czała w kościele.
Ola nie lubi, jak tata układa ją spać. Woli mamę. Któregoś wieczoru mój kolega Jacek jak zwykle opatulił córkę kołderką, przeczytał jej fragment książeczki i zgasił światło. Nie minął kwadrans, kiedy z sypialni dziecka rozległ się głosik: "Mamoooo!" Żona Jacka po dłuższym wołaniu córki udała się na górę. Otworzyła drzwi pokoju i ... zdziebko ją wmurowało. Ola leżała na dywaniku przy łóżku rozpłaszczona jak żabka, ręce i nogi rozrzuciła w dziwaczny sposób:
- Sama zobacz, jak on mnie położył! - zapiszczała z wyrzutem.
luckaaa
11 września 2012, 22:19hehee- slodziak i numerantka z tej Oleczki . Az strach pomyslec co z niej wyrosnie ;))