Cześć Laseczki :*
Jak tam, trzymacie się? Mobilizacja w pełni? Jest moc?? Ja mam chyba aż nadmiar, dlatego podzielę się nią z Wami: zamknijcie oczy, połączcie się ze mną myślami i powtarzajcie "Chudnę... Chudnę... Chudnę..." :) Złapałyście? To teraz żadnych załamek, żadnych dołków, żadnych zwątpień - tylko wytrwałość i silna wola! :)
Malinowo mi :) Dzisiejsze menu:
11.00 śniadanie (pospałam sobie, nie ma co) - jogurt naturalny, otręby, muesli, maliny - ok. 380 kcal
13.30 II śniadanie - maliny - ok. 60 kcal
16.30 obiad - kilka łyżek kapuśniaku z młodej kapusty, kurczak kebab, fasolka szparagowa - ok. 480 kcal
19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal
2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal
Mama kupiła mi multiwitaminę rozpuszczalną z żeń-szeniem - wypis składników mineralnych ma, ale kcali już nie. To znaczy, że nie zawiera kcali?
Razem: ok. 1190 kcal :)
Edit: Ćwiczenia zaliczone. Skakanka (1000), 8 min. ręce, 8 min. stetch, różne dywanówki - ok. 15 min. Razem: około 50 min. W głowie zaczęło mi się kręcić już przy ćwiczeniach na ręce :/ Muszę pobrać kilka dni witaminy i zobaczyć, czy poczuję się lepiej, a jak nie - jednak zwiększyć liczbę dziennych kcali.
Edit 2: spacer z chłopakiem - 1 godz. :)
Laseczki, czy Wasza dalsza rodzina wie o Waszej diecie? Mam na myśli dziadków, ciotki, rodzeństwo cioteczne itd. Ludzie, z którymi spotykacie się czasem, ale nie jesteście ze sobą zbyt blisko.
W piątek i sobotę moja babcia zarządziła tapetowanie kuchni (mieszka kilka wsi od mojego miasteczka, więc jakby co to wracam na noc i szykuję swoje jedzenie). Ma być moje rodzeństwo cioteczne (kilka lat starsze ode mnie, dorośli ludzie) no i babcia. Tylko że oni nie wiedzą o mojej diecie i nie chciałabym rozmawiać z nimi na ten temat (nie są mi aż tak bliscy) ani wysłuchiwać komentarzy w stylu: "odchudzasz się? nie widać" albo "odchudzasz się? po co, przecież nie jesteś gruba. masz, weź kanapkę z białego chleba, masłem grubości 1 cm i salcesonem". Ponadto, jeśli coś zostanie wypowiedziane na głos u babci, to mogę być pewna, że w tydzień będzie o tym wiedziała cała moja rodzina do 5 pokoleń wszerz. Same widzicie, mam dylemat czy tam w ogóle jechać :/
Moje pomysły są takie:
1) nie jechać w ogóle. Wtedy nie ma problemu. No ale nie chcę zrobić przykrości ani babci, ani rodzeństwo, że im nie pomogłam.
2) pojechać, nie powiedzieć im o diecie i na dwa dni nie zwracać uwagi na to, co jem. Ale litości, tego sama nie biorę pod uwagę - tak bardzo się zmieniłam, tak bardzo trzymam się zdrowych zasad odżywiania, że jakiś tłusty obiad, albo kolorowe napoje gazowane, albo całe pudło ciastek nie wchodzą w ogóle w grę. Tylko spróbowałyście przetłumaczyć kiedyś babci, że nie chcecie ciastka? :)))) Wiem, mogłabym być stanowcza i stanowczo odmawiać - nikt mi jedzenia nie będzie wpychał na siłę do buzi - ale moja babcia to już staruszeńka i nie chcę robić jej przykrości.
3) pojechać ze swoimi pojemnikami, przypilnować godzin i w ogóle trzymać się swoich zasad. Tylko w tym przypadku nie da się nic naściemniać, dlaczego nie jem jedzenia babci... tylko trzeba już powiedzieć. I tu: patrz wstęp wywodu.
Co mi radzicie Dziewczyny? Jechać, nie jechać? Powiedzieć, nie powiedzieć?
Trzymajcie się :* Buziaki :*
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Julia1993
19 lipca 2012, 12:29kurczak kebab - mniamm ! XD powodzenia ! ; **