Spacerowałam sobie dzisiaj z Gosieńką po osiedlu (nawiasem mówiąc dość krótko, bo strasznie wieje). Szłam sobie powolutku zasłaniając Maleńką od wiatru, myśląc jakie kolory najlepiej pasowałyby do naszego gniazdeczka. Gosieńka smacznie zasnęła w wózeczku.
Idziemy i widzę, że z przeciwka zbliża się czterech napakowanych dresów. Idą i energicznie gestykulując wymieniają się wrażeniami prawdopodobnie z dni poprzednich...
Normalnie k****a jak byś tego je**nego Zenka zobaczył. Pier***łem mu tak, że k****a nawet...
Z oddali słychać ich basowe głosy. Są coraz coraz bliżej. Idę z zainteresowaniem słuchając co się jeszcze stanie z Zenkiem, gdy nagle jeden z nich mówi:
A teraz cicho,dziecko śpi.
Wszyscy natychmiast zamilkli i minęli mnie w idealnej ciszy z gratisowym uśmiechem w kierunku różowego zawiniątka zwanego Malenkością i jej mamy ;p
Gdy trochę się oddalili kontynuowali swoja dyskusję:
I jak k***wa pie***nął o glebę to normalnie k***rwa....
Szlam dalej śmiejąc się w duchu, bo no cóż...to się chyba nazywa dobre wychowanie ;)
PS. Niestety nie mogę powiedzieć jakie były dalsze losy Zenka.
Buziaki Kochane ;*
akitaa
9 kwietnia 2011, 19:09hehe, no proszę, proszę :D niby dresy, a jednak przy dziecku zachowali się jak człowiek :D buziaki Kochana :*
Czachadymi
9 kwietnia 2011, 19:07Haha nieźle z tymi dresami :D
bebeluszek
9 kwietnia 2011, 18:59no wiesz! rodzina dla dresa to swietosc!! nawet dla takiego z palka. czytalam o nich nawet taka pozycje. napisana nota bene przez Anglika, ktory zajmowal sie zjawiskiem dresa na swiecie. w Polsce obserwowal glownie dresow krakowskich. i wniosek jest jeden: bog, ojczyzna, rodzina!
shawty
9 kwietnia 2011, 18:52hehehe ciekawa sytuacja ; p dresy jednak nei takei złe są hah