ostatnia porcja wysuszonych podgrzybków wylądowała w poszewce, mam ich 0,65 kg
ostatnie dwa słoiki marynowanych rydzów stygną po pasteryzowaniu
zdechła jestem, idę się zdrzemnąć
mało co jadłam, bo wciąż nie miałam czasu, wrócę chyba do mojej diety jarzynkowej z nagrodą kajzerkową
jutro
bo dziś jeszcze gar zupy grzybowej, taka gęsta, ze śmietana i kartofelkami
bo dziś jeszcze wieczorem imrezka masowa .... zastawiamy się, czy nasza koleżanka, która straciła męża pod Smoleńskiem, czy ona przyjdzie (pisałam o niej w kwietniu...)
przedwczoraj patyki, z przedszkola do szpitala i do domu
wczoraj sportu nie było,
dziś był - wracałam na patykach z przedszkola Staśkowego
trochę naokragło szłam, ale tu na tym kompie nie policze, dopiero jutro, wydaje mi się że ponad 7 km
szłam Krakowskim Przedmieściem... nareszcie nie musiałam omijać tych oszalałych krzyżowców, choćby z tego względu zadowolona jestem, że krzyż przeniesiony do kaplicy, i tylko dwóch filmowców tivi, a nie dziesiątki kamer
dobra, to nieistotne
maseczka liftingująca na paszczy, sprzątam kuchenne pobojowisko pogrzybowe i zaraz drzemka przed-imrezkowa
ps.
moja mama znowu jest w szpitalu, zemdlała na ulicy,
przez dwa dni wciąż (między grzybami) biegałam do szpitala,
teraz trafiła na lekarza, który nie daje się zagadać, że ona juz się dobrze czuje... jestem z nim umówiona na jutro
czasami bardzo mi brakuje drugiej mnie, ale nie potrafię się rozdziesięciojać
aganarczu
17 września 2010, 16:35to moze lekaz konkretnie sie nia zajmie i znajdzie przyczyne :-) Duzo zdrowia dla mamy :-)
Semilla
17 września 2010, 16:21Wiem, że ja już Wasza i ja niczyja inna być nie chcę! Ale za krótko trochę, wyszalejcie się starą gwardią, ja przyjadę na 3 miliony. O! albo wtedy zrobimy spotkanie w Warszawie z noclegiem w pensjonacie U Semi! ;)))) Zdrówka mamci życzę!!!
Spychala1953
17 września 2010, 16:20deszczowa pogoda i choroba Twojej mamy na pewno ni nastraja optymistycznie. Ja na grzybki wybieram się jeszcze jutro i też chyba ostatni już raz. Trzymaj się:-))))))
haanyz
17 września 2010, 15:28Ty na imprezie tez sie namiocikami z serwetek obstaw;-)))) A mamunie usciskaj!
ursiii
17 września 2010, 14:40te grzybki coś w sobie mają, bo mnie też przyciągnęły :) ja właśnie zrobiłam ze swoich zupkę, część suszę a resztą będę zaraz polewać ziemniaczki na niezdrowy obiad :) dziś dzień domowy, ale cieszy mnie nadzieja na koniec przepychanek na Krakowskim ! dużo zdrowia dla mamy i myślę, że jeszcze do napisania !
hezof
17 września 2010, 14:40przy suszeni, marynowaniu, soleniu..........też się chudnie. pozdrawiam, Zosia.
studentka1986
17 września 2010, 14:15Mmmm... jak ja uwielbiam grzybki! W każdej formie... U nas w tym roku kiepsko - mamy niecałe 2 kilo suszonych i kilka marynowanych słoiczków :). Życzę dużo zdrowia dla mamy...