Rano biegałam, szukałam, 11 sklepów, w tym delikatesy Alma... no, skandal, nie ma!!! Pamiętacie kryzys pod koniec Gierka i potem okolice stanu wojennego. Co ZAWSZE stało na sklepowych półkach??? No co ??
Ocet!!!
A dziś nigdzie go nie było!!! Panie sklepowe mówią, że wariactwo, że nie ma w hurtowniach, że ludzie biorą po 5 butelek.
Wysyp grzybów wszędzie.
W zwykłym szczękowym straganie przyulicznym - prawdziwki, jędrne, zdrowe, w cenie dobrych śliwek. Tylko. Wielkie skrzynie podgrzybków, tanie jak barszcz. Wszędzie grzyby. Niespotykana obfitość, naprawdę. Mam w rodzinie zawodowych starych grzybiarzy. I oni zaskoczeni, wspominają wysypy sprzed 20 lat. A pan Czesław z poligonu lotniskowego spod zachodniej granicy mówi, że grzybów tyle, że kosą kosić, że tylko najgorszy leniwiec nic nie nazbiera.
No dobrze, wysyp wysypem, ale gdzie ten ocet do marynowanych????
Hihi, w końcu znalazłam. W małej budzie warzywniczej. Pan właściciel akurat przywiózł, skądś wynalazł. A ponieważ był jedynym sklepem z octem, to i cena u niego poszybowała w górę. Mógł, skubany, sobie cenę dać księżycową, bo cała Saska Kępa bez octu.
wieczorem
Mam DOSYĆ !!!
Właśnie się pasteryzuje przedostatnia partia marynowanych, dodawałam różne wynalazki do marynaty, bo mnie nudzą takie normalne marynowane. A to szafran, a to suszone pomidory, a to suszone egipskie limonki, a to czosnek, Kolendra, jałowiec. W każdym słoiku inaczej. Zobaczymy jak będą smakowały. 11 słoików półlitrowych wyszło!!!
Kozaki ususzone. Prawdziwki ususzone. Suszonych podgrzybków mam pełną całą poszewkę na ślubną poduchę, a jeszcze się suszą i jeszcze ze 3 kilo na balkonie... Mam dość.
Jestem okropnie zmęczona i bardzo bolą mnie plecy. Całe.
A wspomniał mi synek, że w sobotę najbliższą on z tatą, mój szwagier z małoletnim synem i mój tata wybierają się na ... grzyby.
UDUSZĘ!!!
Noooooooo, chyba, że mi przywiozą same prawdziwki, tych jeszcze w tym roku nie marynowałam. I kurki... zjadłabym w śmietanie... mniam... cały dzień bym pościła, by się najeść kureczek duszonych...
vitaliowo
aktywności fizycznej nie było, cały dzień pochylonam nad grzybami.
wchłanianie... no, nie był to Dzień Pożerania Konia z Kopytami, ale niewiele brakowało. Bo siedziałam w kuchni... nie cierpię takiego stanu, gdy tracę kontrolę i jem bezmyślnie. A grzybowa monotonna robota ogłupia.
I jeszcze ten deszcz! Nie dał szansy urzeczywistnienia patykom, com je na wieczór planowała..
ach, zajrzałam do lodówki
a tam jeszcze przecież rydze!!
a ja nie mam sił... nawet żeby sobie rydzyka sote usmażyć
na specjalne zamówienie Seremki
istoria
17 września 2010, 11:51Obrodziły grzybki w tym roku, fakt. Ale mnie tym octem rozbawiłaś :) Miłego marynowania kolejnych ton rydzyków :)
Levis1977
17 września 2010, 10:05i zaraz mi się to nudzi. Np. mam tak teraz z alkoholem. Od kilku dni go piję w dużych ilościach i już mam go po dziurki w nosie. Potem mam spokój na długi czas. Tak funkcjonuje mój organizm :-)))
qayasun
17 września 2010, 01:46A ja podrawiam z wieczorno-nocnego frontu warzywnego: 96 kg jarzyn (sic!) kupione na Broniszach + 4 dziewczyny + 1 mężczyzna do roboty we wrzątku + 3 butelki Ballantinesa = stokilkadziesiąt słoików pikli, sałatek i lecz wszelkiej maści, pełne lodówki nieprzerobionych zbiorów, kac gigant i mega satysfakcja:) P.S. W Makro - cytuję - słoików JUŻ nie ma i więcej NIE BĘDZIE, a zresztą octu też JUŻ nie ma.
luckaaa
16 września 2010, 20:09Piekne te rydze. Sto lat nie jadlam , a moze dluzej , bo naprawde smaku nie pamietam :-)
Krynia1952
16 września 2010, 18:52Znam ten ból z obróbką grzybów przerabiam to codziennie od mojego powrotu z podróży po Polsce.Grzyby obrodziły dlatego robię zapasy.Jola -susz włóż do słoików i porządnie zakręć nakrętki,nie radzę trzymać w powłoczkach.Pozdrawiam ,a jak będziesz na Zachodzie to wdepnij do Żar-będziesz mile widzianym Gościem.
Ciupek
16 września 2010, 16:15A majonezik z tyłu czyha...
renianh
16 września 2010, 14:29Nawet u Ciebie w środku W-wy o grzybach.A ja byłam poczęstowana w poniedziałek miseczką prawdziwków z sosikiem na masełku i to mi musi wystarczyć..Rydze smażone ,nigdy nie jadłam ,tylko marynowane ale jakieś takie zbyt perfumowane były.
iness7776
16 września 2010, 14:18Lubię czytać Twoje wpisy za każdym razem są takie absorbujące. A co do grzybów to wszyscy na nie chodzą tylko nie ja... Ja wolę biegać i patrzeć jak inni zbierają. ale kurki w śmietanie jak również grzybki marynowane są przepyszne i w ogóle wszystko co grzybowe...
Milly40
16 września 2010, 13:04ze sznurówkami to ja tylko raz w życiu miałam problem...jak byłam w ciąży. Z takich "fizycznych" niedogodności, to nienawidze jak mi uda trą jedno o drugie, a poza tym to tylko cierpie estetycznie. PS Kochana, odmroź lodówke, taki lód w lodówce to diabelnie ciągnie prąd !!!!!
alinan1
16 września 2010, 11:49to się nazywało kiedyś "klęska urodzaju"...ha ha ha. Na własnej skórze w ubiegłym roku to przerabiałam w temacie wiśnie. Tyle tego było, że nie byłam w stanie przerobić, a jeszcze jak na złość szpaki zastrajkowały a ja się jakaś kutwa zrobiłam i szkoda mi było, co by się zmarnowały... A tak swoją drogą to tylko potwierdza regułę, że przesada w każdym kierunku jest niezdrowa.. Ale rydze piękne!!! Nie jadłam od stu lat..Gdzieś w głębokim dzieciństwie je kojarzę.. Smacznego!!
kamilaph
16 września 2010, 11:09tyle szczęścia w nadmiarze to jednak nieszczęście...
jagusia33
16 września 2010, 11:07"aktywności fizycznej nie było" , a co z "Rano biegałam, szukałam, 11 sklepów..." to tez aktywność fizyczna :)
galaksy
16 września 2010, 10:57w ostatnia niedzielę w Tesco. Na półkach nigdzie nie było widać spirytusowego, inne tak, tego nie. Ale okazało się, że jednak był, tylko z tyłu, za innymi. Szukałam uparcie i znalazłam. Potrzebowałam do odkamieniania czajnika :-) Szukajcie AŻ znajdziecie.
Diamandka
16 września 2010, 10:48A ja swojego dziada nie mogę namówić na grzybobranie bo twierdzi, że ochłodzenie idzie i nie ma sensu jechać do lasu. Wrrrrr. Udusiłabym dziada na miejscu !!!
Aiden
16 września 2010, 10:39to ja chętnie przyjmę :D nie mam kiedy iść do lasu :(( poza tym u nas wszystko wyczyszczone. chyba zostaje mi pójść na targ i się obkupić. Masz teraz w domu grzybowe królestwo ! :)
wiosna1956
16 września 2010, 10:08Cały ocet to ja wykupiłam !!!!!!!!!!! ha, ha , cholerka u mnie nie ma rydzy [ rydzów?] a smażone na maśle i popijane zimną wódeczką .... fantazja - pozdrawiam Iwa-
szamanka74
16 września 2010, 09:55kiedy ostatni raz rydze jadłam. U nas też octu zabrakło;)
uleczka44
16 września 2010, 09:12powaliłaś mnie tymi rydzami. Sa piękne. Ostatni raz jadłam rydze (policzyłam) 31 lat temu. Smażone na blacie kuchni węglowej, w leśniczówce, gdzieś w Polsce.
hezof
16 września 2010, 09:08chyba też polecę do lasu mimo, ze nie mam kiedy, pozdrawiam serdecznie, Zosia.
Elamela.gd
16 września 2010, 08:55Mniam :))))) ale piękne rydze :)))))