Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czyste chamstwo poszukiwane. By mieć odwagę
powiedzieć: Ty gruba babo! Nie żryj tyle!!


Kilka dni temu w naszej knajpie siedziały dwie grube dziewczyny i żarły. I to jak!!! Widziałam, jak
młodziutkie kelnerki je obgadywały, oczy im wciąż leciały w tamtą stronę. Klienci przechodzący zerkali z odrazą i fascynacją. A mi było głupio. Młode i tłuste babiszony przyszły do eleganckiej restauracyjki z kuchnią fusion, by się po-nawpieprzać. Ohyda!

Już nie potrafię się zdobyć na wyrozumiałość, gdy oglądam takie obrazki..... Sama też tak kiedyś żarłam i teraz mi wstyd za tamtą mnie

Przyznam się, do napisania tego kawałka zmotywował mnie też pamiętnik jednej z vitalijek, zażywającej obecnie luxusowego życia w najbardziej luxusowym miejscu na świecie. Oraz bardzo spokojne i wyważone komentarze, jakie potem zostały napisane. Jakże inne od zacietrzewienia i wrzasku, jakie Vitalię wypełniło po brzegi, gdym wstawiła fotkę grubej dziewczyny na maltańskiej plaży


Pozwolę sobie skopiować, skróty moje:

Wczoraj w sklepie widziałam grubą, młodą dziewczynę wybierającą z półki masło orzechowe. Stałam i patrzyłam. Z obrzydzeniem. (...) dlatego, że żarła masło orzechowe, a brzuch wylewał jej się z obcisłych spodni.  (...) waliła mnie po oczach masłem orzechowym i dupą jak szafa gdańska.   ... Nie umiem nie oceniać ludzi na podstawie wyglądu (mam na myśli wagę) i niech ta/ten która to potrafi bez zająknięcia i choćby najmniejszej myśli potępiającej, pierwsza-y rzuci kamieniem.
Otyłość nie jest sexy! Nie jest nawet odrobinę kusząca. A patrząc na grubasa jedzącego loda, ciastko, czy frytki pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to taka, ze gdybym tak wyglądała żywiłabym się energią słoneczną.
(...) Nie oszukujmy się; wybierając czekoladkę z bombonierki patrzymy jak wygląda, a nie co ma w środku. Tak samo jest z ludźmi. Oceniamy po wyglądzie. Wystarczają nam trzy sekundy. I na nic zda się perorowanie o zaletach umysłu i o tym, że książki po okładce nie wolno.. Tak jesteśmy skonstruowani i tyle.


1 komentarz - (...) mnie najbardziej wkurzają tu na Vitalii osoby, które niby to się odchudzają i niby chcą i marzą o szczupłej sylwetce a ciągle podjadają, albo normalnie wciągają wszystko co popadnie i tak kokietują siebie i innych

2 komentarz - wylewający się zza spodni tłuszcz absolutnie nie jest sexy... to czyste zaniedbanie... (...) lubię patrzeć na osoby nieco grubsze, ale zadbane, ale jak widzę tłuszcz zlewający się i jakieś takie zaniedbanie ogólne, to żal mi patrzeć...

3 komentarz - i ja, kiedy od roku w końcu wierzę, że mogę wyglądać inaczej.... Mam mieszane uczucie, gdy widzę otyłych wcinających w mieście, w autach itp. Nie żebym zapomniała, że też tak kiedyś jadłam... Ale żal mi ich, że jeszcze nie znaleźli tego kopa, który ustawia człowieka na właściwej drodze

Mój komentarz - czyste chamstwo - tak myślę często sama do siebie - żeby się pohamować i nie podejść na ulicy, w knajpie do otyłej i właśnie żrącej młodej dziewczyny ... a taką mam zawsze chęć podejść i powiedzieć - ty grubasie, nie żryj tyle!  .. więc tylko bezsilnie wmawiam sobie, że to byłoby chamstwo . . .. .  ale to siedzi we mnie, bo ja wciąż żałuję, że nikt tak do mnie kiedyś nie podszedł i nie powiedział . .
..  Owszem, byłoby mi głupio i przykro, ale może wcześniej bym oprzytomniała


Gdy byłam otyła i wielka, ja - maluszek drobnokościsty, żyłam przecież między ludźmi. Nie żyłam na
pustyni.

Między bliskimi. Mężem, dziećmi, rodziną. Mąż przytulając mnie i się powtarzał banały o kochanym ciałku i miękkości ulubionego biustu. Najdalej posunęła się najbardziej pozytywna i sympatyczna z moich wiekowych ciotek, która przy okazji spędów rodzinnych wciąż mi powtarzała "o, Jola, znowu lepiej wyglądasz" i tylko jej oczy przygasały. Zapytałam ją półtora roku temu, czemu mi prosto w twarz nie powiedziała, że wyglądam jak gruba tłusta beka i że może bym już nie wpieprzała tego dziesiątego pączka. Powiedziała, że strasznie głupio było jej i nie chciała mi robić przykrości.

Między towarzystwem ze studiów. Bo my wciąż trzymamy się razem. Faceci nieustająco mnie podszczypywali, tańczyć chcieli, nie narzekałam na brak kompanii do rozmów i do biesiad. Dziewczyny omawiały ze mną stroje. Razem pływaliśmy jachtem po Mazurach. Dlaczego nikt nigdy mi nie zwrócił uwagi??? No, jeden facet, taki oczołapny i dobrze tańczący, ale to było już po pierwszym etapie samoistnego chudnięcia. Powiedział, że dopiero teraz tańczy się ze mną z przyjemnością, bo można mną podrzucać w rock`n`rollu.

Między młodymi i młodocianymi przyjaciółmi. Takimi w wieku mojego syna i młodszymi. Wspólne wyjazdy, nocne włóczenia się po gralniach i festiwalach gier komputerowych. Nocne sesje grania. Gdy zamawialiśmy żarcie z dowozem, nie dostawałam podwójnej porcji. Ale nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi, że nie pasuję ze względu na tuszę.


A stwierdzam teraz, oglądając teraz zdjęcia sprzed lat - nie pasowałam nigdzie. Wszyscy byli szczuplejsi ode mnie. Wszyscy jedli mniej.


Co powoduje ludźmi, że bliskiej i otyłej osobie i jeszcze żrącej dużo publicznie - nie potrafią powiedzieć prawdy w oczy???? Przecież takie słowa tylko na chwilę zabolą. A, być może, przebiją się przez zwały tłuszczu i trafią do mózgownicy. Może uratują komuś życie. Zdrowie. Małżeństwo. Może wyprostują czyjeś życie.

DLACZEGO MILCZYMY ?????
Przyjemniej by było mojej ciotce, jakbym zeszła na zawał otłuszczonego serca? Przyjemnie było mojemu mężowi kochać się ze mną, gdy brzuch przeszkadzał w przytuleniu się całym ciałem??

Co powoduje nami, że zamiast w knajpie siedzącej obok grubasce powiedzieć, że wygląda ohydnie z tłuszczem cieknącym po brodzie i mlaskaniem, odwracamy w zażenowaniu wzrok? To nie poprawność polityczna, bo to zjawisko było wcześniej.

Dlaczego głaszczemy znajome vitalijki po głowie, gdy po regularnym nocnym/wieczornym obżarstwie płacze rano w pamiętniku nad przybyłym kolejnym półkilogramem. No, dotyczy to głównie młodszej generacji. Z naszych rówieśniczek to znam tylko taki jeden przykład. Kobieta nawet nie rejestruje, że na kolację zjada cały bochenek chleba i ocyka się dopiero, gdy ktoś z domowników ma chęć na jedną kanapkę. Bo chleba już nie ma. Zjadła. A co kilka dni rano płacze w pamiętniku, że kolejny kilogram doszedł. Dlaczego nikt nie napisze - Tyjesz, dziewczyno, bo conocnie żresz. Tyjesz, bo ty jesz. I tyć będziesz codziennie, dopóki żreć nie przestaniesz. I wcale nie dziwię się Twojemu partnerowi, że zostawił/zostawia taką słabą i grubą babę. Nie dziwię się komuś z rodziny, że ci złośliwości oraz dowcipy o grubasach opowiada. Bo jesteś grubas!!! Jesteś żarłok!

 

Acha.

Ja staram się nie milczeć. Oczami też można wiele wyrazić. Pogardę. Politowanie. Zdegustowanie. Śmieszność publiczną. Niechęć.

Patrzę na grubą młodą osobę, która po podbiegnięciu do autobusu dyszy jak parowóz, a z torby wyciąga drożdżówkę. I oczami śmieję się jej w twarz. I pluję pogardliwym skrzywieniem ust.

Patrzę w kolejce do wędlin do koszyka sąsiadki z osiedla. Ja kupuję 3 gatunki wędlin po 4 plasterki, ona 5 gatunków, każdego po ćwierć kilo. W domu u niej jest tylko ona gruba i chudy mąż. Zje to sama? Pewnie, że sama. Przepalałam jej oczami dno koszyka. Poczuła chyba, bo zajrzała do mojego.

W przydrożnym makdonaldzie po 40 km na rowerze i z braku wałówki kupuję malutkie fryty. Z politowaniem patrzę na matronę, która samotnie wytoczyła się z samochodu i zamawia 2 kanapki
i duże fryty i lody. Z obrzydzeniem, gdy zaczyna jeść. Sama.

W tej knajpce dwa dni temu dowcipy świńskie i niekulturalne bardzo opowiadaliśmy, znaczy my, kumpel męża, synalek i znajomy barman. Swój dowcip, o grubasce w cyrku i o foce, specjalnie opowiedziałam głośniej, fonię kierując w stronę żrących młodych babonów.

 

Tyle mojej satysfakcji.

 

ale ??????
Dlaczego nie mówię głośno?
Dlaczego milczę????? Czego się boję???

Posądzenia o złe wychowanie? O brutalność? O włażenie komuś z butami?....

Nie wiem.
Ale wiem, że warto przełamać w sobie te barierę.


I proszę mi nie pisać pierdół, że otyłość to choroba i że należy osobę chorą traktować łagodnie. Wedle medycznych badań statystycznych, otyłość jest WYNIKIEM choroby u 1,5% (PÓŁTORA PROCENTA) grubych. Doliczyć trzeba jeszcze około 0,7% tych, u których istniejące choroby mogą, ale nie muszą powodować skłonność do tycia.

Cała reszta otyłych jest otyła z żarcia. Z nadmiernego żarcia. Z wpieprzania więcej niż się spali.

A gadanie o genach to pieprzenie w bambus. Geny to PREDYSPOZYCJA, a nie KONIECZNOŚĆ. Geny mówią ciału, jaką ma maxymalną wielkość, wzrostu i wagi. Ale nie każą maxymalnie wypełniać programu genetycznego. Nawet do tego nie namawiają. Zacytuję koleżankę: no, iezłe z tymi kobitkami. W pracy pewnie mówią " nie wiem od czego tyję, przecież niewiele jem, to pewnie geny. Matka i babka też były otyłe". Tyle, że dla takich pań "niewiele" to jest jak moja całotygodniowa dieta.


 

Oglądałam ostatnio moje albumy z dzieciństwa. W mojej podstawówkowej klasie była jedna, powtarzam JEDNA, gruba dziewczynka, nieżyjąca już Beatka Liberska. Umarła z tuszy, zawał, zator, ważyła w 40 wiosnie życia 140 kilo. Była gruba, bo jadła. Nie jedna kanapka na długiej przerwie, tylko 3. Mieszkała niedaleko, babcia, malutka, zasuszona kobiecina w czerni, jej kanapki donosiła. Ze smalcem, grubo. Albo z dżemem. I prawie zawsze brała dokładkę zupy na stołówce. Było jeszcze w klasie dwoje dzieci dużych. Nie grubych, ale grubokościstych. Arek Arkuszewski i Marzena Dudek, a może Dudzik. Byli duzi, wysocy, mocni, grubokościści.. Ale nie żarli

 

Na zdjęciach klasowych mojego potomstwa są grube dzieci. 1/3 klasy...  Tłuste twarze o krągłości księżyca. Obwody w pasie dwa razy większe niż rówieśnika obok. Pulchniutkie ramionka, pulchniutkie nadgarstki, parówkowe paluszki. Oczy, może piękne, ale ukryte w wałkach tłuszczu.

Córka brała do szkoły jedną wielka kanapkę albo duży jogurt. Ale nie jadła szkolnego obiadu. Ale 3 razy w tygodniu trenowała. Synek robił sobie po dwie kanapki, ale zaraz po szkole leciał grać w piłkę, wszystko jedno, jaką albo godzinami skakał na desce... I oboje opowiadali, że część rówieśników ma stałe zwolnienia z wf-u. Bo się męczą biegając. Bo zadyszki, bo spocenia. Córka chciała mieć szóstkę z wf-u, więc co jakiś czas prowadziła lekcje akrobatyki. Ze zgrozą opowiadała, że dziewczyny nie potrafią zrobić dziesięciu pompek! Kurcze, ja z pięćdziesiątką na karku i uszkodzonym barkiem robię 20!!! Że mostka nie zrobią, nawet z leżenia. Że półszpagat jest poza zasięgiem większości.


Po doświadczeniach swoich. Po doświadczeniach dzieci. Po tym, co widzę na ulicy...

Do ostatniego oddechu będę twierdzić, że otyłość jest wynikiem obżarstwa. Słabej woli. Pozwalania sobie na brak samokontroli.


I że każda otyła osoba musi w samej sobie znaleźć motywację do wyglądania normalnie. Że nie cud tabletki, nie diety cud - tylko samodyscyplina i opanowanie pozwolą wyglądać estetycznie.


Będę również twierdzić, że otyłej osobie potrzebny jest wstrząs. Że musi zrozumieć, że jest gruba. Że nikt jej nie pomoże być normalna poza nią samą.

I że potrzebne jest POTĘPIENIE osób otyłych. Bo inaczej nie zauważą, że są grube i źle widziane.

Tak twierdzę.
A mimo to wciąż milczę.
Cholera!


ps.

Uprzejmie proszę nie odsądzać mnie od czci. Tak jak niepalący protestują przeciwko zadymianiu lokali jedzeniowych, tak esteci mają prawo protestować przeciwko nieestetycznym czy wręcz ohydnym widokom przy jedzeniu. A jeszcze na razie siłą nikogo z restauracji nie usuwałam.

Ja wyraziłam pogląd, do czego jako człowiek mam pełne prawo, że publiczne żarcie, bo nie jedzenie, jest obrzydliwym widokiem. Zwłaszcza w wykonaniu otyłej osoby.

Wyraziłam również pogląd, że nie należy wciąż pobłażać i na głaskać po główce i mówić, że od teraz już będzie dobrze osobom, tu na Vitalii, które wciąż piszą o dietach, o swoim odchudzaniu i o conocnym lub codziennym obżeraniu się. I że nie rozumieją, skąd przybór wagi, bo przecież dieta była….

Co jest nieodpowiedniego w wyrażaniu takich poglądów?

Bo do rękoczynów jeszcze nie dojrzałam.

I nikogo nie namawiam do przejęcia moich poglądów. A podyskutować zawsze warto. Zwłaszcza na tematy bardzo, jak widać, drażliwe



  • doder25

    doder25

    2 sierpnia 2010, 12:52

    Ten wpis jest po prostu ohydny!! Nie wyobrażam sobie abym komukolwiek kiedykolwiek mogła powiedzieć, że za dużo je (albo spoglądać z pogardą), to jest sprawa każdego z nas ile je, jakim prawem mamy mówić innym co mają robić!!!!!!!!!!!!!!!! Ale widocznie Ty znasz jedyną, słuszną drogę i wiesz jak każdy powinien przeżyć swoje życie. Jestem wstrząśnięta tym postem;////// Współczuję...

  • bell3

    bell3

    2 sierpnia 2010, 12:50

    Nie ! Właśnie że nie ! 100 % PRAWDY . Brzydze się otyłości mimo że udało mi się zrzucić ok 16,5 kg jestem wciąż otyła I BRZYDZE SIĘ SAMA SIEBIE ! Masz rację że takim ludziom trzeba zwracac uwage, może nie wprost bo czasem ma to odwrotny efekt ale zaoferować im pomoc skoro Tobie się to udało. Mnie osobiście pomógł wujek który powiedział że jestem ładna ale taka gruba i moglabym schudnąć! Miał rację i dopiero teraz z perspektywy tych 16 kg gdy wciąż jestem gruba widzę że ja wcale nie uważalam siebie za GRUBASA!!!!! Teraz dopiero czuje się tłustą świnią gdy "zbliżam" się do normalnego świata i mogę sobie w większości sklepow kupić ubrania. Moge włożyć szpilki i nei czuć się jak TOTALNY kaszalot moge liczyć na flirt na ulicy ... To miłe. I jest jeszcze coś. Reguralne treningi powodują że mam lepsza kondycję niż mój mąż.,... Pozdrawiam koleżanke serdecznie . Oddana czytelniczka !

  • Punkie

    Punkie

    2 sierpnia 2010, 12:35

    Chociaż kiedy czytam, jakimi dosadnymi słowami potrafi Pani sama określić chociażby otyłych, za to tylko, że są, że jedzą, to nie wiem, czy nie zadziałał tu efekt miecza obosiecznego.

  • Punkie

    Punkie

    2 sierpnia 2010, 12:30

    ...nie widzę żadnego związku między wyglądem a poglądem i zgadzam się z tym, że niektóre komentarze gdzieś zgubiły wątek (a może wcale go nie miały?) i poszły w idiotyczne i niepotrzebne obrażanie, niezwiązane z tematem.

  • Koncowa

    Koncowa

    2 sierpnia 2010, 12:28

    otyłego z choroby a otyłego z przejedzenia? Znam i takie i takie przypadki. Ja w życiu nie spojrzę się pogardliwie na osobę grubą, chudą, łysą, owłosioną, jakkąkolwiek inną. Wraz z ilorazem inteligencji wzrasta tolerancja...

  • druida

    druida

    2 sierpnia 2010, 12:25

    żałosne! Twoja wypowiedz świadczy tylko o ogromnych kompleksach które masz, jak możesz kimś gardzić za kogo się uważasz?

  • wiktorianka

    wiktorianka

    2 sierpnia 2010, 12:22

    wracajac do 15 latki w ciazy....faktycznie po przeczytaniu mna wstrzasnelo...nie to, ze jest w ciazy.....ale akt niedojrzalosci jakim sie popisala....wczoraj rano wrocilam do tego wpisu....przyjrzalam mu sie dokladnie i skomentowalam odpowiednio ( chociaz rzadko mi sie zdarza komentowac wpisy obcych mi ludzi ).....bo przyjrzalam sie temu USG....bo zaskakujacym wielce wydal mi sie 23 latek cieszacy sie z ciazy 15 latki.....napisalam nawet do moderatorow vitalii....a co....taka jestem....dbajmy o swoja kondycje psychiczna....:))) ...co do Twojego ostatniego wpisu.....siedzialam nad nim ostatniej nocy....zaraz jak sie pojawil.....pisalam juz wczesniej, ze otylosc to choroba toczaca nasze umysly, serca i dusze.....odchudzania nie nalezy zaczynac od zoladka.....tylko od glowy......zmienic postrzeganie samego siebie.....pokochac siebie....a tym samym nie dzialac na wlasna szkode.....i dopoki spoleczenstwo sie o tym nie przekona i nie dorosnie do takiego myslenia bedziemy nadal spotykaly w knajpach tlustych obzartuchow pakujacych do ust hamburgery.....fuuuuuuujjjjj.....ja tez kiedys bylam gruba.....ja tez probowalam tysiaca diet....i bylam jak oni.....i mimo moich prob wciaz wracalam do punktu wyjscia.....teraz juz wiem, ze odchudzanie jest czescia zmiany mojego JA.....nie tylko wygladu zewnetrznego....bo przez zdrowe odzywianie dbam o siebie....biegajac dbam o siebie.....pijac hektolitry wody dbam o siebie.....i nie robie juz tego by pieknie wygladac ( co przy okazji samo sie robi ) tylko po to zeby czuc sie ze SOBA dobrze.....eeeechhh....dlugo bym musiala o tym pisac.....anyway......jestem szczesliwa kobieta i popieram Twoje poglady w calosci :))))))......pozdrawiam

  • Punkie

    Punkie

    2 sierpnia 2010, 12:21

    Ale po co ten dopisek i dlaczego prosi Pani o "nieodsądzanie od czci"? Przecież każdy tu, podobnie jak Pani, wyraża po prostu swoje poglądy i uczestniczy właśnie w dyskusji.

  • Semfura

    Semfura

    2 sierpnia 2010, 12:12

    Jestes wredna i co Cie obchodzi jak inni wygladaja zajmij sie sie swoim zyciem.Niektore kobiety grubsze i piekniejsze od szczuplych i brzydkich jak noc,odchudzic sie mozna a operacje plastyczne nie zawsze sie udaja!!:)

  • Epestka

    Epestka

    2 sierpnia 2010, 12:07

    Zgadzam się co do obżarstwa- jest obrzydliwe, niezależnie czy w wykonaniu chudzielca czy grubasa. Przeczytaląm kiedyś "Poradnik grubaski" Wendy Shanker . Trochę o tym pisałam w lipcu 2008. Ale, jeśli nie będzie Ci się chcialo zajrzeć- parę wniosków 1. Ludzie mają różne figury niezależnie od tego czy żyją zdrowo czy nie. 2. Wiele badań wskazuje, że otyłość nie jest wyrokiem śmierci w przeciwieństwie do tego, co wmawiają nam sklepy odzieżowe i wytwórcy produktów light. Bo nikt nie zarabia mówiąc Ci, że wyglądasz dobrze. 3. Niektórzy ludzie są grubi, ale zdrowi. Można być zarówno grubym ,jak i sprawnym fizycznie. 4. Grubi nie chcą być grubi, ale takie ciało/metabolizm im się dostało. Chudzi im zazdroszczą, bo myślą, że grubi pozwalają sobie na pączka, którego chudzi sobie odmawiają. I kilka pytań, które powinni zadać sobie wszyscy ustalmy własne standardy: - Jem, bo jestem głodna czy z powodu emocji? - Czy zajadam po kryjomu? - Czy spożywam dużo sztucznych produktów czy odżywiam się zdrowo (owoce, jarzyny, proteiny, chleb)? - Czy uprawiam sport? - Czy dobrze sypiam? - Czy kieruję się zdrowym rozsądkiem? - Czy jestem ze sobą szczera? - Czy jestem wdzięczna za wszystkie dobre rzeczy w moim życiu? - Czy w moim życiu panuje harmonia?

  • misiaczekdid

    misiaczekdid

    2 sierpnia 2010, 12:07

    skopiuję to i będę czytać w chwilach zwątpienia :) Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe... Lubię czytać Twoje wpisy, bo są szczere - i nazywają rzeczy po imieniu... Nie zgadzam się tylko z ostatnim akapitem: "I że potrzebne jest POTĘPIENIE osób otyłych" - wydaje mi się, że nie można kogoś potępiać za "nadprogramowe" kilogramy. Owszem trzeba piętnować obżarstwo, zmieniać nawyki, nazywać rzeczy po imieniu... Przede wszystkim trzeba docierać do rodziców - sama piszesz o tym, że 1/3 klasy Twoich dzieci miała nadwagę. Ale to wina dorosłych - niezdrowe jedzenie, nieregularne posiłki, słodycze zamiast kanapki i brak aktywności... Te nawyki wynosi się z domu... Niestety sama wyrosłam w takim domu - posiłki były typowo "polskie" - tłuste i syte, nałożona porcja musiała być zjedzona, nie ważne, że byłam najedzona już w połowie, nie ważne, że dostawałam porcję, jak mój ojciec, który właśnie kilka godzin pracował w ogrodzie.... W weekendy wyjazdy do babci, która zastawiała stół ciastami, czekoladkami, cukierkami, lodami, deserami... Śniadania do szkoły? Dostawałam pieniądze... I co miałam za to kupić? Kiedy w sklepiku były batoniki, słodkie bułki, chipsy i słodkie napoje gazowane? Ale mając kilka lat byłam przeszczęśliwa - nie myślałam o konsekwencjach... Sport? Ja nie pamiętam żebym z rodzicami regularnie uprawiała jakikolwiek... Zresztą rodzice też żadnego nie uprawiali... Wracali zmęczeni po pracy do domu, potem obowiązki w domu, kolacja i spanie... Na szczęście mieszkałam w domku jednorodzinnym, więc mieliśmy boisko na podwórku, kosz nad garażem, rolki, rower - korzystałam z tego często, ale złe nawyki żywieniowe i tak wzięły górę :(

  • Anzza

    Anzza

    2 sierpnia 2010, 12:07

    Masz obsesje kobieto.

  • gocha1979

    gocha1979

    2 sierpnia 2010, 12:06

    beznadziejna prowokacja i tyle

  • Dominikapn

    Dominikapn

    2 sierpnia 2010, 12:04

    opowiadała mi, że w ciąży przytyła 37kg. Miała totalne zatrzymanie wody, problemy z hormonami i bała się wychodzić z domu, jeść na mieście, robić zakupy, pozwolić sobie na zachciankę ciążową. Cała ciąża zagrożona, pod opieką lekarzy. 3 miesiące po porodzie znów była chuda jak patyk. Mówiła mi, że najgorsze były spojrzenia, obrzydzenie politowanie i śmiech gorsze niż tysiąc słów. Myślę że nie można być dumnym z tego, że tak patrzy się na osoby otyłe, że rzuca się w ich kierunku dowcipy. Po pierwsze sama tego nie doświadczyłaś za bardzo (tak wynika z wpisu) rodzina i znajomi wspierali cię zawsze. Po drugie znalazłaś w sobie siłę żeby dać radę i schudnąć, szczerze gratuluje. Podziwiam nie tylko spalone kilogramy ale też to że trenujesz systematycznie i praktycznie wyczynowo. Nie wszyscy są tacy silni, niektórzy mają depresje i jedzeniem rekompensują sobie swoje szare, nieszczęśliwe życie, brak miłości, samotność. Smutne ale prawdziwe nie każdy jest silny, nie każdy ma wsparcie rodziny. Zawsze podpisywałam się pod Twoimi wpisami ale dziś nie przyklasnę. Osobą należy się wsparcie a nie potępienie. Najbliżsi przyjaciele powinni pomagać, naprowadzać, motywować a nie obca osoba w hipermarkecie lub restauracji. Odchudzanie musi zacząć się w głowie. Bałabym się że po takiej krytyce ze strony ogółu w większości głów ludzi z problemami prędzej zaświta myśl o samobójstwie niż treningu i walce z kg. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów

  • kietka

    kietka

    2 sierpnia 2010, 12:00

    kompulsywne i nadmierne objadanie się nie jest efektem ochoty na jedzenie, ale z faktu nieumiejetnosci zaspokojenia naturalnych potrzeb w inny sposób. potocznie to sie nazywa zajadaniem smutków, czy stresów, a w praktyce jest to choroba nerwowa, ktorej wlasnie efektem jest otylosc, wiec mozesz spokojnie kilkadziesiat procent dodac do swowich kalkulacji. leczy sie ta chorobe podobnie do innych uzaleznien, alkoholizmu, nikotynizmu, uzaleznienia od hazardu, sexu itp. czyli nauka zaspokajania potrzeb w naturalny i nie szkodliwy dla nas i innych sposób, przewaznie kilkuletnia terapia. nie patrz wiec z taka wyzszoscia na objadajace sie osoby, bo w kazdej chwili, kazdy z nas moze sie znalezc w szponach uzaleznienia, kazdego...proponuje wylaczyc zmysl estetyczny na jakis czas, a wlaczyc wyobraznie i myslenie. moze bedzie latwiej robic zakupy i kupowac frytki.

  • kasiulek2100

    kasiulek2100

    2 sierpnia 2010, 11:54

    Boże, co za stek bzdur! I teraz pod wpływem konstruktywnej wypowiedzi, ludzie będą myśleć w sposób podobny do twojego... mimo że wczesniej dalecy byli od takiego typu twierdzeń. Ciesz się, że trafiłaś na tak kulturalne towarzystwo, które ci nie mówiło o wadze i zamilcz sama na wieki, bo to co piszesz woła o pomstę do nieba. Taki przeciętny grubas za swoją wagę dostaje w dupsko 100 razy na dzień za to ile waży i jak z takową wagą wygląda, a Ty namawiasz rzesze ludzi, żeby spięli poślady i rzucali w nich 100 razy bardziej. Ty myślisz, że jak taki człowiek z nadwagą staje przed lustrem to on tego nie widzi jak wygląda, że inni mu tego nie mówią...To co Ty piszez, że one nie widzą, że są grube to jest śmiechu warte. Latami walczą z tą otyłością, a to że coraz więcej ludzi będzie im wrzucać spowoduje w większości wypadków efekt przeciwny, bo tylko jedznie im pozostanie...Do tego trzeba DOJRZEĆ!!!!! Jedzenie w dzisiejszych czasach jest jak ktoś pisał poniżej nałogiem, tak samo jak papierosy i alkohol i moja droga w związku z tym, że tak jak i te używki w nadmiernej ilości szkodzi trzeba UŚWIADAMIAĆ a nie POTĘPIAĆ!!! Niejedna gruba dziewczyna to czytająca pewnie czuje, że nawet tu nie ma prawa być, że nie ma możliwości zrobienia błędów potknięć bo to też trzeba WYPOMINAĆ...Podsumowując idź się lecz kobieto!

  • Punkie

    Punkie

    2 sierpnia 2010, 11:45

    Pani robi coś znacznie gorszego - obrabia innym dupę za plecami. Bo jeśli milczeć, to milczeć. A pisanie tutaj to już nie milczenie. A wytykanie otyłej osobie, że śmie jeść i to jeszcze w miejscu publicznym (cokolwiek ma na talerzu), to nie tylko chamstwo. Uważam, że świadczy to także o kiepskim własnym życiu, bo skąd niby ta potrzeba wtrącania się w czyjeś? Czasem można, a nawet trzeba sie wtrącić, owszem. W przypadku, kiedy ktoś szkodzi nie tylko sobie, ale i innym. Jeśli otyła osoba dojdzie do momentu, w którym sama zgłosi się po pomoc, należy jej pomóc. Jeśli nie, jej sprawa. No i należy oddzielić problem otyłych dzieci od problemu otyłych dorosłych, bo dzieci nie wybierają sobie otyłości. Nie mają jeszcze takiego stanu wiedzy i takiej świadomości, żeby zauważyć, że batony czy frytki serwowane przez rodziców czy dziadków nie są najlepszym jedzeniowym wyborem. I w przypadku opiekunów tuczących własne dzieci, owszem, trzeba podjąć działanie, bo szkodzą tym dzieciom.

  • sthlike

    sthlike

    2 sierpnia 2010, 11:39

    I co tu dużo pisać, święta racja. Czytam ten wpis i czuję jak każde słowo mnie dotyczy bądź dotyczyło jeszcze niedawno. Trzeba się wziąć w garść, nie szukać wymówek a jeśli nie da się po dobroci to trzeba walczyć z samym sobą i przezwyciężyć to durne przyzwyczajenie, że przecież trzeba żreć i że chipsy i frytki są smaczne, że sałata nie jest atrakcyjna. To wszystko trzeba raz wywalić z głowy i zaprogramować się na nowo! Ciekawe kiedy mi się to uda...

  • silnawola58

    silnawola58

    2 sierpnia 2010, 11:35

    Pani tekst wreszcie, tak pożądnie i całkowicie otworzył mi oczy! Zrozumiałam ,że to iż jestem gruba jest tylko i wyłącznie moja wina! Teraz wiem, że muszę coś z tym zrobić i się nie poddać! Nie chcę przejeść życia! DZIĘKUJĘ!!!

  • Muscovado

    Muscovado

    2 sierpnia 2010, 11:28

    Każdy tak myśli, nikt się nie odzywa. Uważam, że ma Pani absolutną rację. Na całe szczęście, popatrzyłam na siebie obiektywnie już jako nastolatka i przerwałam to w zarodku, ale mogło się skończyć źle!!! Nikt oczywiście nic nie powiedział, a powinien! Tym bardziej, że jeżeli byłby to ktoś dorosły i darzony przeze mnie szacunkiem, komunikat na pewno by dotarł. Jeśli, ktoś się oburza na słowa napisane powyżej, oznacza to, że przesłanie jeszcze nie dotarło, a przewagę ma na razie głupie usprawiedliwianie się!!! Pozdrawiam

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.