Wszystko co najważniejsze mam wokół siebie i w sobie"- powiedziała to jedna z moich koleżanek w odpowiedzi na życzenia urodzinowe....co za szczęśliwa i spełniona osoba...jej się udało znaleźć wszystko co najważniejsze, z pokorą, życzliwością, miłością do Boga i ludzi...
A co u mnie?
Jest różnie, raz motywacja ogromna, a zaraz potem jej zanik. Nie poddaję się jednak i walczę licząc w głębi duszy na to, że w końcu wejdę na tę właściwą ścieżkę..
Czytam "Potęgę teraźniejszości" E. Toll'a. Staram się choć w małej części szukać świadomości, uważności chwili.Niezwykle to trudne. Emocje, kłębiące się myśli mają nade mną niesamowitą władzę. Jest dobrze, bo przynajmniej czasem zdaję sobie z tego sprawę, udaje mi się stanąć obok i choć przez chwilę poobserwować swój umysł..Nie są to długie chwile, małe przebłyski świadomości. W pełni przyznaję, że nie mam władzy nad moim umysłem i myślami, które gdzieś tam powstają. Żal, cierpienie, lęk ciągle są. Staram się je zaakceptować,...nie umiem. Jak to zrobić?
Autor pisze, że jeśli jesteś w trudnej sytuacji życiowej czy innej masz 3 wyjścia:
- zmienić sytuację jeśli potrafisz
- wycofać się
- zaakceptować jeśli nic się nie daje zrobić i nie masz na coś wpływu
Nie umiem tego zrozumieć i wykonać. Jak zaakceptować coś co się nie da :-)????
Nawet jeżeli nie umiem tego zrobić na razie chcę wierzyć, że to możliwe...
Chciałabym umieć odłączyć się od emocji...tych negatywnych, przykrych, raniących duszę, utrudniających rozwój...