Kończy mi się półroczny abonament na Vitalii, pora na podsumowanie ostateczne. Od stycznie waga zmieniła się zasadniczo z 57 do 49, było 48 najmniej, teraz waha się o ten nieszczęsny kilogram. W zasadzie od kiedy osiągnęłam wagę docelową nie przestrzegam napisanej diety, bo mi się entuzjazm skończył do gotowania 3 obiadów dziennie. Ale zasadniczo nie szaleję z kaloriami - na śniadanie musli z kefirem, na drugie jabłko, później jak podleci ale mniej niż jeszcze pół roku temu. Moim największym osiągnięciem jest aktywność fizyczna - nigdy nie ruszałam się poza podróżami na pkp i dreptaniem w pracy drepcząco-stojącej. Do czerwca ćwiczyłam z trenerem nie wymiękaj 4 x w tygodniu ale kiedy trening przekroczył 100 min okazało się, że tyle czasu nie mam. Od tamtej pory orbitrek 35 minut 4 x w tygodniu i brzuszki z Mel B codziennie. Brzuch moim największym problemem, nie wiem ile jeszcze ćwiczeń, żeby wyglądał jakbym chciała.
Mam nadzieję, że uda mi się nie zaprzepaścić 7 miesięcy i do końca roku co najmniej (plan krótkoterminowy) do 50 nie dobiję, Wreszcie na basenie pływam a nie sprawdzam, czy brzuch mi nie odstaje, dupa nie zwisa i uda nie falują! Po raz pierwszy kupiłam spodenki krótsze niż do kolana i wyszłam w nich z domu. W wieku lat 32.
Powodzenia wszystkim, co walczą! Sukcesów życzę!