stoimy w miejscu
Juz sama nie wiem, jem jak jadlam wczesniej, organizm sie przywzyczail? Waga stanela na 74.6 i nie chce sie ruszyc... Dzis mam ze soba kukurydze (puszka jakies 250kcal) i tunczyka (puszka jakies 200ḱcal) do tego mleko sojowe (58kcal/200 ml). Duzo tego nie ma a zapycha az milo. Mam do zrzucenia jeszcze prawie 23kg, wiec musze cos wymyslec...
Jesli jutro rano waga tez bedzie stala... to nie wiem, co zrobic... skonczyly mi sie pomysly...
stabilizacja?
Waga znow sie waha. W sumie jestem w samym srodku cyklu, wiec nie wiem, w czym rzecz. Przez swieta troche jajek pojadlam :D moze teraz odbijaja sie negatywnie na osiagnieciach?
Testuje rozne odzywki na wlosach oraz lykam jakies tabletki ze skrzypem. Wlosy mam raczej cienkie no i naturalny jasny blond, nie chce zeby zszarzaly. No i D. nie chce sie zgodzic na ich obciecie, wiec staram sie dbac jak umiem najlepiej.
Od wczoraj powrot do diety. Rano grapefruit. W ciagu dnia ogorek + pieczona piers z kurczaka (a raczej pol) do tego mleko sojowe na zapchanie. Duzo tego nie ma. Wieczorem wypilam troche tureckiego kefiru (kefir + woda + sol) i ukradlam plasterek wedzonego lososia...
Dzis postaram sie bardziej. Chociaz i tak mam swoje osiagniecie. Caly dzien na biurku w pracy stal u mnie czekoladowy zajaczek i go nawet nie ruszylam. Zanioslam do domu, dla malej :) Jestem z siebie dumna.
Dzis rano pol grapefruita + prochy popite tureckim kefirem. W plecaku mam pudelko z polowa piersi z kurczaka i ogorkiem. A wieczorem raid!!! Od metra do pracy na piechotke (3 przystanki autobusowe) ze szczegolnym uwzglednieniem wciagnietego brzucha i pracujacych miesni posladkow. A rano przed wyjsciem seria weiderka. Ja MUSZE schudnac...
Martwi mnie, ze mimo spadku na wadze w ciuchach nie widac roznicy... ile trzeba schudnac, zeby zalozyc ciuchy rozmiar mniejsze?? I co zrobic, zeby zgubic kilogramy z bioder? I poprawic kondycje? Bo biegi i rowerek mnie wykanczaja... 10-15 minut i padam...
wczoraj
Wczoraj poszlismy na lekkie zakupy w jedna strone na piechote, w druga autobusem. Calosc trwala moze 2h, ale jak wrocilam to padlam. Mam deficyt snu. Wszystko przez rozmowy z D. Spalam 4h popoludniu, a pozniej o 1 znow spalam. Mala obudzila mnie kolo 9...
Dzis musze wreszcie cos zrobic, bo przespanie calego dnia nie posunelo moich swiatecznych przygotowan nawet o krok :P
Wieczorem nawet cos zjadlam, tzn kolo 18, pozniej troche mleko sojowego. Waga poki co regularnie w dol.
przeginam (2)
Po wczorajszym kopie energetycznym dzis znowu mam kryzys. Nic mi sie nie chce... Nie jem, pije malo... staram sie tylko jakos ruszac... I spie za malo.
chudne!!
Wreszcie okres definitywnie za mna. Dzis waga zjechala do prawie rownych 76. Chudne od gory. Twarz mi sie wyostrzyla, w sumie z samej twarzy nikt by nie powiedzial, ze mam az taka nadwage :P Obojczyki sie ladnie zarysowaly i same barki jakies takie zgrabniejsze :)
Opona na brzuchu, tluszcz na udach i pupie tez jakies takie mniej zbite. A co najwazniejsze biustonosze mnie nie cisna, wiec obwod pod biustem, tez jakby mniejszy. Niestety sam biust chyba tez... i jakis taki oklapniety... Musze poszukac cwiczen na niego, zeby choc troszke lepiej wygladal. Jutro rano dokonam pomiaru z mierzeniem obwodow ud, itp i zobaczymy co mi wyjdzie.
Dzis rano nie cwiczylam, jakos tak... Doszlam do wniosku, ze nic na sile i zamiast korzystac z autobusu przeszlam 3 przystanki z metra na piechote. Troche ruchu nie zaszkodzi. Ale ogolnie mam ochote na cwiczenia, wiec wieczorkiem pewnie jakas serie weiderka, zeby nie zapomniec, jak ladnie brzuszek trzymac.
przeginam
Wiem o tym, czuje to w calym ciele... Spie krotko, bo do pozna rozmawiam z D. na skype, pozniej troche muzyki i spac. A rano o 6:30 budzik, 10-20 minut na stacjonarce, zeby rozgrzac sie (jestem niskocisnieniowcem i marzne strasznie), szybkie mycie i lece do pracy
na trasie jakies mleko sojowe czy inna marchewke kupie i juz. Czasami upieke cos w domu (ryba, piers z kurczaka) i wtedy to biore do pracy.
W sumie to nie wiem, czy ilosc spozytych kalorii siega 500... dzis juz czuje zimno i zmeczenie. Ale sie nie poddam, musze widziec jakies efekty tego co robie, bo inaczej znow nic z tego nie bedzie. A tym razem mam realny cel. I bardzo bardzo chce schudnac...
ech...
Nie biegalam, sobote i niedziele przesiedzialam przed kompem. Kobiece gorsze dni mnie wycinaja. Ale jutro podejme wyzwanie i na pewno cos porobie.
W soote zjadlam 3 kartofle ugotowane w wodzie. tak sie nimi zapchalam, ze dzis w ramach sniadania zjadlam mandarynke a w ramach obiadu 3 mandarynki. Na nic wiecej nie mialam ochoty...
A teraz poslucham troche muzyki i lulu :)
wahadelko
77.6, ale bylo juz 77.1, teraz mi sie waga waha bo jestem przed okresem. Poki co nie ulegam za bardzo zachciankom. Unikam potraw macznych (w ciagu ostatnich 2 tygodni raz zjadlam bulke ziarnista) i slodyczy. Poki co jem ryby i miesa w polaczeniu z nabialem i warzywami. Ostatnio powoli wprowadzam do diety owoce. Praktycznie codziennie jem grapefruita, czasami banana albo arbuza. Owoce staram sie jesc nie pozniej niz do poludnia.
Dzis w planach rowerek stacjonarny, biegac chyba nie bede, jesli juz to jutro rano.
znow probuje
Tym razem mam motywacje. W lipcu jade na spotkanie ze znajomymi. Musze wygladac jak czlowiek. Najwiecej mojej diety stanowia warzywa, grapefruit, mleko sojowe light. Do tego jakis kurczak czy inne mieso, bez panierki, pieczone lub duszone.
waga nieustajaco leci w dol. Mam buty do biegania, dzis 3 dzien Weiderka. Jak utrzymam tendencje, bedzie dobrze. Trzymajcie kciuki
mam juz dosc tego ganiania
rano maraton... o 12 przysiadlam z mezem w knajpie i zjadlam zupke chilli con carne. W pracy kilka migdalow a teraz mleko sojowe. Ale i tak mam zle przeczucia... Znow nieregularnie jem... Bedzie zle.