kłaniam się
nisko.. tym co wynależli pralkę, zmywarkę i komputer.... jedna pierze, druga zmywa , a ja jak uzalezniony nałogowiec biegnę do Was..... Mamuska juz po terapi.....zapudrowałam mordę, oczka tylko przeciągnęłam masakrą...hi hi... i jakoś przeminęło.... wiecie co moje Panie....? jak rzuciłam palenie w maju 2009 to chciałam pokazac swiatu, ze można i nie palic i schudnąć.... spontanicznie spakowałam manatki i pierwszy raz w zyciu zrobiłam tylko i wyłacznie coś dla siebie..... najpierw oczywiscie uzgodniłam z Muśką, czy zaopiekuje się moim Maleństwem...hi hi.... pojechałam sobie na 12 dni do Sopotu....oczywiście zakochałam się w tym mieście..... pusto...bo nie sezon....czysto....wszystko zadbane....kiedyś tam zamieszkam....i Was zaproszę na party....he he.....tak sie zawzięłam wtedy z odchudzaniem, że doszłam do 85 kg.....potem były wczasy .... a potem wpadłam w dół i dzięki Wam z niego wyłażę powoli..... gdybym wtedy nie wlazła na strone witali pewnie miałabym juz na liczniku 110....
typ człowieka
co nie może płakać to właśnie ja.... powinnam być facetem....Mama Natura się pomyliła obdarzając mnie cipuszką i melonami....spałam do 10..... a potem spodziewając się swojego odbicia w lustrze po przeplakanej nocy.... wzięłam mokry recznik na mordę....nic nie daje...za 2 godz mam być u Muśki....wiozę ją dziś na czary-mary, abrakadabra...rzucam palenie...ja rzucilam w maju 2009. Palilam 23 lata..... chętnie bym jeszcze popaliła....ale trudno mi pokonac nałogi....więc póki mogę cieszę się, ze taka silna jestem, choc w tej dziedzinie......cóz mam zrobić z tym ryjem, żeby Muśka nie widziała ,że płakałam....?
wiem, że świata ....
nie zbawię,,,,, nie naprawię....ja szanuje wszystkich ludzi, czy to Pani sprzataczka, czy śmieciarz, co dba o nasz porzadek...... ale nie lubię ludzi, którzy nie potrafią powiedziec....... 3 magiczne słowa... proszę, dziękuję,przepraaszam....... i czasem własnie przez nich placzę.... wiem, ze nie sa warci moich łez.....ale zawsze jest mi przykro, że.... to długa historia..... ale obiecuje że kiedys ją opiszę.....
mrożone truskawki
Bladego pojęcia nie mam, co z tymi mrożonkami u mnie..... dziś znów opak. mrożonych truskawek właśnie wciągnełam.....noi konserwantów zaczyna brakować w organiżmie, bo herbaty rozpuszczalnej malinowej wypiłam dziś z litr....choć obok stoi piramidka liptona truskawkowa.......kranówę też popijam z przyjemnoscią.... choć w tej samej kuchni stoi butelkowany żywiec......noi....zupa chińska szczerzy do mnie zęby.... walczę z nią....ale kuna....znam siebie..... zwalę to wszystko na nią....czyli na @
jupi jupi
Nie sądziłam, że 300 g mniej na wadze może dać aż tyle radości i wigoru!!!!!! Tak więc z @ na dokładfkę ważę dziś 95,5 kilo!!!!! Ważenie i pomiary ostatniego zawsze będą.... Gdyby @ zabrała ze sobą chociaż kilogram....to będę jeszcze bardziej HAPPY
czy to na pewno jest moja lodówka....?
zastanawiałam się rozpakowując zakupy.... kiedyś leżaly tam kiełbasy, pasztety, parówki, sery splesniałe....he he....mrrrrr.... oj jakbym wsuneła taki mięciutki brie...., serki topione, żółte z dziurami.... w zamrażarce schabowe, łopatki, karkówki, lody... i takie tam...... a teraz moje kochane Panie....dziś się przyjrzałam swojej lodówce.... serki wiejskie, jogurciki, sery żółte i wędlina schowane na dolnej półce dla Młodego na śniadania, marynowane moskaliki, rybka wędzona, rzodkiew biała, pomidorki.... a w zamrazarce.... nie uwierzycie... nototenia, flądra, morszczuk, mintaj, łosoś, owoce morza, okoń.... a zamiast lodów....mrożone truskawki, kalafior i brokuły.....no sama nie wierzę własnym oczom.... waga 96,2 przyszła @, więc wiadomo.... a bilans ma sie tak, ze 3 dni żarcia przypłaciłam prawie 2 tygodniową ostrą dietką... naprawdę nie warto ... jedno co mnie cieszy, to to, że mam Was....z Wami jest naprawdę łatwiej odsunąć niejednokrotnie kęs od koparki....
Walentynki.......czyli oddam serce w dobre
ręce.....
tyle miłosci było po drodze mojego zycia.....kazda szanuję....i te młodzińcze... i te platoniczne.....i te głebokie i te chwilowe...i te dla rodziców,i te których nie powinno być, i te odrzucone....i te nie dla mnie pisane...te szkolne i te dojrzale....ech.....wino działa..... ide lulac....... a omletu oczywiscie nawet nie powachałam........za to jutro bede chudsza.....hi hi
głodna jestem
wytrąbiłam butle wina i resztki alkoholu, który ostał sie w domku..... na impreze nie poszlam, bo powodów miliony..... . zakopałam sie pod kocykiem 9 godz temu... zzarlam 0,7 kg robaków morkich afrodyzjaków i tonę makaronu wraz z synciem na obiad o nazwie spagethiii.;...... dzis było wyjatkowo bogate w robaki.... a co!!!!!!! zostało tez tyci na jutro....z rana kawa... a teraz juz na liczniku w godzinke 5 kiwi i 1 cytryna..... i czytam o omletach...... wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr..... jak nic cos mnie dzis zaatakuje.....
kronika - odcinek pierwszy
Rok 1975.. albo 1976.... nie pamiętam.... Z maleńkiej miesciny przeprowadzilismy się do tzw. miasta. Życia z maleńkiej miesciny nie pamiętam wcale..... mam 4 lub 5 lat.... rodzice dostali mieszkanie w bloku.... na parterze.....64 m 3 pokoje.....fiu fiu.... rodzice aktywni zawodowo. Mam tez rodzenstwo.... brat 12 LAT starszy.....siostra 8 lat starsza..... nie chodze do przedszkola..... naprzeciw naszych okien pracuje tato, który buduje te nasze bloki i w przerwie sniadaniowej wpada do domu zobaczyc co ze mna,..... zjesc sniadanko....Jego jajecznica była najpyszniejsza na swiecie....Kiedy zbliżała się 10 czyli przerwa sniadaniowa Taty ja już od poł godziny siedziałam zamknięta w szafie.... i czekałam kiedy ją otworzy....dlaczego tak było.....? dlaczego się chowałam w szafie.....? naprawdę nie wiem