Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

nie pracuje: mam czas na zadbanie o siebie - cwiczenia, zdrowa zywnosc, zadowolenie z siebie pracuje: mam pieniadze na silownie, na basen, na zdrowe jedzenie, ale nie mam na to czasu. szukam wiec zlotego srodka.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56497
Komentarzy: 265
Założony: 13 września 2009
Ostatni wpis: 5 grudnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
JAtoJAa

mężczyzna, 39 lat, Błotko

175 cm, 94.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Jestem otwarty na wszystko co jest cz częścią mnie. Najchętniej robię to, co sprawia mi radość.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 grudnia 2017 , Komentarze (5)

Dzisiaj wpis bez egzystencjanych przemyśeń.  Sprawa dotyczy wagi.  Wyjeżdzająć z domu w delegację, ważyłem 92kg.  Po 2 tygodniach i 1400km na północ zważyłem się i ważyłem 90kg.  Byłem w lekkim szoku, biorąć pod uwagę, że przez te 2 tygodnie miałem zero ruchu.  Waga ta się utrzymywała przez cały okres pobytu w delegacji.  po powrocie ważyłem chyba 92kg ... nie zważyłem się zaraz po powrocie lub już sobie nie przypominam.  Ale teraz waga waha się 93-94kg.  Ważyłem się u sibie oraz u znajomego.  A więc teraz się zastanawiam: moja waga zawyża? Ale wtedy i znajomego waga musiałaby zawyżać, bo pokazuje to samo (albo akurat tego dnia na imprezie tak wskazała - bo dużo w siebie "włożyłem").  A może na północy inna grawitacja i się inaczej waży? .... 
A tak na poważnie, to rozważam 2 opcje.  Wróciłem do domu i postanowiłem, że sobie odpocznę i odpuszczę - zacząłem wiecej jeść. i to przed snem.... w sumie to chyba jedyna opcja, drugą odpuściłem jak ją do końca przemyślałem.
Ale co najważniejsze, bo na wagę nie zwracam uwagę ... no zwracam, ale nie jest moim wyznacznikiem, tak jak kalorie nie są moim wyznacznikiem, aczkolwiek warto zrócić na te rzecy uwagę biorąc oczywiście inne aspekty pod uwagę... ważniejsze właśnie te inne aspekty - czyli pasek zapinam dziurkę dalej - 2 cm mniej.

22 września 2017 , Komentarze (6)

Witam,

Wrzucam taką fotkę z zaprzyjaźnionego fanpegu "Slavorum":

Każdy powinien wiedzieć, że dieta *MŻ zawsze działa.  (*MŻ=mniej żreć).  Oczywiście nie zacznie działać po dniu czy dwóch.  Jak wszystko i brak jedzenia wymaga czasu, zanim organizm się zorientuje, że głoduje i przestawi się na własne zapasy.  Pierwsze momenty będą ciężkie, bo organizm będzie czekał na stałe dostawy żarcia.  Dopiero po jakimś czasie, jak się zorientuje, że te dostawy zostały zredukowane na stałe i to nie jest jakiś chwilowy przestój - wtedy dopiero zaczyna wyciągać swoje zapasy.  Ale to chyba wszyscy tutaj wiedzą, a przynajmniej powinni wiedzieć.  Słodkie napoje, przekąski - wszystko to jest mega kaloryczne.  Zamiast coli - woda z cytryną, zamiast wafelka - szklanka wody (z cytryną ;) ).  

Ale nie ma co się zwariować.  Życie jest po to, żeby żyć, a nie wegetować.  Ma nam sprawiać radość.

W 2009 schudłem 30kg w przeciągu 6 miesięcy.  To było drastyczne podejście.  Jedzenie do 15, później nawet do 13, bo sobie przygotowałem swoją porcję dniową i co 1-2h jadłem, aż zjadłem.  Sama trawa, kiełki, warzywa, nasiona, oliwa etc.  Wszystko fajnie, dopóki siedziałem w domu.  Skupiłem się na tym, zero innego życia, zero możliwości pokusy, zero odsąpień.  Takie 100%, albo nic.  Ale tylko wziąłem się do pracy i już nie było czasu na hodowanie kiełków, na robienie sałatek, na posiłki co godzinę, na niejedzenie po południu ... poza tym praca, znajomi, życie w społeczeństwie etc...  No więc stopniowo dietę "urozmaicałem".  
  Na początku nic strasznego.  Bo tak jak z dnia na dzień się nie schudnie, tak z dnia na dzień nie urośnie oponka.  Proces ten trwał stopniowo ok. 3 lat, jak znowu przybyło 20kg.  Wtedy jeszcze to bagatelizowałem.  Ale to wszystko przez społeczeństwo.  Bo nikt nie pwoiedział - "chłopie, tak już dobrze się trzymałeś, a teraz znów olewasz temat".  Nie - wręcz przeciwnie - "no wreszcie wyglądasz jak facet, a nie jak dziecko".  A ponieważ proces był stopniowy, przyzwyczajałem się stopniowo i praktycznie nic złego nie widziałem.  Dopiero jak waga pokazała 36kg więcej (czyli 6kg więcej od wagi wyjściowej), to mnie tknęło!  Tak nie może być.

  Ale tym razem inne podejście podjąłem.  Zmiana nawyków.  Żebym nie myślał o głupotach.  A jak będę miał ochotę, to muszę odpracować w miarę możliwości, ale zawsze do przodu.  Zaczynałem na basenie pływać - to aż do bólu.  Teraz - ok 45min pływania.  30 basenów krałlem, 15 na plecach.  A zaczynałem od 2-4, albo w ogóle, bo "woda była za zimna".  Wcześniej 30km na rowerze było dla mnie wyczynem.  Teraz robię 30, jak jestem zmęczony.  50km chciałbym żeby zostało normą, a ostatnio zrobiłem 80km.  A chciałbym dobić do 100 jeszcze w w tym roku.  W każdym razie nie odmawiam sobie.  Napiję się, zjem na noc - rano wstanę i na rower, albo basen, albo basen i rower.  Na tyle mi się już (powoli oczywiście) zmieniły nawyki, że będąc w domu - nie chcę mi się włączać serialu czy filmu.  Szukam innego zajęcia.  Albo wychodzę na rower, albo poćwiczę z ciężarami w domu.  Nie kręci mnie już siedzenie i oglądanie filmów, jak kiedyś.  Kiedyś mógłbym leżeć cały dzień i oglądać.  Nawyki, nawyki i jeszcze raz nawyk.  Na początku jest ciężko, a później wchodzą w krew.  Oczywiście czasem wstałem i nie miałem siły.  Ale jechałem - może się rozkręcę. No i czasem się rozkręciłem, a czasem po 30km wracałem do domu.  Ale co jest ważne - odpokutować!!!  
MŻ działa, ale nie jest tak przjemne, ajk życie w smaku.  Lepiej co drugi dzień odpokutować ostro, niż codziennie sobie odpuszczać i być nieszczęśłiwym codziennie.  Lepiej co drugi dzień być zmęczonym.
No ale to moje spostrzeżenia.  Codziennie uczę si, że wczoraj byłem w błędzie, a wiec pożyjemy, zobaczymy.  Póki co, taki plan mi odpowiada.  A jutro ... zobaczymy jutro.


 

Pozdrawiam

18 września 2017 , Komentarze (3)

Ze wszystkim, co wymaga pracy, czasy i wysiłku, jest ciężko zacząć.  Ciężko, bo mamy inne rzeczy w głowie zaprogramowane.  I ciężko nam sobie nawet wyobrazić samych siebie ćwiczących czy odmawiających sobie czegokolwiek.  Ciężko to wyobrazić sobie, bo to coś nowego, nie mamy jak sięgnąć pamięcią, jak to może wyglądać.  A jeśli mamy jakieś wspomnienia, lecz negatywne - tym bardziej będzie za cokolwiek się zabrać.
Ale na pocieszenie trzeba powiedzieć, że najgorsze są początki.  Najgorsze jest jeszcze w tym wszystkim to, że początki mogą trwać nawet i kilka miesięcy.  Zanim się przyzwyczaimy, zanim zanim nabierzemy nowych nawyków - to trening dla ciała jak i ducha.  Ale najważniejsza jest systematyka i nawyki.  Zacząłem ćwiczyć z ciężarami, jak byłem uziemiony po operacji.  Nie mogłem chodzić, ale na ławeczce mogłem się położyć, wiec machałem. Jest to dla mnie nudne i wolę pojechać na basen, wyjść na rower czy po prostu wyjść z domu.  Aczkolwiek, zobaczyłem efekty, jak zacząłem robić to regularnie.  Teraz było lato, ładna pogoda, więc robiłem wszystko, tylko nie ćwiczenia z ciężarami, bo mnie to zwyczajnie nudzi.  Ale zobaczyłem efekty, więc od czasu do czasu nadal pomacham ... bo nabrałem takich nawyków.  Kiedyś bym w tym czasie położył się , obejrzał jakiś film/serial, zagrał w grę ... a teraz najzwyczajniej w świecie, tamte nawyki odeszły w siną dal i jak w tym momencie jest słaba pogoda, znów zacząłem machać sztangą.  Nawyki, nawyki i jeszcze raz nawyki.  A do tego jak widać efekty, to mobilizuje.  Oczywiście na efekty trzeba długo czekać (przynajmniej w moim przypadku), aczkolwiek przy systematyce zawsze prędzej czy później będą.  Efekty wizualne, wizualnymi - nie należy oceniać książki po okładce i nie ma za co skupiać na wyglądzie mówią, ale wygląd, to pierwsze z czym się stykami.  Ale nawet jakby pominąć wygląd, która daję więszką pewność siebie, pozostaje jeszcze kwestia kondycji.  Przejdę spacerkiem 20km, wieczorem idę na imprezę,  tam mogę przetańczyć całą noc, a następnego dnia na kaca robię 70km na rowerze...   Mogę więcej życia przeżyć w krótszym czasu, bo mniej się wyleguje w łóżku!  I powiedziałem sobie - nie chcę żyć jak wcześniej.  Bo dopiero teraz sobie uświadomiłem, jakim "emerytem" się stałem, jak się zasiedziałem.  I na pewno już nie wrócę do poprzedniej pracy.  Zmieniam zawód.  Ważne, żeby zdrowie było, z resztą sobie człowiek poradzi.  A zdrowy człowiek łatwiej sobie poradzi.  A w zdrowym ciele, zdrowy duch.  Może to minione lato i słońce mnie "naelektryzowało", ale mam wrażenie, że jak się rozruszałem to i refleks mam lepszy, i szybciej myślę, szybciej reaguje ... zanim ktoś dokończy swój żart, ja mam już gotową ripostę ... no taki mi się przynajmniej wydaję ... może to tylko ta nowa herbatka ziołowa ;) :P

A więc powodzenia wszystkim!

26 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Kalkulatory Vitali mają zdecydowanie zły algorytm.  Ponad tydzień, może dwa nie ćwiczyłem z ciężarami.  Spadł mi biceps o 2cm.  Jednocześnie jeździłem w te upały, co były u mnie na rowerze.  Na wakacjach upały, duchota - spacerowałem do 20km dziennie.  Wypijałem co najmniej 6 litrów wody dziennie, a przez pocenie i tak byłem na wieczór odwodniony.  Pomierzyłem się, zeszło po kilka centymetrów z brzucha i bioder i ud.  Jednocześnie przybyło kilka na łydce.  Waga spadła o kilka kilogramów, a kalkulator vitalii wyliczył, że 1% tłuszczu mi przybyło.  Jeśli takie same algorytmy wyliczają diety - to szczerze odradzam.  Najlepiej obserwować własny organizm - sami sie możemy poznać najlepiej. 

5 lipca 2017 , Komentarze (2)

Pomysł na biznes ;)  Zazwyczaj na naszej abonenckiej karcie na siłownie, możemy raz w miesiącu kogoś ze sobą zabrać.  Na niektórych można zabrać więcej osób, ale jedną nie więcej niż raz.  Jest to forma promocji usług.  Ktoś przydjzie, zobaczy, spodoba mu się, zacznie chodzić sam.  Taki jest zamysł...  

...Ale jakby zrobić serwis a'la BlaBla Car, tylko zamiast przejazdu, oferować wejście do kompleksu.  Wystawiamy swoją wizytę.  Ktoś, kto ma ochotę skorzystać z siłowni, jednak nie stać go na abonament lub pełną opłatę wstępu, szuka godziny i siłowniu, która mu pasuje i płaci posiadaczowi abonamentu dogodną dla obu stron kwotę, odpowiednio niższą od standardowej ceny.

Można by pomyśleć, że siłownia zabroni takich praktyk,  jednak to według mnie zwiększyło by sprzedaż abonamentów.  Dla niektórych barierą jest wysoka cena, jeśli jednak będą mogli cenę zmniejszyć poprzez BlaBla Fit, więcej osób być może by się zdecydowało.

Póki co można stanąć pod siłownią i czekać, aż ktoś nas weźmie ze sobą ... jak jazda na stopa ;)

27 czerwca 2017 , Komentarze (5)

Staram się codziennie coś dla siebie pozytywnego zrobić. 

...a codziennie rano staram się świeżo wyciskany soczek pić - szklanka, góra dwie:

... ćwiczenia,  


... herbatka (melisa, hibiskus, mięta, imbir, itp...)


... do tego siemię lniane,  no i ostatnio sezon na truskawki, a więc od czasu do czasu koktajl: truskawki, zsiadłe mleko, do tego trochę kakaa i pyłku kwiatowego:  

21 czerwca 2017 , Komentarze (6)

Nie będę nic od siebie pisał więcej niż napisałem wcześniej:  Ciężko pozostawić złe nawyki za sobą, bez zorganizowania czasu nowymi zajęciami.  Siedzę, nie mogę usnać, za dużo energii, nie mogę zbyt wiele ... więc piszę ... czytam  ... i podzielę się fragmentem książki:
"(...) -    Ach! Nie sądzi pan? Zatem nie jest pan pewien. Zapewne nie­którzy narkomani przez jakiś czas potrafią ukryć swą słabość, jednak Wcześniej czy później prawda wychodzi na jaw. Uzależnianie się to bardzo schematyczny proces. Zaczyna się od eksperymentowania.

Pół grama wciągnięte przez nos. Za pierwszym razem czasem miewa się mdłości, jednak przy kolejnej próbie jest tak, jak być powinno. Wspaniałe uczucie, niezwykłe i naprawdę wspaniałe. Tak, jakby za­trzymał się czas, a nasz umysł szedł naprzód pomimo bezruchu oto­czenia. Człowiek głupi nagle staje się mędrcem. Człowiek nieszczęśli­wy wyzbywa się wszelkich trosk. Zapomina o wszystkim, co go boli i trapi. Rzeczy, które sprawiają nam radość nabierają intensywności i otaczają nas ze wszystkich stron. Trzy godziny spędzone w raju. Gdy narkotyki przestają działać, też nie jest zbyt źle. Zdecydowanie nie gorzej, niż po wypiciu znacznej ilości szampana. Chcesz, by wo­kół było cicho, znów masz lekkie mdłości. Nic więcej. Po krótkim cza­sie wracasz do siebie. W sumie nic się nie stało. Spędziłeś trzy miłe godziny. Jeżeli nie chcesz spróbować po raz kolejny, po prostu wma­wiasz sobie, że nie potrzebujesz dopingu. Przecież jesteśmy rozsądni i silniejsi od narkotyków. Skoro tak jest i jesteśmy silniejsi, to czemuż nie mielibyśmy spróbować raz jeszcze. Przecież nic nie stoi na prze­szkodzie! I tak nadchodzi chwila, gdy kolejny raz uciekamy do raju. Jednak tym razem jesteśmy rozczarowani. Pół grama już nie wystar­cza. Z rozczarowaniem należy się uporać. Przecież musimy jeszcze na chwilę wpaść w ramiona niebios. Lecz tym razem po raz ostatni. Jednak zanim to nastąpi, kupujemy kapkę więcej. Może cały gram? I znów trafiamy do raju. I znów bez poczucia winy. Skoro nie mamy poczucia winy, to można by wziąć raz jeszcze. Wszyscy mówią, że towar nie służy zdrowiu, lecz przestaniemy w chwili, gdy poczuje­my się źle. Tylko głupcy ulegają uzależnieniom. Tym razem półtora grama. W marazmie codziennej katorgi pojawił się promień światła. Jeszcze trzy miesiące temu życie było tak nudne, ale teraz... Dwa gramy. Czujemy się źle i mamy lekką depresję, jednak przyczyną jest pewnie zwiększona dawka. Minął czwarty miesiąc. Czas zastanowić się nad przerwą. Dwa i pół grama. Z niewiadomych przyczyn czuje­my suchość w gardle i nozdrzach. Coraz częściej denerwują nas nasi najbliżsi. Jest tak, ponieważ mamy problemy ze snem. Rodzina robi tak wiele hałasu. Nie pozwala na sen. Wciąż rozmawiają zbyt głośno.

Chwilę, czyżby mówili o tobie? Tak, rozmawiają o tobie! Znów kła­mią! Widzisz, że kłamią, gdy patrzysz im w oczy. Trzy gramy. Mamy coraz więcej zmartwień, coraz więcej nam grozi. Jedzenie nam nie smakuje. Nie pamiętamy o naszych obowiązkach. Przecież mieliśmy zrobić coś bardzo ważnego... Kto jak kto, lecz my powinniśmy pa­miętać. Jest tyle rzeczy, o których trzeba pamiętać. Tyle rzeczy się dzieje. Nie chcemy dłużej żyć. Bez przerwy leci nam z nosa, wciąż musimy upewniać się, że jest suchy. Wokół nas wciąż lata mucha. Natrętne paskudztwo nie chce zostawić nas w spokoju. Wciąż siada na naszej twarzy, na naszej szyi i na naszych rękach. Czas wziąć się w garść. Trzy i pół grama. Rozumie mnie pan, panie Latimer?

-    Wydaje się pan zdecydowanym wrogiem narkotyków.

-    A jakby inaczej! - krzyknął pan Peters - Narkotyki to świń­stwo! Świństwo! Rujnują ludziom życie. Człowiek traci ochotę do pracy, jednak potrzebuje pieniędzy na towar. Ludzie w takiej sy­tuacji zmieniają się w desperatów. Aby zdobyć pieniądze są goto­wi posunąć się do przestępstwa. Wiem, o czym pan myśli, panie Latimer. Zastanawia się pan, dlaczego człowiek o tak stanowczych poglądach zdecydował się na czerpanie zysków z narkotyków. Lecz proszę się zastanowić. Na moje miejsce znalazłoby się stu chęt­nych. Ja nie zarobiłbym ani grosza, lecz ktoś inny wzbogaciłby się na cudzym cierpieniu. Ludzkość nie skorzystałaby na mej absencji, a ja straciłbym źródło dochodów. (...)".  

Eric Ambler - Maska Dimitriosa

13 czerwca 2017 , Komentarze (1)

krótko i na temat.  z kulawą nogą, nie chciało mi się ruszyć na targ po siemie lniane, jednak znalazłem jakieś stare zapasy w domu.  od kilku dni miele rano dwie lyzki i wypijam z wodą.  widać różnice z rana w toalecie.  

nie wiem czy to siemie, czy basen, który znów uskuteczniam od zeszłego tygodnia, ale wreszcie poniżej 100kg waga pokazuje... czyli poniżej 100kg raczej na pewno jest.  
wcześniej jak mi pokazywała 102kg, to u lekarza było 99kg.  dzisiaj to sobie przypomniałem i uświadomiłem, jak mama przyjechałą mnie odwiedzić i stwierdziła, że waga zawyża.  
nie zmieniam wagi, bo taka jest bardziej motywująca.

a więc - jest poniżej 100kg, a więc można powiedzieć, że zaczynam tam, gdzie zaczynałem 8 lat temu.  wtedy 30kg w 6 miesięcy - tym razem nie będę nawet próbował iść na ilość.  idę w jakość - basen, siłownia i później w miarę możliwości ostry wysiłek fizyczny, jak noga będzie dochodziła do sprawności. nie mam jednak zamiaru sobie czegoś odmawiać.  po prostu będę się starał, jak wcześniej sobie zaplanowałem: zmieniać nawyki.  jeśli 2h będę jeździł na rowerze, to na pewno w tym czasie nie będę leżał przed komputerem ... jeśli będę 2h na basenie - to nie pojadę w tym czasie na pizze.  jeśli 3h będę na siłowni - nie będę w tym czasie myślał, co zjeść.  a jeśli nawet później się na coś skuszę, to nie będzie to takie złe jakby był jakiś syf sam, bez ruchu.

poza tym, jak zacznę widzieć efekty, to będzie mnie motywowało i w końcu nie będę musiał sobie niczego odmawiać, tylko najzwyczajniej w świecie się odzwyczaję mając motywację.

7 czerwca 2017 , Skomentuj

No i tak - wszystko szło w dobrym kierunku, ale zadzwonili z pracy, że mnie potrzebują ... pomyślałem, że siedzę w domu, pieniądze się przydadzą.  I tak 3 miesiące w delegacji.  Jak po 2 miesiącach udało mi się wyskoczyć na basen, to kondycja całkiem podupadła.  Bardzo szybko.  Byłem w szoku.  Ale powoli, stopniowo, zacząłem znów pracować nad formą, jak już znowu w domu siedziałem.  Nie udało mi się powrócić do poprzedniej formy i poszedłem na operacje.  Noga pocięta, leżenie ...  
Miesiąc czasu brak ruchu, ale wczoraj po miesięcznej przerwie, powróciłem na basen i nie było tak źle ... nogą może sprawnie nie poruszałem, ale ogólnie byłem pozytywnie zaskoczony.  

Zaczynam znowu regularne ćwiczenia - co drugi dzień basen, co drugi dzień siłownia, a jak noga będzie sprawniejsza za ok. miesiąc - rower.  

Piszę to wszystko chyba bardziej dla siebie, niż w celu podzielenia się postanowieniami.  Po napisaniu swoich planów mam wrażenie, że lepiej mi zapadną w dziennym harmonogramie.  
Chcę po prostu zmienić nawyki.  Nie chcę się do czegoś zmuszać ... znaczy na początku muszę, ale docelowo chciałbym, żeby ćwiczenia, zdrowe nawyki przychodziły mi naturalnie.  Jeśli chodzi o basen, to na początku było ciężko mi się zmusić, zawsze szukałem jakiegoś kompana, żeby trochę zmotywował ... ba, na początku pływać nie potrafiłem.  A teraz: teraz mi brakuje, jak dłużej nie pójdę na basen.  I właśnie takie nawyki bedę próbował wyrobić: 

-rozciąganie rano i wieczorem, 
-rowerek,
-basen/siłownia, 
-odstawienie jedzenia popołudniami i wieczorami.  

Już raz dałem radę - 30kg zgubiłem w 6 miesięcy i to przy zdrowym odrzywianiu oraz codziennym ruchu.  Teraz nie mam takiej motywacji, jak wcześniej ... być może przez to, że cała tamta praca poszła na marne ... a być może dlatego, że wydaję mi się, że skoro dałem radę raz, to dam radę i drugi raz, więc nie mam się co spieszyć z ascezą ... nie wiem, wiem, że aktualnie zawsze znajdę jakąś wymówkę, dlatego muszę stopniowo po prostu zmienić nawyki, żeby przychodziło mi to naturalnie, żeby to nie była rezygnacja z czegoś. 

Chcę zastąpić złe nawyki, dobrymi, żeby mi nie przyszło do głowy się zastanawiać czy dzisiaj iść poćwiczyć, czy na piwo i pizze ze znajomymi... Jeśli przyjdzie mi przez to zmienić znajomych - trudno.  Moje zdrowie i życie jest ważne i będę o nie dbał!  

PS. Nie wiem tylko co zrobić z pracą ... będę musiał się solidnie zastanowić ... będę chyba musiał zmienić zawód, żeby nie kolidował z moimi postanowieniami ... albo znaleźć coś w moim zawodzie, żeby mieć nadal czas na wszystko - będzie ciężko, ale dam radę :D

23 listopada 2016 , Komentarze (3)

Waga powyżej 100kg na pewno byłą dużą motywacją.  Zwolniłem się na wakacje i zacząłem delikatnie coś ze sobą robić.

Stopniowo basen i rower.  Zawsze kogoś starałem się wyciągnąć, żeby było raźniej, bo samemu się nie chciało.  Już spokojnie mogłem 50-60km dziennie rowerem robić.  Spadło z 7kg, a ja poczułem wreszcie energie.  Dawno tego nie czułem i myślałem, że to już pełnia sił i sprawności... a ja tylko pozbyłem się tego zasiedziałego trybu życia, poczułem się po prostu normalnie, lecz zapomniałem, jak to jest normalnie...

No i skusiłem się piłkę nożną.  Bardzo szybko się przekonałem, że mięśnie jednak nie były na tyle silne, jak to sobie wyobrażałem i czułem.  Waga+słabe mięśnie, przeciążenie i kolano sobie w trakcie biegu poleciało jakoś na bok.  I znów wiązadło i łąkotka ... i leżenie w łóżku ... szkoda słów. 

Jak już najgorszy bul minął, stwierdziłem, że szkoda marnować czas na leżenie, no i leżałem niby dalej, ale starałem się w takim razie górną partię mięśni poruszać, żeby nabrać nawyk ruszania się, ćwiczenia.  A więc kulałem na ławeczkę i sztanga.  Później stopniowo powoli basen... Ale brakowało mi rutyny.czasem ćwiczyłem 3-4 razy w tygodniu, a czasem w ogóle.  Podejrzewam, że chyba 2 tygodnie, codzienne chodzenie na rehabilitacje pomogło mi nabrać rutyny.

Teraz nie patrze na nikogo - 3 razy w tygodniu basen, 3-4 razy w tygodniu 1-2h rowerek stacjonarny, potem ćwiczenia na ławeczce, brzuszki ... co tydzień staram się coś dodawać.  

Zaczynałem od 6 basenów, później 8,10,12 ... teraz staram się 22-26, w przyszłym tygodniu planuje 24-28 itd ... Na ławeczce zaczynałem z bardzo małymi ciężarami ... o tyle dobrze, że w domu, na siłowni dziewczyny więcej biorą (tak przynajmniej mówią) ... ale liczy się regularność.  Dodając 2-3kg co tydzień lub miesiąc (w zależności od ćwiczenia), przekroczyłem już ponad dwukrotnie wagę od której zaczynałem, wyprzedzając tym samym kolegów/koleżanki, którzy się nabijali, że takimi małymi ciężarkami ćwiczę.

Do tego staram się pić świeżo wyciskane soki, ewentualnie wywary z ziół.  Niestety nie przywiązuje tak wielkiej wagi do jedzenia jak przy poprzednim odchudzaniu.  Poprzednio starczyło to niby na kilka lat, jednak nie dałem rady wytrzymać w tak restrykcyjnej diecie na stałe, a więc nie jest to dobre podejście.  A więc tym razem pozwolę sobie na posiłek albo piwo po południu, ale ruchu nie odpuszczę.  Zobaczymy gdzie dojdę za parę miesięcy.  Aktualnie na wadze niewiele się rusza.  Ale widać po sylwetce.  koszulek być może starych i garnituru nie wyciągnę z szafy, ale spodnie już tak.  od basenu i ławeczki jednak barki się rozbudowały, jednak jednocześnie brzuch spadł.  Mam nowy garnitur, a więc pół biedy ;)  Koszulki też nowe kupię ... ewentualnie zacznę chodzić w koszulach, zmienię styl.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.