Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmagam się z codziennością nie znajdując czasu dla siebie. Spożywam byle co, byle gdzie i byle jak - co zmusiło mnie do aktywności. Zadzwonił dzwonek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 57263
Komentarzy: 661
Założony: 8 marca 2009
Ostatni wpis: 26 lutego 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tombom

mężczyzna, 52 lat, Strzegom

181 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Niestety dopiero dzisiaj zrozumiałem, że nie można się odchudzać bez stosowania diety. Sam wysiłek nie wystarczy. Trzeba niestety liczyć kalorie - bez tego nie będzie żadnego efektu. Wyciągam kalkulator i biorę się do roboty, bo strasznie się zapuściłem.

6 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

W ten weekend nie pochodziłem niestety, pomimo wcześniejszych planów. Od 3 dni codziennie padał deszcz. Dzisiaj też zanosiło się na burzę, ale na szczęście nic z tego nie wyszło. Wiosna pełną parą. Wczoraj dzień dla dzieci a później wizyta u znajomych - powrót do domu po 23.00. Dziś nie poszedłem nigdzie ze względu na pogodę. Poszedłem z psem - ucieszył się. Doszedł już do siebie po zabiegu. Poszliśmy na wspólny spacer razem z żoną. Zabraliśmy piłkę i rower i trochę go wymęczyliśmy. Spał później całe popołudnie. Ja dzięki temu poćwiczyłem z Józkiem. Dziś nacisk na trening cardio - 12km, małe obciążenia do ćwiczeń siłowych. Kazał mi dzisiaj robić pompki z nogami opartymi na stołku. Nie dałem rady na pełne pompki, ale liczbę powtórzeń utrzymałem. Czuję jak rozrasta mi się klatka piersiowa. Dziś powitaliśmy też teściową - przyjechała do nas na kilka miesięcy. Cieszymy się bardzo (martwy)

30 marca 2014 , Komentarze (1)

Wyjątkowo udał mi się weekend, a jeszcze się nie skończył. Planowaliśmy z dziećmi rozpoczęcie sezonu w górach. Na początek zaplanowałem dla nich trasę ok. 15km, zakładając, że to najmłodsze będę musiał nieść pewną część trasy. W poprzednim tygodniu, kiedy sam byłem w górach i miałem czas na to, aby sobie wiele rzeczy przemyśleć, wymyśliłem, że muszę uaktywnić swoje dzieci bo spędzą całe życie przed multimediami. Kto, jeśli nie rodzice, powinni wszczepić dzieciom radość z chodzenia po górach. Wymyśliłem, na przykładzie tresury zwierząt, że żeby zaszczepić dobre skojarzenia z chodzenia po górach, będę każdemu z nich płacił ekstra kieszonkowe za to, że pójdą ze mną w góry. Stawkę też dla każdego z nich ustaliłem kuszącą. Napaliły się. Niestety żona wymyśliła w sobotę mały zabieg u psa i nie wyszło nam wspólne chodzenie. Psa trzeba było pilnować po zabiegu, więc nie mogliśmy wszyscy pójść w góry. Za to ja nie odpuściłem, zwłaszcza, że to mi najbardziej na tym zależy. W zastępstwie udało mi się poćwiczyć wczoraj przez 1,5 godziny i zrobiłem na orbitreku dystans 12km - pierwszy raz w tym sezonie. Dziś, podobnie jak przed tygodniem, wyruszyłem w góry tą samą trasą co tydzień temu. Omijałem strome zejścia, zwłaszcza dlatego, że przed tygodniem przeciążyłem staw skokowy. Dziś również trafiłem super pogodę. Niestety dziś leżał w górach śnieg, który spadł w tym tygodniu. Śnieg topniejący, mokry. Szlaki też były pływające, a strumienie potworzyły się prawie w każdym możliwym miejscu. Zrobiłem w sumie 23km. Spaliłem 1700kcal (wg wskazań krokomierza, który kupiłem przed tygodniem). Dziś lepiej wykorzystałem kije do Nordic Walking, bo bardziej bolą mnie ramiona niż nogi. Dziś też więcej ludzi było w górach, pomimo tego, że warunki były gorsze niż przed tygodniem. Na przyszły tydzień też planuję góry - mam nadzieję, że pójdziemy całą rodziną. Samemu ciężko się chodzi - nie ma się do kogo odezwać. Poza tym miło popatrzyć na ludzi, którzy biorą ze sobą w góry zwierzęta - wtedy wszyscy na tym korzystają.

22 marca 2014 , Komentarze (6)

Planowałem góry już 2 tygodnie temu - nie wyszło. Moja córka złamała rękę w przeddzień mojego wyjazdu. A miałem wolny weekend z babcią. Teraz było drugie podejście. Kilka dni wcześniej kupiłem sobie kije do Nordic Walking. Przez dwa dni wybierałem i przeglądałem trasy do trekkingu w okolicy. Ustawiłem dystans 20-50km na początek. Trafiłem na serwis, który oferuje trasy do różnych aktywności w Polsce. Wybrałem trasę niedaleko od domu, długości ok. 23km. Trochę ją zmodyfikowałem i wyszło 25km. Zastanawiałem się nad inną trasą, ale wyszło 37km. Stwierdziłem, że na początek może to być trochę za dużo, tym bardziej, że na 17.00 zostałem z rodziną zaproszony na obiad do znajomych. Wyjechałem o 8.00 rano. Trasa cudowna na początek, także pod kątem wykorzystania mojego nowego nabytku. Ledwo doszedłem do końca. Nie byłem w stanie wejść po schodach do domu. Ale z każdą godziną było już coraz lepiej. Wspaniałe rozpoczęcie sezonu - 25km, 6 godzin aktywnego treningu aero. Jutro zapewne się nie ruszę, ale córka ma urodziny, więc nie mam wyjścia. Obiecałem jej wielki plac zabaw a na tym pewnie się nie skończy. Już planuję następny weekend - byle pogoda dopisała. Dzisiaj było ślicznie - 20 stopni, pełne słońce. Spiekłem się na twarzy i wyglądam jak rak.

17 marca 2014 , Komentarze (1)

Denerwuje mnie to, że wszyscy w tym serwisie zwracają się do mnie per Pani, nawet mój dietetyk w korespondencji, którą podpisuję Tomasz. To jest instrumentalne traktowanie użytkowników serwisu.

9 marca 2014 , Komentarze (2)

Dziś na spacer z psem zabrałem nową zabawkę - krokomierz. Okazuje się, że na takim spacerze, który trwa średnio 2 godziny (tylko w weekendy mogę sobie na to pozwolić) robię ok. 14 tys. kroków, czyli dystans ok. 7km (jakieś 300kcal). Do tego jakiś zając, sarna, 10 min. patyka, nauka posłuszeństwa i pies też ledwo żyje. Przyjemne z pożytecznym. Zauważyłem, że głodny jest bardziej posłuszny i chętnie wykonuje wszystkie polecenia - a ja myślałem, że psa nie należy karmić przed spacerem dlatego, żeby nie dostał kolki od biegania z pełnym brzuchem.

4 marca 2014 , Komentarze (3)

Łatwo powiedzieć - weź i zmień sposób myślenia. Na to potrzeba miesięcy, jak nie lat. Zawsze na początku mówię "nie da się" a później zaczynam działać. Taką mam naturę i nie da jej się zmienić od zaraz tylko dlatego, że chcę. Być może za mało chcę lub zapominam czasem o tym, że chcę. Chciałbym zmienić wiele rzeczy od razu, ale "nie da się". Dużo pracuję, czasem do nocy. Mam małe dzieci, trzy. Wymagają dużej aktywności z mojej strony. Jak nie praca to dzieci. Nie mam czasu dla żony, a tym bardziej dla siebie. Jem, kiedy popadnie, byle jak, choć ostatnio staram się to zmienić, ale czasem zapominam. Jak w takiej sytuacji zmieniać moje życie i budować poczucie własnej wartości? Mimo to uważam się za szczęśliwą osobę; z tolerancją mojego wyglądu jest znacznie gorzej. Wiele rzeczy odpuszczam w moim życiu, ale nie dlatego, że nie mogę ich zmienić, ale dlatego, że nie mam na to czasu.

2 marca 2014 , Komentarze (1)

Zauważyłem, a za każdym razem dowiaduję się o sobie czegoś nowego, że to właśnie codzienne ważenie mnie stresuje. Wszystkie mądre książki odradzają codziennego ważenia ze względu na to, że jedno niepowodzenie może być powodem zarzucenia wysiłku w kierunku utraty wagi. Ale u mnie to nie wyrzuty sumienia powodują, że przerywam ten wysiłek. To stres i niepokój przed tym, że waga nie spadnie lub będzie spadać zbyt wolno - wolniej niż założyłem. To wpędza mnie w nerwicę, więc zaczynam unikać myśli o odchudzaniu. I koniec mojego wysiłku - do czasu, aż nazbieram siły na nowy wysiłek. Zacznę ważyć się raz w tygodniu. Choć stresu się nie pozbywam, ale doświadczam go rzadziej. I istnieje ryzyko, że nie zauważę, że zaczynam jednak tyć ponownie. Jest to kolejny element, który zmieniam w swoich wysiłkach i nie zakładam niestety, że jest on ostatni.

5 lutego 2014 , Komentarze (2)

Poczytałem właśnie kilka artykułów na temat myśli sabotujących podczas odchudzania. Od 4 dni staram się, nasycony dużą motywacją, stracić na wadze, docelowo w przyszłości osiągając prawidłową wagę ciała. Zdaję sobie sprawę, że aby to osiągnąć, potrzebuję co najmniej roku ciężkiej pracy. Minęły dopiero 4 dni, a motywacja chwilami nie jest już tak duża, jak na początku. Mimo to konsekwentnie, przy pomocy nowych narzędzi motywacyjnych, idę do przodu. Zacząłem odczuwać głód, zwłaszcza wieczorem - prawdopodobnie psychiczny, gdyż spożywam zbilansowane posiłki co najmniej 3 razy dziennie. Pojawiły się też tzw. myśli sabotujące: a może zjem na obiad to, co do tej pory czasem jadałem, a co nie jest zbyt lekkie i zdrowe, ale sprawiało mi dużą przyjemność; prawie dałem się namówić na wspólny obiad w tej formie w pracy; nieśmiało zaproponowałem inne, przygotowane wcześniej rozwiązanie i na tym stanęło; gdyby nacisk otoczenia był większy na pewno poddałbym się myślom sabotującym i skorzystał z pokusy. Kolejną myślą, podczas wieczornego przygotowania do pracy, chęć podjadania dietetycznych przekąsek z marchewki lub papryki. To przecież lekkie i dietetyczne więc nie powinno zaszkodzić. Ale zdaję sobie sprawę, że takie podjadanie dietetyczne prowadzi dalej do podjadania niedietetycznego. Na razie jestem silny i daję sobie radę z myślami sabotującymi. Mam nadzieję na dalsze postępy w tym zakresie.

4 lutego 2014 , Komentarze (3)

Do tej pory wychodziłem z założenia, iż nie można drastycznie zmieniać swoich przyzwyczajeń. Jeśli do tej pory objadałem się wieczorem po przyjściu z pracy, nadal jadłem, tyle, że odrobinę wcześniej, a po przyjeździe do domu próbowałem biegać, żeby spalić to co zjadłem. Biegałem póki chciałem i póki mogłem. Przyszła choroba więc zrobiłem przerwę w bieganiu. Kiedy wyzdrowiałem nie chciało mi się już biegać. A jedzenie pozostało pomimo choroby. Teraz postanowiłem zmienić sposób. Założyłem, że bezwzględnie nie będę jadł po godzinie 18.00. Na razie mi się udaje, co jest dla mnie samego dużym zaskoczeniem. Nie jest tak źle, jak myślałem. Dużo lepiej się czuję. Lepiej się wysypiam i mam więcej energii. Same pozytywy. Muszę tylko utrzymać założenia. Być może taka forma pozwoli mi osiągnąć zamierzony cel. Później będę się martwił jak sukces, jeśli taki będzie, utrzymać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.