Jeżeli kiedykolwiek znowu się zapuszczę i zechcę być gruba, to strzelę się po łapkach. Ile rzeczy tracimy w życiu przez własne ograniczenia? Przez strach, przez kompleksy, brak odwagi?
Nie wiem ile już schudłam, ale jestem pewna, że coś tam spadło. Codziennie rano oglądam się w lustrze i mówię sobie (trochę na wyrost;d) "Ale super chudniesz Magda, brawo dla Ciebie, że walczysz o swoje marzenia!" Bo to są marzenia! Jestem jakoś tam spełnioną kobietą, ale waga bardzo mnie ogranicza. Chcę więcej podróżować, a zawsze sobie myślę: tragicznie wyglądam w bikini/ na wyjeździe będą same szczupłe laski, jak będę prezentowała się na ich tle?/co za wstyd tak się pokazać.
Wiosna i lato to co roku dla mnie tragedia, bo jestem jednym wielkim kompleksem. Przyrzekłam sobie, że w tym roku tak nie będzie! Więc wizualizuje sobie siebie: szczęśliwą, pełną wewnętrznej siły, świadomą i szczupłą :)
Dotychczasowe skutki WO:
-poprawa cery
-mega poprawa przemiany materii (jest wow!)
-szczuplejsza twarz i dłonie
-brak bólu stawów
Nie mogę doczekać się ważenia i nowej siebie :)