Od połowy lutego chodzę na rehabilitację - wolę zapobiegać niż leczyć - jak co roku. Kilka zabiegów i ćwiczenia wzmacniające moje zdrowie. Myślałam, że po 2,3-ch dniach jak zawsze organizm przyzwyczai się i będę mogła "wrócić' na właściwe tory ale tak się nie stało.
Tatuś miał mały wypadek, wylądował na SORZE i od ubiegłego tygodnia mam mały mętlik w domu. Rehabilitacja, zajmowanie się domem, tatusiem i Jego sprawami a do tego praca równa się brak siły, ochoty i czasu na ćwiczenia a i z dietą jest trochę na bakier.
Wiem, że te wszystkie zajęcia nie powinny być wymówką , bo jest cała masa ludzi bardziej zajętych i znajdują czas na ćwiczenia ale jestem zwyczajnie zmęczona fizycznie i ciągle niewyspana, bo wstaję często do tatusia ( ma 91 lat ).
Pocieszające w tym wszystkim jest to, że przynajmniej dużo chodzę - codziennie spędzam na dworze chodząc szybkim tempem przynajmniej godzinę.Co prawda nie chudnę ale też nie przybieram na wadze - to jedyna rzecz która pozostała w normie.
Życzę wszystkim czytającym i ćwiczącym miłego i aktywnego dnia.