Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 94855
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 marca 2008 , Komentarze (3)


W związku z tym, że dieta idzie ok (choc z głodu ssie mnie niesamowicie w żołądku) w nagrodę postanowiłam sobie zrobic wieczór urody. Wzięłam długi, gorący prysznic, nałożyłam sobie maskę na włosy, zrobiłam peeling. Później nasmarowałam sobie ciało ujędrniającym balsamem, ułożyłam włosy i czuję się tak super duper :) I chyba o to chodzi.

Teraz muszę podnieśc tyłek z fotela i naszykowac sobie ubranie na jutro do pracy i chyba powoli zbierac sie do snu. Tak mi się nie chce wstawac. Ale przecież nie będę spała przed komputerem.

30 marca 2008 , Komentarze (1)


Hejo!!!!!!!!!!!!

Dziś niedziela, czyli dzień wylegiwania się w łóżku do godziny 11. Uwielbiam niedziele, tylko dlaczego w poniedziałek trzeba wracac do pracy ;-(

Dziś dieta szła jak burza. Wcześnie rano zbudziłam się z powodu potwornego głodu (ostatni posiłek jadłam dnia poprzedniego o 17), polazłam do lodówki, zjadłam pół brzoskwini z puszki i wróciłam spac :) Na śniadanie do łóżka dostałam sałatkę grecką, ale jakoś nie za bardzo mi szło jedzenie (przejadłam się tą brzoskwinią ;-)) więc zjadłam tylko kilka łyżek i resztę zotawiłam. Na obiad była pikantna pierś z kurczaka z duszonymi pieczarkami i surówką z kapusty pekińskiej, pora i pomidora. Po południu poszłam na chałupki, a tam czekała na mnie wielka pachnąca babka, kanapki z opiekacza i popcorn. Nie złamałam się, nie jadłam ani ciasta, które uwielbiam, ani kanapek. Tylko ze 4 sztuki popcornu wzięłam. I wypiłam 2 kubki zielonej herbaty. A niedawno skończyłam jeśc kolację- sałatkę owocową z brzoskwinii i ananasów z cynamonem. Teraz siadłam przed kompem i sączę czerwoną herbatę. To już mój drugi półlitrowy kubek dzisiaj :)

A tak w ogóle to muszę się pochwalic, że pycha kurczaka na obiad zrobiłam. Miałam pierś z kurczaka, która pokroiłam w grube plasty i zamarynowałam na ostro, bo wyczytałam w którymś inteligentnym babskim piśmie, że ostra papryka spala tłuszcz. Marynatę zrobiłam z sosu tabasco, czosnku, papryki słodkiej, ziół prowansalskich i kminku, plus oliwa z oliwek. Wysmarowałam wszystkie części kurczaka dokładnie i wstawiłam na pół godziny do lodówki, a następnie wrzuciłam wszystko na gorącą patelnię. Cudowny aromat i świetny smak. Polecam :)

Ale po raz kolejny zawaliłam cwiczenia. Miałam isc dzis biegac, ale nie wstałam rano. Byłam co prawda na spacerze i w ogóle włóczyłam się sporo dziś po dworze, ale jakiejś rewelacji to nie było. Mam nadzieję, że jutro ruszę tyłek z łóżka wcześniej i pójdę pobiegac przed pracą. No i od wtorku aerobic się zaczyna. Nie wiem czy się cieszyc czy płakac :D

29 marca 2008 , Komentarze (6)


Jednak się złamałam. Przespałam się godzinkę jednak nie złagodziło to mojego zdołowanego nastroju, a może nawet spotęgowało go. Teraz czuję się tak bla, beznadziejnie.

Przed 17 wstałam i pierwsze co zrobiłam to zwróciłam się w stronę moich kochanych węglowodanów. Zjadłam 3 kanapki z białego pieczywa. Nie uważam tego za jakąś sromotną klęskę, bo nie dodałam masła do kanapki, a do chleba zjadłam chudą polędwicę i pomidora. No i uznałam, że ten wyskok potraktuję po prostu jako wcześniejszą i ciut bardziej kaloryczną kolację.

Nawet pocwiczyłam trochę. Tylko, że trochę to bardzo dobre określenie. Zrobiłam z 5 brzuszków i pokręciłam trochę biodrami. W sumie to się nawet za bardzo nie spociłam. Czy jest jakiś sposób aby przekonac się do cwiczeń, bo dla mnie wysiłek fizyczny to coś najgorszego co może byc :(

29 marca 2008 , Komentarze (2)


Wczoraj byłam na imprezie. Wypiłam dwa kieliszki wina czerwonego, zjadłam 2 kawałki pizzy i zjadłam może z 6 herbatników. I tak jestem zadowolona, bo nie rzuciłam się na jedzenia a racjonalnie dawkowałam wszystko przez wieczór i pół nocy.

Dziś w ramach pokuty nie jadłam śniadania i dopiero po 11 zjadłam banana. O 13.30 zjadłam obiad (gotowana pierś z kurczaka, duszone pieczarki, pół główki sałaty lodowej i pomidor z oliwą z oliwek). Czyli nawet nieźle. Było.

Po obiedzie gadałam z moim chłopakiem- nie chłopakiem (jesteśmy razem ale on jest 800 km ode mnie). I o to chodzi, że nie możemy się dogadac. On ma jakieś problemy z którymi się nie może uporac, a z powodu delikatnej bariery językowej, nie jest nawet w stanie do końca wytłumaczyc mi co się dzieje. Wsiadł na motocykl i wyjechał na cały weekend. A ja co? Przezywam, ze on ma problemy, ze jakbym przy nim byla moglabym mu pomoc, chociaż przytulic i takie tam biadolenia... normalnie stresor mi się włączył. Nie mogę byc spokojna, gdy ktoś na kim mi zależy cierpi :( Wiec godzinę po obiedzie chodzę i szukam co by można zjeśc. Najlepiej dużo i niezdrowo. Staram się nie łamac i trwac przy diecie. Zrobiłam sobie sałatkę owocową i zjadłam. Zawsze coś zapcha a nie jest bombą kaloryczną. Póki co jest ok, ale nie wiem czy za pół godziny znów nie obudzi się we mnie nagromadzone poczucie zjedzenia czegoś. To jest chore, bo przecież zajadanie stresu nie jest do końca normalne....

A może po prostu powinnam sobie dac z nim spokój. Czy związki na odległośc w ogóle mają szansę przetrwania?

Idę się trochę położę. Może się prześpię trochę i po przebudzeniu inaczej na to spojrzę. Przynajmniej jak będę spała to nie będę myślała o jedzeniu :/


28 marca 2008 , Komentarze (1)


Nie przypuszczałam, że kolejne podejście do diety aż tak łatwo będzie mi szło. Dziś trzeci dzień i jest super. Co prawda dziś znów większego ruchu nie miałam i raczej mi nie wyjdzie, ale bardzo chciałabym jutro na rowerek może w końcu pójśc, albo na długaśny spacer z moim psem. Jest taka piękna pogoda, aż szkoda w domu siedziec... ale mam tyle papierkowej roboty :(

Dziś czeka mnie imprezowy wieczór i noc. Umówiłam się na babską imprezę z koleżankami. Będziemy piły wino, które przywiozłam z Węgier i pewnie zamówimy pizzę, nie wspomnę o lodach które już od 3 tygodni czekają na nas w lodówce. Myślę, że wina się napiję, bo czerwone i wytrwane więc zdrowe na serce (trzeba jakoś się wytłumaczyc przed sobą ;-) ). Lody sobie odpuszczę, bo jakoś nawet nie mam ochoty. Ale ta pizza będzie mnie zdecydowanie kusiła. Póki co postanowiłam, że nie będę jej jadła ale za to zabiorę ze sobą dużo owoców. Może jak dziewczyny zapchają się owocami to zapomną o zamówieniu pizzy :D Oj, perfidna jestem.

Wczoraj poczytałam sobie trochę o dietach i zdecydowałam się wprowadzic pewne zasady diety zgodnej z grupą krwi. Mam grupę A więc zgodnie z zasadami tej diety powinnam unikac czerwonego mięsa, pszenicy i jej pochodnych, niektórych warzyw i nabiału. Zobaczymy czy te zasady dadzą się wprowadzic, ale spróbuję.

Dziś zjadłam:
śniadanie: gruby plaster polędwicy wędzonej i plaster szynki pieczonej (nic nie miałam innego w lodówce, zdecydowanie musze się wybrac na zakupy)
obiad: orientalne warzywa z patelni + 1,5 ogórka z koperkiem i oliwą z oliwek


Póki co zjadłam tyle. Warzywa jadłam ponad godzinę temu i jakoś taka głodna się zaczynam robic. Chyba po jakies jablko skocze.


KURCZĘ, JAKOŚ BARDZO POZYTYWNIE JESTEM NASTAWIONA DO TEGO ODCHUDZANIA :))))))

27 marca 2008 , Komentarze (3)


Dzis drugi dzien diety. Po nocnej wpadce z wafelkami (wpis niżej) dzień minął wręcz cudnie.

Śniadanie: jajecznica z 2 jaj ze szczypiorkiem
II śniadanie: jabłko
Obiad: warzywa z patelni + surówka z pekinki,papryki i pomidora
Kolacja: musli z mlekiem 1,5%

Tylko, że bardzo mało ruchu miałam. Dużo mam ostatnio pracy i praktycznie cały dzień siedzę przed komputerem. Aż kolana mnie zaczynają bolec :( Ale od kwietnia zapisuję się na aerobik więc powinno byc lepiej :D




27 marca 2008 , Komentarze (2)


I znowu to zrobilam. Przez caly dzien staralam sie, ograniczalam sie jak moglam. A w srodku nocy wstalam i poszlam do kuchni. Zjadalm 4 kawalki wafli domowych a do tego kawalek kielbasy. Niezle polaczenie, nie?

Jak bardzo musze miec nastrane w tym pustym łepku, ze budze sie w nocy po to, zeby tylko sie nażrec. Robie to chyba swiadomie, bo rano wszystko pamietam wiec nie jest to lunatykowanie.

Naprawde nie wiem co sie ze mna dzieje :( Jakies pomysly?

26 marca 2008 , Komentarze (1)


Dlaczego ja jestem taka głupia i niecierpliwa i nie mogę wytrwac przy diecie?!!! Pewnie dlatego, że jestem leniwa i nie chce mi sie dbac o to co jem ani tym bardziej się ruszac. Ale jak mozna byc takim pustym i samemu sobie szkodzic. Musze nabic sobie to tej pustej mozgownicy, ze musze schudnac bo inaczej nic z tego nie bedzie. Dlatego podejmuje kolejne juz starania o zgrabna sylwetke.

Mialam juz zaczac wczoraj i polowa dnia byla cudowna. Pozniej wpadla do mnie przyjaciolka z nareczem slodyczy no i dawaj. Przeciez sie nie powstrzymam. Wieczoram mialam wyrzuty sumienia, ze tyle slodkiego sie naciapałam i polazlam do lodowki ale zamiast ciastka wyjelam miecho. Zawsze zdrowiej ;) Ale w nocy sie obudzilam i automatycznie pomaszerowalam do lodowki po ciastko. To chyba jakies chorobliwe, nie? Bo kto zdrowy budzi sie w nocy tylko po to, zeby zjesc ciastko. Nie jest to raczej normalne :(

Ale dzis sie juz zaczelam starac jesc zdrowiej. Nie do konca mi moze to wyszlo, ale nie bylo tak zle.
śniadanie: jogurt wiśniowy + musli
obiad: 2 pity domowej roboty (duzo warzyw i gotowany kurczak)
kolacja: naleśnik z serem i dżemem

W maju czeka mnie wyjazd do Hiszpanii do mojej dawnej miłości. Chce wygladac dobrze, a nawet bardzo dobrze, bo ON zawsze gustowal w chudzielcach. Moze jak nie będę wielką kluchą to w końcu zobaczę "ten" błysk w jego oczach. Oh.... żałosne :/


5 lutego 2008 , Komentarze (1)


Od wczoraj jestem na prawie- diecie. Prawie, bo jem chleb a z doświadczenia wiem że po nim najbardziej tyję. Poza tym jem dużo mniej i bezsłodyczowo. Dziś rano zjadłam mały jogurt z musli, w pracy pochłonęłam 3 jabłka i serek wiejski, na obiad talerz grochówki z grzankami i na kolację znów jogurt z musli. Jestem zadowolona. Myślę, że wstęp do diety to był odpowiedni.

Jutro środa popielcowa czyli początek postu. Dlatego pomyślałam, że zrobię jutro sobie oczyszczanie organizmu i będę jadła cały dzień tylko i wyłącznie jabłka. Plan ambitny, zobaczymy jak to będzie z realizacją.


3 lutego 2008 , Komentarze (2)


Już od godziny siedze i przeglądam vitalię motywując się do ponownego rozpoczęcia walki z moim nieumiarkowaniem w jedzeniu. Póki co idzie mi nawet nawet. Ciekawe jak to bedzie wygladało jak napatoczy mi się cos pycha do jedzenia, albo po prostu będę głodna. Ale postaram się, obiecuję.

Dziś byłam u przyjaciółki. Ona też ma problem z nadwagą. Pogadałyśmy, pobiadoliłyśmy i trochę mi lepiej. Czytanie postów na vitalii + rozmowa z przyjaciółką + oglądanie zdjęc super lasek= początek odbudowywania motywacji. Jestem dobrej myśli.

Jest niedzielny wieczór a ja zabieram się do pracy. Papierkowa robota, która musi byc zrobiona na jutro rano leżała i dzielnie czekała aż się za nią wezmę. Jakoś cały weekend zleciał a ja nie miałam czasu się za nią wziąc. Ale w końcu muszę. Trzymajcie kciuki, żeby szybko mi poszło :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.