Wczoraj byłam na imprezie. Wypiłam dwa kieliszki wina czerwonego, zjadłam 2 kawałki pizzy i zjadłam może z 6 herbatników. I tak jestem zadowolona, bo nie rzuciłam się na jedzenia a racjonalnie dawkowałam wszystko przez wieczór i pół nocy.
Dziś w ramach pokuty nie jadłam śniadania i dopiero po 11 zjadłam banana. O 13.30 zjadłam obiad (gotowana pierś z kurczaka, duszone pieczarki, pół główki sałaty lodowej i pomidor z oliwą z oliwek). Czyli nawet nieźle. Było.
Po obiedzie gadałam z moim chłopakiem- nie chłopakiem (jesteśmy razem ale on jest 800 km ode mnie). I o to chodzi, że nie możemy się dogadac. On ma jakieś problemy z którymi się nie może uporac, a z powodu delikatnej bariery językowej, nie jest nawet w stanie do końca wytłumaczyc mi co się dzieje. Wsiadł na motocykl i wyjechał na cały weekend. A ja co? Przezywam, ze on ma problemy, ze jakbym przy nim byla moglabym mu pomoc, chociaż przytulic i takie tam biadolenia... normalnie stresor mi się włączył. Nie mogę byc spokojna, gdy ktoś na kim mi zależy cierpi :( Wiec godzinę po obiedzie chodzę i szukam co by można zjeśc. Najlepiej dużo i niezdrowo. Staram się nie łamac i trwac przy diecie. Zrobiłam sobie sałatkę owocową i zjadłam. Zawsze coś zapcha a nie jest bombą kaloryczną. Póki co jest ok, ale nie wiem czy za pół godziny znów nie obudzi się we mnie nagromadzone poczucie zjedzenia czegoś. To jest chore, bo przecież zajadanie stresu nie jest do końca normalne....
A może po prostu powinnam sobie dac z nim spokój. Czy związki na odległośc w ogóle mają szansę przetrwania?
Idę się trochę położę. Może się prześpię trochę i po przebudzeniu inaczej na to spojrzę. Przynajmniej jak będę spała to nie będę myślała o jedzeniu :/
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
elizakop
29 marca 2008, 15:03to mój mąż jest z Lublina. Piękne miasto i dużo lasek.
elizakop
29 marca 2008, 15:01mogą przetrwac. Ja byłam w takim związku przez trzy lata. Co prawda nie dzieliła nas taka odległośc, jak Was, ale około 250km było. Jak się skończyło??? Ślubem. Już jesteśmy prawie sześc lat po tym wyjątkowym dniu. Nie zamartwiaj się. I nie jedz za dużo. Należy iśc do przodu, a nie się cofac.Trzymaj się. papa