Poległam w walce z przeziębieniem
Walczyłam dzielnie od poprzedniego weekendu... ale musiałam przyznać, że przeziębienie mnie pokonało i dzisiaj udałam się do lekarza. Reklamówka leków i za kilka dni będę jak nowa :)
Tymczasem ból, osłabienie i totalny spadek formy. Myślę, że stresy ostatniego tygodnia nie pomogły w zdrowieniu...
Udaję się do rodziców na weekend - ja będę leżeć i nabierać sił, a dziewczynki będą miały moc atrakcji :))
Pozdrawiam!
Zmieniam pomiar dla poprawy humoru :)
Ciekawa sprawa - nie ćwiczę, nie trzymam diety, a waga pokazuje mniej. Zmieniam sobie pasek, żeby nie wrócić do 7 z przodu!
Swoją drogą ta moja waga jest do bani - wieczorem (po kolacji) i rano na czczo pokazuje to samo...
Poza tym nic nowego. Ćwiczeń brak. Z przeziębieniem nadal walczę. Tylko względna pogoda ratuje mnie przed jesiennym dołem :)
Zmykam, może się dziś wyśpię (chociaż znając moją młodszą pociechę, czarno to widzę :) )
Walczę o optymizm każdego dnia...
Ostatni tydzień całkowicie do bani - pod względem diety i ćwiczeń.
Pozytywne było za to spotkanie wyjazdowe w poprzedni weekend z przyjaciółkami - totalny reset i dystans do codzienności.
A teraz wracam do codzienności, co nie jest łatwe i przyjemne, bo miesiączka się zbliża, przeziębienie łamie, a zajęć i spraw do załatwienia nie ubywa. Najgorszy jest ten leń we mnie, który na myśl o ćwiczeniach znajduje milion wymówek :) i walka z tym jest jak walka z wiatrakami!
Ważę całe 0,5kg mniej, ale, że wynik jest żenujący, nawet go nie odnotuję :))
Spadek motywacji :(
Jakoś mi kiepsko idzie to zrzucanie wagi. Nawet przez chwilę zawitało 69,4, ale po weekendzie u mamy (grzechów jedzeniowych bez liku), znów 70,4 :(
W poniedziałek rzuciłam się na ćwiczenia i do dziś mam zakwasy.
Znów jestem sama (mąż w rozjazdach służbowych), więc ogarnianie domu i dwóch małych terrorystek skutecznie mnie zniechęca do ćwiczeń. Może jutro się zmuszę. Niech będzie chociaż 2 razy w tygodniu, może jak się rozkręcę, dojdę do 3 :)
I tak to u mnie. Idę poczytać co u Was, może mnie natchnie do skuteczniejszej walki :))
Dobrej Nocy!
Sylwester 2013/2014 - dopasowana sukienka mini :)
Nie pisałam nic ostatnio, bo obowiązki i płaczące wieczorami dziecię skutecznie odciągały mnie od laptopa.
Dietowo jako tako, ale jakiś kryzys mnie dopadł, bo marzę o Wieśmacu, Kebabie albo innym świństwie :)) Dziś imieniny teściówki, także nie obyło się bez ciasta, ale w ramach wyrównania strat, na kolację jabłko i herbata :)
Udało mi się też poćwiczyć dziś z Chodakowską z ostatniego Shape'a, ale nie dotrwałam do końca. Jakoś wolę bardziej statyczne ćwiczenia niż takie podskoki, szczególnie gdy powodują przesuwanie się dywanu :))
Zmykam uprawiać mój ulubiony sport - prasowanie :)
Zapomniałam się odnieść do tytułu hehe - otóż mój plan na nadchodzącego Sylwestra to jakaś spektakularna, krótka sukienka, dlatego nie mogę odpuścić! :)
Walczę mimo wszystko
Po 1,5h usypiania Najmłodszej, miałam ochotę palnąć sobie w łeb, ale zmusiłam się do ćwiczeń! Trochę odreagowałam stres i poprawiłam nastrój.
Padam z nóg - i po ćwiczeniach i po wrześniu pełnym chorób i po weekendzie bez męża (który regeneruje siły na męskim wypadzie w góry), ale na szczęście jestem optymistką i zawsze liczę, że jutro będzie lepiej :))
Idę na serial :)
Dobrej nocy!
Nie poddaję się
Po ostatnim odczycie wagi, przeszła mi myśl o Wieśmacku :)
Ale jestem twarda i zamiast tego wczoraj Skalpel, a dziś Skalpel II Ewy Chodakowskiej. To jedyne ćwiczenia, które są w stanie zwlec mnie z kanapy i które wymagają na tyle małej ilości czasu, że jestem w stanie jakoś je wcisnąć w grafik :)
Do tego kąpiel z masażem szorstką gąbką i czuję, że każda komórka mojego ciała jest dotleniona. Gorzej, że pewnie jutro nie ruszę ręką ani nogą :) Następny trening planuję w niedzielę wieczorem, więc może się ogarnę do tego czasu..
A teraz serek wiejski z pomidorem, chwila dla nowej Pani (muszę dokończyć wywiad, który zaczęłam czytać wczoraj wieczorem :) ) i prasowanie - pocieszam się, że godzina prasowania to 144kcal mniej :)
Trzymam kciuki za wszystkich, którzy mają chwilę zwątpienia!
Waga = mój wróg
Żałuję, że kupiłam baterię do wagi - nadal 70 :(
Dla mojego organizmu samo niejedzenie słodyczy, zmniejszenie ilości i unikanie smażonego to za mało. Czuje, że coś się święci i gromadzi zapasy Cwaniak :)
Cóż, nie pozostaje nic innego jak zacząć ćwiczyć... ehhh
Dzień 9 - niech ten tydzień się skończy!
Padam na twarz ze zmęczenia...
2 chorych dzieci w wieku prawie 4 i trochę ponad rok to za dużo jak na mnie! Do tego miesiączka, beznadziejna pogoda + inne stresy i autentycznie mam dość.
Dieta ok, tylko zbieram się do ćwiczeń i zebrać się nie mogę. Może jak dziewczynki wyzdrowieją, to od przyszłego tygodnia uda mi się zorganizować w ciągu dnia, bo teraz nie mam jak, a wieczorem nie mam już siły. aaa!
Pozdrawiam ciepło!