Dzień dobry wszystkim! :)
Wracam, bo doszłam już chyba do momentu ostatecznego mojej złej figury. Zważyłam się kilka dni temu i waga pokazała 98,9kg. Jak to się stało? Nie wiem. Dobra, a tak serio to nie trudno się domyślić. Co prawda nie jem więcej jakoś, ale jem syf. Na początku czerwca odwiedziła Nas mojego narzeczonego siostra, która lubi uwieczniać każdy moment na zdjęciu.. no i poszło. Sama już nie pamiętam kiedy robiłam sobie zdjęcie, bo każde pokazuje mi coś innego niż chciałabym zobaczyć, ale jak zobaczyłam zdjęcia, które zrobiła ona - całej sylwetki to doszło do mnie, że już nie jest źle, jest TRAGICZNIE. Więc z pokorą wracam.
Tak uczciwie, bądźmy sprawiedliwi - nie dziwi mnie moja waga, bo przecież nie robiłam nic, żeby taka nie była. Ale to jest ostatni moment, żeby nie wskoczyć na 3-cyfrowę liczbę na wadze. Więc pora ruszyć dupę.
Tak uczciwie, gdy rok temu się odchudzałam to nie szło mi zbyt dobrze, mimo że pierwszy miesiąc ćwiczyłam 5 razy w tygodniu, liczyłam kalorie to nie schudłam ani grama.. Pamiętam, że wtedy zaczęłam płakać jak małe dziecko, ale ciągnęłam to dalej kolejne 2 miesiące i w sumie łącznie przez 3 miesiące schudłam 3 kg. Pamiętam, że rok temu w postach zwalałam winę wagi na PCOS, a w komentarzach wiele dziewczyn pisało, że to nie tego wina i nie ma to nic wspólnego i z biegiem czasu stwierdzam, że chyba jednak trochę to utrudnia. Bo jak często zawalam, tak mogę się zarzec na wszystko, że w zeszłym roku przez 3 miesiące dawałam z siebie wiele, a skutki były marne, ale mniejsza już o to.
Postanowiłam sobie, że od jutra zaczynam mój PROJEKT 100dni. Tak to sobie nazwałam, bo czemu by nie? Przez ten czas chcę codziennie robić ile tylko mogę, by wreszcie zmienić swoje ciało na lepsze. Teraz siedzę szukając i drukując różne tabelki i wyzwania i wszystko dokładnie obmyślam, na pewno nie chcę skoczyć na głęboką wodę, więc mimo, że docelowo będzie to trwało 100 dni, to ja będę sobie na bieżąco ustalała cele, wyzwania i challenge. Będę sobie wyznaczała wyzwania na 3,5,7,14 lub 30 dni - różnie. Bo wiem, że na początku będzie ciężko, a jak wyznaczę od razu dłuższy cel i nie podołam to zrezygnuję już całkowicie, bo taka jestem.
Chcę sobie również postawić cel ile chcę schudnąć w te 100 dni (tak, wiem - waga nie jest najważniejsza), jak myślicie ile to racjonalnie mogłoby być?
Miłego dnia wszystkim! ;)