Hej wszystkim:) przychodzę do Was dziubaski z aktualizacją jak i nowymi wywodami odnośnie walki ze złem (zbędnymi 8-10 kg po ciąży).
8:50. Od ponad tygodnia stosuje dietę bezglutenową,gdyż puchnę od jego nadmiaru co znacząco w ciągu ostatnich miesięcy wpłynęło na komfort mojej egzystencji. Bóle brzucha zniknęły, odczuwam,że z każdym kolejnym dniem czuje się coraz lżej na żołądku. Waga nie drgnęła, wręcz się powiększyła nieco co trochę mnie denerwuje aczkolwiek wiadomo,że trzeba dać czas organizmowi na oczyszczenie się.Swoją drogą jaki stosunek macie do smoothie szpinakowego itd? Faktycznie oczyszcza organizm czy to pic na wodę? Body wrapping stosowałam często i rozstępy nieco uległy zmniejszeniu oraz nieznacznym rozjaśnieniu o jakieś 50% i jak wcześniej pisałam kilka cm w udach i talii na minusie pomimo,że waga niezbyt mnie uszczęśliwia. Muszę się pochwalić ,że wczoraj zrobiłam prawilną dziarke kolejną i już mam większość rękawa. Jednak szyi nie dziabałam i zostawiam ją na koniec :D
Jeśli chodzi o ilość kroków to wczoraj jakieś 8,500 tys zrobiłam. Wiem ze nie za dużo ale jak na mnie to świetny wynik uwierzcie . Mam zamiar dziś zrobić z jakieś 8tys i się tego trzymać( dam znać w kolejnej aktualizacji tego posta czy się powiodło) , może szybciej mi rozrusza metabolizm niż ćwiczenia ,aczkolwiek nadal będę trenować tylko z 2-3 razy w tygodniu max. aby wypracować sobie pewną rutynę bo nic nie daje,że będę ćwiczyć 10 dni codziennie a potem znów odpuszczę nadmiernie wykończona . Czekam z niecierpliwością na efekty dot. diety bezglutenowej,ale zdaje sobie z tego sprawę,że musze jeszcze trochę uzbroić się w cierpliwość a mój sen się ziści.. Konsumpcja śniadania przebiegła pomyślnie co u mnie jest rzadkością chociaż były to a’la zapiekanki z chleba bezglutenowego z masełkiem i serem typu cheddar a na to jajka sadzone hihi. Kawa budzi niczym koka,ale była to niestety zwykła mokka ( rym jak z dupy dym ,ale trzeba troche humoru )
Wieczorem zdam aktualizacje odnośnie moich postanowień i obietnic złożonych wyżej, pójdę zaraz z wózkiem na nieco dłuższy spacer i opowiem grzecznie ile kroków zrobiłam :D może zmierzę wymiary... ale muszę przyznać,że trochę się boje tego uczynić...... jeśli się pogorszą wyniki lub wcale nie zmienią to chyba będzie koniec mego istnienia .. haha
11:00 wróciłam ze spaceru, zrobiłam jedynie 2,800 kroków co daje nam 1,7 km,ale mały troszkę płakał,gdyż pogoda wyraźnie mu doskwierała, mi zresztą też. Stwierdziłam,że jednak dopiero jutro sprawdzę swoje wymiary, oczywiście dam Wam znać czy cos ubyło chociaż trochę nie chce mi się w to wierzyć, no ale sprawdzić muszę :D
Kolejny fakt jest taki,że zatrzymuje mi się woda w organizmie. Idę jutro na badania dotyczące hashimoto i zobaczymy jak tam moja malutka tarczyca się ma, czy już wjadą jakieś tabsy czy jeszcze nie :D ściągnęłam aplikacje do mierzenia ile wody wypijam,gdyż nigdy się nad tym nie zastanawiałam, co prawda potrafiłam wypić nawet z 4 szklanki pod rząd,gdy chciało mi się pic,ale nadal efekty nie są zadowalające mam nadzieje,że to się raptem zmieni tak wiec obserwujcie mojego bloga jeśli interesuje Was kolejna cześć moich losów. Czy u Was picie większej ilości wody spowodowało spadek wagi po jakimś czasie? Trzymajcie się kotki
Dzisiaj na obiad będę szamać pizzę bezglutenowa, na kolacje jakiś kawałeczek kurczaczka a na podwieczorek kromka chleba bezglutenowego oczywiście. Jem jak kot,wręcz za mało wiec nie bójcie się o mój dzisiejszy jadłospis,może i dzień nie minie pod znakiem liścia sałaty,ale nadal zmieszczę się w kaloriach.
Edit: zaczęłam pic yerbe i mam więcej siły, ponoć ma właściwości oczyszczające organizm i sprawia,że człowiek po niej jest bardziej syty. Zrobiłam ostatecznie 5 tys kroków ha ha