Kiedy zdecydowałam o zakupie diety na vitali wpisałam na ślepo wagę 86 bo taką pamiętałam z najbliższego ważenia. Później zmieniłam na 85 po zweryfikowaniu wagi. Dziś drugi dzień, dostałam okres a waga pokazuje 84,1... Nic nie kumam, nie wiem czy to zmieniać teraz czy uwzględnić w ważeniu tygodniowym. Takich niespodzianek pragnę więcej ;)
Dniś taki wpis dla mnie.. Muszę określić swoje zagrożenia i słabe punkty. Taki rachunek sumienia na szybko ;)
1.Słodycze... one mogą mnie zgubić. Muszę być skoncentrowana, NIE ZAPOMINAĆ ze sobą posiłków bo może się to skończyć batonikiem albo drożdżówka...
2.Za mało wody!!! Nie mam nawyku picia wody... powiem więcej- nie Lubie wody. Jestem z domu, gdzie uważano, że wodę piją zwierzątka więc nawyki żywieniowe od dziecka do bani. Muszę wyrobić nawyk na nowo... pić pić pić.. Były dni gdzie wypiłam dwie kawy i nic więcej, nie wiem nawet czy potrafię rozróżniać pragnienie od głodu :/ wiem, że nawodnienie to moja pięta achillesowa.
3. Wyjścia do rodziny/znajomych. To duże wyzwanie.. Jak napisałam kiedyś u mnie często wszystko jest czarno- białe, nie potrafię podnosić się z "porażek". Trzymam dietę miesiąc- mam wyjście, gdzie zjem dużo i już KONIEC, FINITO, PORAŻKA.... już nic nie uratuje diety, która właśnie musi się skończyć bo poległam.....
-Często tak było. Muszę sobie odpuszczać, porażki weryfikować/ analizować aby wyciągnąć wnioski na przyszłości i kolejne dni trzymać się na 110% żeby nie pogłębić wpadki... Tyle i aż tyle.
4. Krzywy obraz siebie. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką z pracy, która od 1,5 Msc jest na diecie od dietetyka. Powiedziała, że pani mgr zapytała jej czy widzi efekty (schudła 7kg) w lustrze. A ona mówi, że jej odpowiedziała: " Proszę mnie o to nie pytać, ja już byłam w takim stanie, że byłam gruba a w lustrze widziałam fajną laskę, wydawało mi się, że jestem o wiele szczuplejsza niż w rzeczywistości".
To mnie uderzyło.
Kurde ja chyba też tak mam :D Potrafię się nieźle manipulować... Niby chce schudnąć, mam marzenia, pragnienia a tutaj nagle ubieram się, staje w lustrze i mówi do siebie "kurde nie jest tak źle"- co pozwala mi nadal tkwić w złych przyzwyczajeniach. Ubieram się na imprezkę i paraduje jak paw a później oglądając zdjęcia nie dowierzam, że to ja. To już jest trochę chore, co?
5. Usprawiedliwianie się.... Przecież od życia też coś trzeba mieć... Nie można mieć wszystkiego.... i tak życie trochę dało mi w kość więc nie ma co się umartwiać.... ble ble ble
To tak na początek. Może lista będzie się powiększać ale na razie to 5 punktów o których muszę myśleć... Chce się pilnować zwłaszcza, że nie czuję motywacji na 100% Wchodzę w dietę mechanicznie.
Buziaki!