Dzisiejsza waga: 97.5kg. Wiem, że ważenie codzienne nie jest wskazane. Ale przynajmniej na mnie działa to mobilizująco. Co prawda przez najbliższy tydzień waga będzie szaleć przez zbliżający się okres, ale mówi się trudno. Pasek będę chciała zmieniać raz w tygodniu. Czyli najbliższa zmiana za 7 dni. Oby było w dół a nie do góry.
Dzisiejsze jedzonko (zjedzone i planowane):
- bułka posmarowana masłem, z pomidorem, sałatą i szczypiorkiem, do tego brzoskwinia i herbata.
- ziemniaczki i grillowane pieczarki.
- smoothie z czarnej porzeczki
.... jak coś wymyślę na wieczór to edytuję później wpis.
Teraz małe wyjaśnienie co do wczorajszego wpisu. Chodzi o mięso i próba rezygnacji z niego. Ja jestem typowym mięsożercą, nie wyobrażam sobie posiłku bez mięska. Ale wczoraj na Netflix oglądnęłam program "What the health", a raczej zaczęłam oglądać, bo jeszcze nie skończyłam. I parę rzeczy mnie zaskoczyło, trochę podziałało jak kubeł zimnej wody. Wiedzieliście że mięso, zarówno białe jak i czerwone, według WHO jest zaliczane do pierwszej grupy rakotwórczej? Na równi z azbestem czy plutonem? Dwie parówki na śniadanie, to tak jakby wypalić kilka papierosów. Mało tego, naturalne bakterie zawarte w mięsie, których nie niszczy wysoka temperatura, w trybie natychmiastowym powodują mikro stany zapalne w organizmie. I wbrew pozorom nie ma znaczenia czy jest to mięso "normalne" czy "eko", efekty są takie same.
Zaskoczyło mnie też mleko, są badania, prowadzane przez kilka lat na Harwardzie, które udowodniły, że dla kobiet zmagających się z rakiem piersi, mleko jest wręcz zabójcze (o 46% zwiększyło się ryzyko zgonu). Z mlekiem to akurat u mnie nie będzie problemu, daję tylko do kawy (inki) ale bez kawy też mogę funkcjonować.