Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247737
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2021 , Komentarze (12)

I po wycieczce. Wróciliśmy w czwartek po południu, ale  tyle czekało pracy, że dopiero dziś mam czas.  A dziś od rana leje, zimno i ponuro. Na szczęście w czasie pobytu pogoda była dobra. Najpierw kilka dni w Poznaniu u syna. Taki rodzinny pobyt, miły. Potem wyjazd do Kalisza, zatrzymaliśmy się w hotelu Komoda Club Residence, tuż przy parku. I to był dobry pomysł.  Już pierwszego dnia objazd autobusem całego miasta, może nie porywająca wycieczka, ale dała pogląd , jak się poruszać. Miasto z duża ilością zieleni, park przepiękny, chodziliśmy tam codziennie kilometrami, tam i z powrotem. Ciekawa architektura miasta, ładne kamienice . Nasz hotel był wcześniej fabryka lalek porcelanowych, znanych na całym świecie.  Lokalna ciekawostka to muzeum prywatne, gromadzące różne pamiątki  z różnych czasów. Ładny ratusz, wiele miejsc do konsumpcji.  Wycieczka do Gołuchowa zachwyciła, bo sam zamek imponuje, jego historia tym bardziej, a teren wokół po prostu zachwyca. Kilometry zieleni, utrzymanej wspaniale, rozległe, z pomnikami historii w postaci drzew. Trafił się nam dzień bezpłatny, skorzystalismy z ochotą. No i budynki gospodarcze, oficyna, Dom Pracy Twórczej, ach, było co zwiedzać. Zachęcam. Kolejna wycieczka to Russów i dworek Marii Dąbrowskiej. Niestety jest w remoncie, o tym zaś brak informacji. Ale park i skansen wart zobaczenia.  Kolejny obiekt to pałac w Tłokinii, miejsce godne zobaczenia, bo bardzo zadbane, eleganckie, wymuskane nawet. Potem  Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku, gdzie oglądaliśmy pianina i fortepiany, maszyny parowe i nowsze, wytwory pracy tkaczy i tkaczek.  Kolejny był Koźminek i dworek "grający" w Panu Tadeuszu, niestety pusty, bez osób zainteresowanych naszą chęcią poznania. Ale ładny i park także. Zawsze można znaleźć coś pozytywnego. W powrocie skansen archeologiczny kolo Kalisza. Przeszliśmy , a jakże, ale takie miejsca nie zachwycają mnie już, są zbyt powtarzalne. Ostatni wieczór spędziliśmy w restauracji kaliskiej Kaliskie Towarzystwo Wioślarskie, nad Prosną, na przeciwko teatru im. Bogusławskiego.  W drodze powrotnej padało tylko w Koninie, co nas ucieszyło, bo zapowiedzi były fatalne. Udało się wrócić bez przygód negatywnych. A po powrocie  codzienność . Bylismy już w kinie na filmie Zupa Nic Kingi Dębskiej, ale nie poruszły mnie ten film. Taki zlepek różnych sytuacji z lat PRL.  Natomiast we wrześniu  będziemy uczestnikami 18 edycji Millennium Docs Against Gravity, czyli  festiwalu filmów dokumentalnych. Wprawdzie wybraliśmy tylko kilka pozycji, bo na więcej czasu zabraknie. Zbliża się nasz remont łazienki, trzeba dokupić resztę materiałów, spotkać się ze stolarzem robiącym szafę, zaplanowac wyjazd, spakować się, itd.  A do 14 czasu niewiele. Mąż jeszcze załapał się na rehabilitację do czasu wyjazdu. A ja znów cierpię z powodu bólu nóg, dziś rozciągałam mięsień gruszkowaty, trochę pomogło. Za oknem jesień, czas byłoby pojechać do lasu, ale jak ten czas znaleźć? 

17 sierpnia 2021 , Komentarze (6)

Rano było tylko 14 stopni, deszcz zaiwaniał za oknem, wstać z łóżka w taka pogodę to bohaterstwo. Ale jak mus, cóż robić. Najpierw spacer nad morze, które dziś miało szary, siny miejscami kolor, taki bliżej jesieni. Poziom wody podniósł się i  drzewa helskie wisiały w powietrzu! Widok nieziemski.  Wizyta u laryngologa przebiegła szybko , mam wszystko czyste, nic nie ma w uszach, w nosie, w gardle, węzły ok.  Może to alergia?  Dostałam receptę na  krople i tabletki, już po kroplach jest lepiej. Oby w nocy tak było, bo znów wstawałam kilka razy, aby męża nie budzić. Trafiłam na wypowiedź w radiowej Dwójce o ogromnej wycince drzew w okolicy Rymanowa, gdzie padają drzewa wiekowe, o średnicy ponad półtora metra. Jak mnie to boli! Ta głupota podcinania gałęzi, na których siedzimy, niszczenie wszystkiego dla kasy. A dziś czytałam o San Miniato w Italii, gdzie mieszkańcy sami prowadzą punkt recyklingu, bez przymusu ze strony władz, bo wiedzą  wiedzą, że warto. Idąc dziś  w stronę plaży gdyńskiej, widząc te brudy  na trawnikach, pod ławkami, rozstawione namioty na terenie skweru dziś należącego do prywatnych właścicieli, czując smród  ogromny  myślałam: wchodzę  na prywatną posesje jakiegoś gostka  agresywnego na urlopie. Ma wypielęgnowany ogród, a ja wrzucam tam taczkę śmieci, butelek, puszek, itp. wpuszczam psy, one robią dużą kupę, ja stawiam sobie namiocik, robię grilla, rzucam pozostałości wkoło, łamię krzewy, kwiaty,  ze mną jest tabun krzykliwych ludzi itd. Oburzenie? Ależ dlaczego? Przecież tereny miejskie też do kogoś należą, ktoś z nich korzysta, ktoś płaci za utrzymanie. To niby skąd oburzenie?  Kali może, ale Kalemu nie?  Druga sprawa to Minister Czarnek i jego umiłowanie do niszczenia edukacji. Jestem przekonana, że dzieci w szkole podstawowej wolą  "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" niż czytać o dzieciństwie Karola Wojtyły czy zapoznawać się z pismami Kard. Wyszyńskiego. Po cholerę takie zmiany, dla kogo, w imię czego?  Trudno ,aby nie reagować i pisać na Vitalii  tylko o jadle, wadze, zdrowiu i jego braku.  Udawanie, że  sprawy nie ma , nie sprawi, że ona zniknie panie strusiu. Przyzwyczajanie się do złego powoduje, że nie widzimy  zła.  A moja dieta dziś ? Ok. zjadłam, popiłam, zaprawiłam do słoja, ale to żadne osiągnięcie. 

16 sierpnia 2021 , Komentarze (1)

Na jutro umówiłam się do laryngologa, bo mój kaszel to chyba zatoki. Spływa mi do gardła coś, dusi, głowa pobolewa. Dziś robiłam płukanie zatok Zatoxinem, od razu lepiej, tylko przy każdym schyleniu się, leci z nosa! Może będzie ok., ale i tak oko specjalisty powie co i jak ( oby).  Może wreszcie i noc będzie w całości przespana.  Odebrałam wyniki krwi, jest ok, tarczyca nadal mała, ale przecież mi nie urośnie. Dziś spacer był , ale bez zachwytów, bo już o 10 duszno , parno, ledwo dało się wytrzymać. Zadekowałam się w domu i zajęłam się kuchnią. Popełniłam dziś : zupę z ziemniaków i porów ( drugi raz, jest pyszna!), gulasz z pręgi wołowej z pieczarkami, kapustę kiszoną duszoną z kiełbasą polską, kminkiem, suszonym grzybem ( to przepis zapchajdziura obiadowa, ale na prawdę smaczne), na obiad zaś jajko "zasadzone" i ziemniaki z koperkiem + duszona marchewka. Na kilka dni mam większe gotowanie z głowy. Pogoda faktycznie ulega zmianie, co mnie cieszy, bo przyroda absolutnie potrzebuje wody, odświeżenia i spłukania brudów wakacyjnych.  Zajadam się dziś borówkami i ciemnymi winogronami. teraz pora na te owoce, zaraz będą dobre gruszki, śliwki, jabłka które lubię.  Kończę opowieść o kobietach w Toskanii, zeszło mi trochę na tę książke, bo inne zajęcia absorbowały. Marzeniem pozostanie takie życie, jakie one we trzy, w wieku po 60 zdecydowały się realizować. Będę zasypiać z obrazem przeczytanym pod powiekami, widząc wyobraźnią to, co Toskania może podarować.  Byłam tam 3 razy, za mało , aby poznać absolutnie. A takie marzenia przypomniały mi piosenkę "Taka gmina"  , i chęć wyrwania się do Wołomina!  To były złote czasy twórców polskich, teraz to każdy pisze teksty, jest sobie autorem tekściarzem, wykonawcą. Pamiętam wywiad z Wojciechem Młynarskim i jego oburzenie, gdy jakaś gwiazdeczka estradowa rzekła, że ona pisze ot , gdy ma chwilkę czasu, nawet w autobusie między przystankami, bo to przecież nic trudnego.  To dylemat ilości i jakości. Na szczęście prawdziwa sztuka zawsze wygra z zalewem bylejakości. 

15 sierpnia 2021 , Komentarze (14)

Poranny chłodek jest już faktem, a sierpień powoli  "zamyka" cieple dni. Już wczoraj zauważyłam, że wiatr z bardzo ciepłego zmienił się na chłodny. Dziś nad morzem było miejscami po prostu zimno.Wieczorem w domu nałożyłam skarpetki, stopy mi zmarzły. Znów tłumy ludzi "waliły" w stronę bulwaru i plaży, niestety samochodami, a tam nie ma parkingów. To jedno z lepszych rozwiązań mojego miasta, bo samochodem do wody i tak nie wjedziesz, a ludzie właśnie tak rozumują: podjadę jak najbliżej, co będę chodzić. Gdy jesteśmy za granicami Polski, nikogo nie dziwi, że do centrum wjazd samochodem jest zakazany, że parkingi są na obrzeżach. A tu proszę, kręcą się po terenach zakazowych, smrodzą spalinami, dochodzi do stłuczek. Letni weekend w mieście to koszmar dla mieszkańców. Dziś byliśmy tego świadkami, bo znów kino. "Moja droga Wanda" to film obyczajowy, o szwajcarskiej rodzinie zatrudniającej samotną matkę z Polski. Taki sobie, miejscami histeryczny, ale aby ocenić, trzeba zobaczyć. Wracaliśmy z kina bocznymi uliczkami, bo tam mniej ludzi, cicho, no i tereny mojego dzieciństwa - budynek YMCA z przejściem łączącym moją podstawówkę, na którym jest wspaniały napis"zażółć gęsią jaźń".  Tereny wokół to teraz jedna wielka inwestycja, powstają budynki nowoczesne, mieszkalno- usługowe, zmieniając oblicze tego miejsca. Jednym z inwestorów jest francuski deweloper, a ja pomyślałam sobie, że Francuzi znów pojawili się w pobliżu  portu. Tak przecież było przed II w.św , gdy powstawała Gdynia.  Dziś dostałam małpiego rozumu, kupiłam dwie paczki żelków, zjadłam jedną na poczekaniu. Organizm widać potrzebował, bo to po raz pierwszy w życiu. Ostatnio na widok galaretek w cukrze odwróciłam głowę w sklepie, dając sobie 10 pkt. za taką reakcję. A dziś , no cóż, wpadka na całego, ale to pewnie stresy samochodowe. Rozmowa telefoniczna z ciotką męża lat 89, dziś jej imieniny. Wysłałam dwie kartki z życzeniami , bo 17  sierpnia ma także urodziny, oraz jedną zakładkę do książki , kupioną na Wawelu- arras polski. Wzruszyła się, dziękowała serdecznie za pamięć i przekazane pisemnie słowa. Ucieszyła mnie jej radość, a tak niewiele do tego trzeba było. A co w temacie vitaliowym?  Ano nic, coś jadłam coś piłam, waga bz. Tyle. 

14 sierpnia 2021 , Komentarze (2)

Dziś wyjście do kina, które kocham nieprzytomnie. Film "Czarna Owca", polski, świetny i tyle. Polecam, dialogi ambitne, aktualne, aktorstwo znamienite. Rechotaliśmy  równo. W Gdyńskim Centrum Filmowym są 3 sale kinowe, uwielbiam tę najmniejszą, bo przytulna. Klimat kina odpowiada mi niezmiernie, ma w sobie magię, oczekiwanie na niespodziankę, zapowiedź zabawy. Korzystam z kina jak tylko mogę, tzn. jak jest coś interesującego dla mnie. Jutro powtórka , tym razem film z Agnieszką Grochowską" Moja Cudowna Wanda". Czy domowe kino byłoby w stanie zastąpić tę niewątpliwą atrakcję? Raczej nie, brak klimatu stanowi istotną przeszkodę. Oglądanie w domu to taka proza, bez świątecznego smaczku. Poza tym zamykanie się ze wszystkim w domu staje się uciążliwe, a ja lubię wśród ludzi. 🙂. Przygody z samochodem ciąg dalszy. Auto jest aktualnie w innej stacji serwisowej, mąż ma obietnice, że w środę będzie gotowe. Trzeba zamówić moduł do automatycznego wspomagania kierownicy, a on "idzie" 48 godzin. Kosz niebagatelny, bo prawie 3.000zł.Wczoraj nadeszły materiały na remont łazienki. Potwierdziło się, że wybrane kafle i gres są idealnie śliczne. Zapłaciłam kolejne ponad 3.000zł, czyli drugą połowę.  Jeszcze materiały czysto budowlane , typu kleje, no i blat drewniany. Stolarz obiecany nie zadzwonił, zadzwoniłam ja "grzecznie" podziękowałam za słowność i za usługę, skoro pan tak się rwał do pracy. Nowy fachowiec nawet podczas rozmowy okazał większą wiedze i zainteresowanie. Jesteśmy umówieni na telefon 27  sierpnia.  Co poza tym? Stres związany z samochodem spowodował u mnie ogromną wolę działania porządkowego. Zabrałam się za rzeczy zalegające dotychczas, czyszcząc i układając do samego dna. Wszelkie "przydasie" poszły przydawać się gdzie indziej. Skoro nie używałam ich latami, po cholerę trzymać? Zrobiło się czysto i więcej miejsca. Zaprawiłam leczo w słoiki, przejrzałam lodówkę pod kątem co do czego. Wyszła zupa ogórkowa na dwa dni ( to najmniejsza porcja przeze mnie gotowana), dziś kotlety mielone + mizeria + szpinak, jutro te kotlety w sosie + ogórek kiszony + makaron. Wczoraj był smażony łosoś, wyszedł pyszny!  Waga? Ok, bz. Udaje mi się zjadać posiłki o wyznaczonych porach, owoce i słodycze (?) do południa, wieczorem skromnie, ale coś kąszę do lekarstw. Nadal dużo piję  wody, służy mi to, wcale się nie zmuszam.  Rano rozciągam ciało , leżę na macie, ćwiczę mięśnie Kegla, a trzeba wiedzieć jak to robić. Mnie nauczyła fizykoterapeutka. 

12 sierpnia 2021 , Komentarze (8)

Chyba każda/ każdy oglądał film "Pod słońcem Toskanii", ja czytałam najpierw książkę, a właściwie dwie części i byłam zauroczona. Film  został zrobiony mocno komercyjnie, brak w nim klimatu prawdziwej Toskanii, opisów ludzi, miejsc, widoków.  Aktualnie czytam  "Kobiety w blasku słońca " Frances Mayes , i znów uległam fascynacji tą krainą.  Nie tylko sposób na życie podany prosto, bez ozdobników, ale ta gościnność opisywanych ludzi, ich umiłowanie życia, jedzenia, prostoty. I na dodatek wśród bohaterek są kobiety w wieku  50+ VAT. Rano przeczytałam o ich wycieczce do Wenecji, od razu wróciły wspomnienia i żal, że teraz taka sytuacja. A tak ogólnie, to  moje przygody z książkami uważam za cudowne. Gdy mam wziąć do ręki nowa pozycję,ciesze się jak dziecko, które dostaje prezent oczekiwany bardzo długo, albo jakbym poznawała dobrego przyjaciela. Cierpię i cieszę się razem z bohaterami, przeżywam ich troski i radości. Lubię niektórych, niektórych nienawidzę, zgodnie z konwencją fabuły. Boję się czytać, gdy zapowiada się jakaś tragedia u ulubionego bohatera, gdy ktoś na niego dybie, oszukuje, zdradza. Zamykam wówczas książkę i odkładam na chwilę, jak struś chowający głowę w piasek, odraczam zło, które ma nadejść. Jako licealistka nie znosiłam długich opisów w lekturach, teraz zagłębiam się w ich treści, wyobraźnia pracuje jak motorek, a często tuż przed snem  przenoszę się do krainy opisywanej. W bibliotece jestem bardzo często, nadrabiam czytelnictwo wśród Polaków z nawiązką, cierpię z powodu narzuconego sobie  zakazu kupowania książek " do czytania".  Łamię ten zakaz na wyjazdach po Polsce, gdy po prostu książka jest pamiatką z podróży.  Tak mam, dlatego wcale mnie nie ciągnie do oglądania papki telewizyjnej.  Jestem "obrażona" na TVP, nie włączam nawet na pilocie, nie oglądam, nie interesuje mnie "pierwszy tenor narodowy" Zenek Martyniuk i jemu podobne rozrywki. Wczorajszy dzień w Sejmie pokazał kompletny upadek honoru, klasy i przywiązania do ślubowania złożonego przez posłów. Polityka jest nie tylko brudna, ona jest ohydna, a ja mam nadzieję, że ci niszczyciele Polski nie doprowadzą do sytuacji, że znów będziemy pod butem Rosji. Bo Amerykanie mogą powiedzieć pas.  Gdy myślę o tym  oraz o klimacie, moje ciało doznaje wstrząsu protestowego. Zaczynam nienawidzieć ludzi, życzę im źle a nawet jak najgorzej.🥵 Moja waga jest adekwatna do sytuacji, spadła  o 1,5 kg , utrzymuje się ten spadek. Nic dziwnego , skoro zajadam się warzywami, owocami, piję sok pomidorowy codziennie, wlewam litry wody.  na szczęście nie zajadam troski o świat słodyczami.

9 sierpnia 2021 , Komentarze (10)

Rano pobranie krwi, na szczęście tym razem obyło się bez siniaków. Potem do lasu, na grzyby. Początkowo wydawało się, że będzie kiepsko, ale sprawa zbieractwa rozkręciła się  i duża kobiałka wyszła.  W lesie cicho, ptaki  nie śpiewają, nie wabia się , las wyraźnie szykuje się do snu. Powoli, ale jednak. W drodze powrotnej zajechaliśmy do Castoramy, kupiliśmy nowe lustro do przedpokoju. A potem było już gorzej, bo samochód wyświetlił informację, że automatyczne wspomaganie kierownicy padło.  Na szczęście byliśmy blisko serwisu, niestety auto zostaje tam do czwartku. Kolejny raz okazało się, że mój mąż w sytuacjach kryzysowych nie radzi sobie dobrze. Panikuje, gubi się. Czy to już starość? Do domu wróciliśmy taxi, na obiad na szczęście miałam zupę brokułową. Potem jeszcze upiekłam ciasto, oczyściłam i udusiłam kurki, mąż zrobił leczo.  No i niestety mięsień pod łopatkowy znów się odezwał. Leżałam pół godziny na akumacie, masowałam wypustkami moje plecy, mąż masował mi plecy igiełkami metalowymi  na wałeczku. Tylko chwilowa ulga, bo ból wraca . Czuję się niekomfortowo. A w sprawie wyjazdu, zostajemy w Polsce.  Pojedziemy odwiedzić syna w Poznaniu, stamtąd do Drohiczyna na tydzień, gdzie będziemy zwiedzać okolice, ciekawostki większe i mniejsze.  Słucham akurat o umieraniu naszej planety i znów  się boję. A na drzwiach naszej kamienicy pojawiła się informacja, że wspólnota zostanie ukarana, jeżeli nie będzie segregować odpadów, bo niestety nie segreguje.  Moja bezsilność w tym temacie jest ogromna, totalna nawet.  A jutro udajemy się zaistnieć  tam, gdzie będzie mowa o wolnych mediach.  Bo warto, dla nas wszystkich. 

6 sierpnia 2021 , Komentarze (2)

Drzwi zamontowane, eleganckie, drewniane, przepiękna klamka. Poszło szybko, panowie  montażyści byli punktualnie, skończyli prze 14. Po nich my , niestety nie trwało to krótko. W całym domu pył , kurz, znów trzeba było wszystko myć, odkurzać, trzepać, itp.  Na szczęście meble przykryliśmy, ale podłogi, kuchnia, fuj! Dziś kończyliśmy porządkowanie, bo pył wszedł wszędzie i mycie było wielokrotne. Pogoda akurat na siedzenie przy pracach domowych. Tylko rano poszłam po zakupy, aby mieć z głowy problem aprowizacji. Jako pierwsza higienistka  w klasie łazienkę czyściłam szczoteczka do zębów, wkładając ja w każde zagłębienie niedostępne. Uparłam się na kabinę i zrobiłam po swojemu, nie po mężowskiemu. Czyściłam ją kwaskiem cytrynowym na mokrej gąbce. Błysk raził po oczach. A rano oglądanie rezultatów , same ochy i achy. I najlepsze, że w połowie września powtórka, bo remont łazienki. Myślę, że to naprawdę ostatni poważny remont w moim życiu, więcej nie dałabym rady. Coraz ciężej jest ogarnąć dom po takiej "zabawie". Na obiad dziś rosół z kaczki i smażona polędwica z dorsza, oraz zielona fasolka. Na weekend przewidziałam pieczeń z karkówki w grzybach suszonych.  Do tego mizeria.  Lato chyba już odchodzi powoli, bo teraz jest tylko 18 stopni, a niedawno o tej porze ( 17:00) było blisko 30.  Las mnie woła, trzeba będzie wybrać się na grzyby, pochodzić po lesie, powdychać , nacieszyć oczy. W poniedziałek na pobranie krwi do badania, we wtorek akcja wolne media, nie przepuszczę okazji, aby pokazać tym , którzy bawią się Polską, że jesteśmy, czuwamy i mamy prawo głosu. Syn niby na urlopie, ale dzwonił ze Słubic, pewnie spotkał się tam z partnerami niemieckimi. W kinach ciekawe pozycje dopiero po 21, to za późno dla mnie, poczekam , aż zmienią godzinę. A poza tym co? Cisza, spokój, turystów mniej, co widać , słychać i czuć. 

4 sierpnia 2021 , Komentarze (10)

Sierpień zawsze charakteryzował się chłodnymi porankami, często mglistymi, oraz chłodnymi wieczorami.I w tym roku tak jest, już cieplejsze ubranko przygotowałam na siedzenie w domu.  Z nowości : jutro zacznie się montaż drzwi. Huraa, tylko 2 m-ce spóźnienia😈. A to Polska właśnie, taka przaśna, niesłowna i byle jaka. Dziś słonecznie, nawet ciepło, posiedziałam chwilkę na balkonie, poczytała, wygrzałam kości. Spaceru nie było, bo dziś zaprawy robiłam, przepis podpatrzony na YT. Zrobiłam kilka słoików  marynowanych różności, tj,: pomidor, cukinia, ogórek, papryka, marchewka, czosnek , tymianek, zielona pietruszka, sól, ocet, cukier olej . Proporcje mogę podać zainteresowanym. Pokrojone , wymieszane, do słoja, zalane czym trzeba i tyle. Zima nie będzie nam straszna, bo jeszcze trochę innych zapraw czeka do zrobienia.  Dziś mąż wizytował  ortopedę, ja stomatologa. Poza tym przygotowaliśmy mieszkanie do jutrzejszej wizyty panów montażowych. Wczoraj zmieniliśmy ubezpieczyciela samochodowego, na tańszego i z lepszymi warunkami.  Takie oferty lubię, bo nie znoszę nabijania w butelkę.  Na obiad rosół z kaczki i roladki drobiowe  w sosie śmietanowym. W Biedronce kupiłam dziś  dorodną polędwicę z dorsza, będzie na piątek jak znalazł. A jutro znów coś bezmięsnego. Sypiam lepiej, chociaż wstawanie na siku 2/3 razy to męczące. No i Euthyrox o 3:30 też przerywa sen. Ale jest chłodniej, więc przytulniej . Waga dziś  super, co cieszy. Latem łatwiej o spadek.  Wczoraj jeszcze biblioteka była, bo oddaję książkę, jeżeli tylko ja przeczytam.  Nie kupuje ostatnio książek, celowo, ale i tak wchodzę do księgarni, do Empiku, bo to tak jak ze sklepem z butami. Mam ich sporo, ale i tak lubię przymierzać, oglądać.  

2 sierpnia 2021 , Komentarze (13)

Dziś na obiad była zupa francuska. Por duszony na maśle, ziemniaki ugorowane, wszystko połączyć ( razem z wodą z gotowania ziemniaków), doprawić śmietanką, gałką muszkatołową , solą i pieprzem, zmiksować . Zupa krem koloru  młodej pistacji, pyszna i sycąca, nowa w smaku, bo por nie ma intensywnej woni cebuli. To inspiracja z  książki pt. Bibliotekarka z Paryża. Bedę ją powtarzać, bo warto. Już kilkakrotnie inspirowałam się w swojej kuchni przepisami  z książek, szczególnie gdy była to kuchnia włoska, uwielbiana przeze mnie. Poza zupą była jeszcze fasolka zielona posypana wiórkami sera Grana Padano i tyle. Najedliśmy  się po uszy.  To po weselnym przejedzeniu  taka reakcja.Zabawa była świetna, wytańczyłam się po wsze czasy, podjadłam smakołyków typowych dla takich imprez. Para młoda wyglądała wspaniale, dbali o gości, o nastrój. Dostałam podziękowania za matkowanie  jako chrzestna. Świetnym pomysłem były przypinane plakietki dla każdego gościa, ze stosownym określeniem,np.  świetna ciocia, wymarzona teściowa, super wujek, itp. Widać, że przemysł gadżetów weselnych rozwija się . Goście zadowoleni, młodzi także  i to najważniejsze.  Na drugi dzień raczej w domu byliśmy,b o mąż ogromnie zmęczył swoje kolana przy tanecznych pląsach.w olałam, aby odpoczął. Dziś chłodniej i to jest pogoda dla mnie.  Od razu chce się żyć, działać, szukać czegoś nowego.  No i po wygibasach tanecznych waga ładnie sie prezentuje  na czytniku. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.