To zadziwiające jakie ludzie posiadają dary. Moi teściowie posiadają dar denerwowania wszystkich ludzi na planecie Ziemia. Ale od początku. Wstałam tryskająca humorem, nawet sobie poćwiczyłam, czego nie robię w weekendy, ale jakoś tak mi czegoś brakowało. Poskakałam z Ewą, zjadłam pyszne drugie śniadanie i kiedy zaczęłam już snóć plany na resztę dnia - dryn dryn - dzwoni teściowa. NA OBIADEK PRZYJEDŹCIE. W głowie mam ,,wsadź sobie ten obiad" ale ze względu na męża, zdecydowałam, że pojedziemy. Dzwonię do drzwi i przybieram Gombrowiczowską gębe - zawsze tak robie kiedy ich widzę, uśmiecham się jak do nikogo na świecie. Gram miłą i bez uprzedzeń.
Tu jedzenie, a ja na to, że dziękuję bo mnie żołądek boli i poproszę tylko herbatkę. Teściowa nalewa rosół dla mojej córci, zaczynam ją karmić i widzę już maleńkie okruszki marchewki i żółty odcień wywaru. Pytam się więc czy dodawała tam Kucharka, Vegete czy inne glutaminiany. WIESZ TROSZECZKĘ, TE DZIESIEJSZE KURY TO ZA GROSZ SMAKU NIE MAJĄ WIĘC ZAWSZE TROSZKĘ DOPRAWIAM. Podziękowałam więc za rosół (teściowej uaktywniła się żyłka na czole) i włożyłam Młodej mielonego. I co ??? Mąż mnie kopie pod stołem i już wiem, że mam tego dziecku nie dawać. Teściowa nafaszerowała mięsko Maggi - tym sztucznym Maggi z butelki. A CO KOTLETA TEŻ JEJ NIE DASZ??? Mąż na to - nie mamo bo my nie karmimy dziecka chemią. Żyłka zaczęła kobiecie skakać na czole jak opętana i zaczęło się. WE WSZYSTKIM JEST TERAZ CHEMIA, ODROBINKA JEJ NIE ZASZKODZI, ONA MOŻE WAM TYLE CHORUJE BO CIĄGLE JĄ POD KLOSZEM TRZYMACIE, KIEDY WYSLECIE TO DZIECKO DO PRZEDSZKOLA, PRZECIEŻ ONA POTRZEBUJE KONTAKTU Z RÓWIEŚNIKAMI? Doszło jeszcze, kilka zdań ze sławnym ,,ZA MOICH CZASÓW" i ,, TAK TO JEST KIEDY DZIECI MAJĄ DZIECI" (dodam, że urodziłam córkę jak miałam 28 lat, a mąż 30 i córka pierwszy raz tak poważnie była chora dopiero 3 tygodnie temu, a ma prawie 3 latka - odpukać) . Teść dołączył do żonki więc mąż wstał i mówi - DZIĘKUJĘ ZA PYSZNY OBIAD. Myślałam, że umre ze śmiechu. Ust w herbacie nawet nie zamoczyłam i wyszliśmy. Wracając do domu, czułam, że ciśnienie mi wzrasta i w głowie zrodził się pomysł - zjem ten sernik co został z wczoraj. Taki Ci ludzie mają na mnie wpływ. Jak to czytacie to pewnie myslicie, że nie było o co się sprzeczać.
Na początku mojej znajomości z mojego wybranka rodzicami też machałam ręką na pewne rzeczy, ale z czasem mi się znudziło. To są dobrzy ludzie tak ogólnie. Jeśli zaszłaby potrzeba to zdjęliby ostatnie koszule z siebie i oddali - z tym, że powiedzieliby jak je prać i w jakie dni nosić. Jedna z Was całkiem niedawno komentując jeden z moich wpisów, napisała, że odchudzanie zaczyna się w głowie. Moja głowa dziś na chwilę zwariowała, zawłdnęły nią złe emocje i chciała zaprzepaścić to na co pracowałam przez ostatnie tygodnie. Na szczęście mieszkamy daleko od zwariowanej rodzinki i zdążyłam ochłonąć zanim weszliśmy do domu. Sernika nie zjadłam. Nakarmiłam dziecko zdrowym jedzeniem, męża też i poszliśmy na sanki. Dziś postanowiłam, że będę ograniczała kontakty z ludźmi którzy mnie denerwują do minimum. Będzie ciężko, bo w pracy spotykam różnych ludzi. Ostatnio zrobiłam torta dla dziewczynki i babcia jubilatki stwierdziła, że masa cukrowa jest za mało różowa. Najwazniejsze, że Małej się słodycz podobał i jej mamie też. Tak na marginesie babcia tej dziewczynki to teściowa jej mamy Mam nowy cel - JUŻ DZIŚ ZACZNIJ PRACOWAĆ NAD SOBĄ, ŻEBY W PRZYSZŁOŚCI NIE BYĆ TEŚCIOWĄ Z KAWAŁÓW. A jak Wy radzicie sobie se swoimi słoneczkami ???